Furman za kierownicą ciężarówki

1
Reklama

W zeszły czwartek pewien czytelnik Panoramy jechał ulicą Wyszyńskiego w stronę działek położonych za miastem. Tuż przed wiaduktem natknął się na roboty drogowe. Jego zdziwienie wzbudziła wielka dziura w jezdni oraz brak odpowiednich zabezpieczeń (patrz zdjęcie poniżej!).


Pogłębiano wykop (kanał) pod nowy tzw. przepust drogowy. Nasz bohater zdążył ominąć tą niecodzienną zasadzkę. Skręcił w prawo, w drogę boczną, i znalazł się tuż za białą, niedużą ciężarówką, załadowaną świeżym błotem. Grząski ładunek, świeżo wydobyty z pogłębianego kanału, co jakiś czas zsuwał się z samochodu na jezdnię. Auto nie miało tylnej klapy (burty) i część błotnistego ładunku wielkimi kupami znakowała drogę za niesprawnym pojazdem. Przypadkowi kierowcy rozjeżdżali tę czarną maziutę po całej szerokości drogi. W panującym upale zwały mokrej ziemi błyskawicznie zamieniały się w kurz. W pobliżu ulic: Słonecznej, Lwowskiej i Tęczowej, na odcinku kilkuset metrów, mieszkańcom okolicznych budynków przez chwilę zapachniało chlewem. Gdy kierowca zatrzymał swój zabłocony pojazd w celu pozbycia się resztek „ładunku” – nasz czytelnik zwrócił mu uwagę na niestosowność takich zachowań w mieście. Wielce obrażony szofer (w końcu dyrektor pojazdu!) zignorował obywatelską krytykę. Pogroził (nie tylko palcem!) i nawtykał samozwańczemu stróżowi porządku od wszelkich najgorszych, także nie szczędząc „ch…ów”. Po groźbie wezwania policji, kilku pracowników tej „budowlanej” firmy zabrało się za uprzątanie nawierzchni. Czytelnik miał niespotykaną okazję zapoznać się z nowoczesną organizacją pracy w Poslce: jeden brudzi (świni!) – reszta ten gnój usuwa. Czekamy na reakcję właściciela firmy, z nadzieją, że… nie jest nim ów kierowca.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Marek Popowski

Reklama