Za co ta dieta?

0
Reklama

Czy radny Kozłowski złamał prawo podpisując listę obecności na sesji, na której go nie było?

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Czy radny Kozłowski złamał prawo podpisując listę obecności na sesji, na której go nie było?



Radni współtworzą wizerunek Rady, działając tak, aby dawać wzór praworządności prowadząc do pogłębienia zaufania mieszkańców do Rady.

Fragment Kodeksu Etyki Radnego Rady Miejskiej w Brzegu


Radny piastując, sprawując albo jak kto woli wykonując swój mandat pobiera dietę. Dieta to rekompensata za utracone przez niego wynagrodzenie. Utrata tego wynagrodzenia bierze się z faktu zapisanego nawet w “konstytucji samorządu” czyli w dokumencie zatytułowanym “Statut Brzegu”. Dokument ten, ostatnio uchwalony przez naszych radnych w marcu tego roku, zakłada w §53, że „… radni powinni wypełniać zadania wynikające z mandatu w sposób zdyscyplinowany i sumienny …” Radni zatem sumiennie i rzetelnie powinni uczestniczyć w sesjach i komisjach. Uczestnicząc w nich powinni równie rzetelnie podpisywać listy obecności. Na podstawie takich list radni co miesiąc otrzymują dietę. Dla przypomnienia – nie opodatkowaną dietę. Sami także w tym roku uchwalili sobie jej wysokość.


Przewodniczący Rady Miasta – 1987,30 zł

Wiceprzewodniczący Rady Miasta – 1391,09 zł

Przewodniczący Komisji – 1152,62 zł

Wiceprzewodniczący Komisji – 1073,13 zł

Radny – 993,63 zł.


Także sami radni uchwalili “wysokość potrąceń za nieobecność”. W specjalnej uchwale, jeszcze w 2002 roku, postanowili karać siebie samych w następujący sposób: nieobecność na sesji Rady Miejskiej 25% a na posiedzeniu stałej komisji Rady Miejskiej 12,5% kwoty całej diety. Praktyka tego “samoukarania” jest różna. Ostatnio radni na kilkugodzinnej komisji rozpatrywali zmiany w planie zagospodarowania. Rozpoczęli prawie w pełnym składzie na końcu, po kilku godzinach zostało ich nie więcej niż połowa. Czasem podobnie rzecz (co prawda na mniejszą skalę) ma się z sesjami. Na początek radnych dostatek, na koniec jakby ich mniej. Jedyna metoda “karania” radnych za frekwencję to lista obecności. Jednak podpisuje się ją na początku sesji, a nie na końcu. Czy czasem przewodniczący rady nie powinien tego zmienić. Nie ma przecież prawie żadnych narzędzi do upominania radnych. Statut uchwalony przez samych zainteresowanych, czyli radnych mówi tylko tyle (§54): „… Z radnymi, którzy nie wypełniają obowiązków wynikających z mandatu Przewodniczący przeprowadza rozmowę. ..”. I pewnie na rozmowie się kończy…. Taka sytuacja jak mówią co bardziej doświadczeni stażem radni ma miejsce “od zawsze”. Może w końcu nastał czas by to zmienić? Na ostatniej sesji miały miejsce wydarzenia które powinny jednak samym radnym uzmysłowić tą nienormalną sytuację i sprowokować ich do działania. Przypadkiem sesja, nadzwyczajna zresztą, trwała tylko parę minut. Po jej zakończeniu i zamknięciu przybył spóźniony radny Kazimierz Kozłowski. Mimo że sesja była oficjalnie zakończona i radni rozchodzili się do domów, radny Kazimierz Kozłowski postanowił podpisać listę obecności. Przewodniczący rady Mariusz Grochowski odkrywając ten fakt odnotował go na dokumencie jakim jest właśnie lista obecności (stanowi o tym statut !!!). Dlaczego tak postąpił radny Kazimierz Kozłowski? Zapytaliśmy. Jedyne co zechciał odpowiedzieć to stwierdzenie, że “… działał pod presją i popełnił błąd …” . Z tym drugim stwierdzeniem radnego zgadzamy się całkowicie. To pierwsze wymaga jednak “małej analizy“. Jakaż to presja ciążyła nad radnym? Wydaje się, że “owa presja” to nic innego jak 268,28 PLN. Skąd ta suma? Radny Kazimierz Kozłowski jest wiceprzewodniczącym komisji łatwo więc “obliczyć jego presję”, która jest niczym innym jak ¼ jego diety. Czy tak powinien postępować radny który trochę ponad pół roku temu był wiceprzewodniczącym komisji uchwalającej statut i kodeks etyki? Czy funkcja, która pełnił nie powinna stanowić większej “formy presji”? Zastanowić się należy jeszcze nad faktem czy czasem radny nie złamał przepisów prawa? Przecież statut wyraźnie stanowi czym jest protokół . To nic innego jak “urzędowe potwierdzenie przebiegu obrad”? Czy takie postępowanie nie jest fałszowaniem urzędowych dokumentów? Czy taka osoba powinna piastować mandat radnego? Najciekawszy w tej całej sprawie może być fakt, że to sami radni – koledzy radnego Kazimierza Kozłowskiego – mogą o tym zadecydować. Jak przecież stanowi statut: “… Protokół z obrad sesji wymaga zatwierdzenia na sesji …” a także wyraźnie stwierdza, że „… Do czasu zatwierdzenia radni mogą zgłaszać uwagi i poprawki do protokółu. …”. Co zrobią radni na najbliższej sesji? Czy całą sprawę „zamiotą pod dywan”?


PK



Reklama