MAMA KSIEDZA JURKA

0
Reklama

U Pani Marianny Popieluszkowej zjawiam się jak natrętny gość zawsze, gdy jestem w Polsce, z systematycznością maniaka od 1991 roku. Po raz pierwszy jako wikary sąsiedniej parafii przyjechałem 15 km na rowerze właśnie w listopadzie. A które dziecko nie będzie rade,
Ujrzeć swa matkę jedyna,
Wiec miłość Polski, na piersi twe kładę
Jako talizman dziecino…

U Pani Marianny Popieluszkowej zjawiam się jak natrętny gość zawsze, gdy jestem w Polsce, z systematycznością maniaka od 1991 roku. Po raz pierwszy jako wikary sąsiedniej parafii przyjechałem 15 km na rowerze właśnie w listopadzie. Deszcz był tak przenikliwy i pora tak pozna, ze Popiełuszkowie mogli mi drzwi nie otworzyć. Przyjęli jednak nieproszonego gościa i nie tylko ugościli ciepłą herbatą, pokazali film nakręcony we Francji o odkryciu pomnika ks. Jerzego, ale nawet zaproponowali, że mnie odwiozła na swoim starym busiku. Za kołkiem siedział najmłodszy brat męczennika Stanisław, w bagażniku towarzyszył mi głuchawy tato. Styl, w jakim był zbudowany ich dom a także ich troska, o to bym się nie przeziębił i wiele innych szczegółów zapadło mi w pamięci na zawsze. Mam nadzieje, ze nie kierowałem się tylko ciekawością czy snobizmem. Jak pokaże dalsza cześć tekstu, te spotkania były dla mnie zawsze natchnieniem i myślę, ze warto każdemu, kto bywa w pobliżu, z takiej okazji delikatnie skorzystać.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

1. Kwiaciarnia w Suchowoli
Do Pani Marianny z Białegostoku, zawiózł mnie Stasiek Rojecki, taki sobie świecki pan, którego druga natura jest wspieranie kapłanów i kościoła wszelkimi możliwymi sposobami. Widać było, ze bez jego pomocy sobie nie poradzę, wiec zmienił grafik zajęć i odwiózł mnie do Okopow. Najpierw błąkaliśmy się po Suchowoli w poszukiwaniu kwiatów. W jednym sklepiku nieopodal kościoła były tylko sztuczne kwiaty, wiec wchodząc do drugiego od samych drzwi prosiliśmy o żywe róże, najładniejsze, z komentarzem: „dla mamy ks. Jerzego!!!”
„A co, zmarła?”, ze zdziwieniem na twarzy zapytała sprzedawczyni. I dopiero w tym momencie zrozumieliśmy, ze to sklepik, w którym zaopatrują się „pogrążeni w żałobie”, tym nie mniej okazało się, ze innych sklepików nie ma w pobliżu i pani się bardzo starała, by bukiet wypadł ładny. Pogoda była posępna, choć kalendarzowa jesień jeszcze nie nastąpiła. Taki właśnie był koniec lata 2008.

2. Podworzec w Okopach
Do Okopow wiedzie asfaltowana droga na Wschód od Suchowoli, po niej chodzą w czerwcu pielgrzymki Goniadz-Rozanystok. Wioska jest niewidoczna z trasy trzeba skręcić w lewo nie dojeżdżając do Czerwonki. Jedzie się w dól uliczka w formie luku i dopiero w głębi Okopow widnieje rodzinny dom ks. Jerzego.
W tej części Podlasia domostwa maja charakterystyczne wydłużone podwórka. Inna ciekawa  cecha wielu z nich jest kamienna ziemianka, w której przetrzymuje się warzywa. Wzdłuż podwórka z jednej strony budynki gospodarcze i na końcu stodoła.
Mniej więcej tak wyglądają tez domostwa w Okopach. Większość domków podobnie jak w Suchowoli czy do niedawna w Białymstoku, są nadal drewniane, co kiedyś było oznaka biedy a dziś wzrusza jak żywy skansen. Te domostwa zawsze mi sie kojarzyły z opowieściami Mickiewicza o szlacheckich zaściankach. Atmosferę jego twórczości można odczuć tez w silnym kresowym akcencie, którego miejscowi czasami się krępują a przecież to ich bogactwo. Jest czym sie hlubić, gdy się zachowało polskość pośród tak wielu dawnych pokus, by „awansować”, i zmienić narodowość, w rosyjskim Imperium.
Dom Popieluszkow zbudowany jest z typowej dla zaboru rosyjskiego żółtej cegły i podwójnym „góralskim dachem”, tutaj nikt takiego dachu nie ma. Ks. Jerzy lubił góry, wiec może to był jego pomysł, by tak przerobić dom.
Podworzec Popiełuszków nigdy nie robił wrażenia. Owszem ich domostwo położone na wzgórku ma w sobie cos tajemniczego, ale przy takiej pogodzie to była raczej mistyka z celtyckich filmów niż z polskiego Podlasia. Nawiasem mówiąc, tutejszych mieszkańców, sąsiedzi z Dolistowskiej i Goniadzkiej parafii nazywają „Szotami”, od słowa Szkot. Ich w czasach pierwszej Rzeczypospolitej szwędało się po wsiach i miastach wielu i kojarzono te narodowość z podróżowaniem. Kto wie może przodkowie ks. Jerzego rzeczywiście byli Celtami? Dodam, ze Suchowolcy nie „pozostają dłużni” i sąsiadów tez nazywają po swojemu „Mazurami”! Taki sobie miejscowy folklor. W każdym zakątku Polski, spotkacie takie i podobne historie. Tabliczka z napisem „Sołtys”, która wcześniej widniała na domostwie Popiełuszków, przewędrowała na wystawny domek sąsiadów. Na stromym podwórku wprawdzie stal jakiś samochód, ale drzwi były zamknięte na klucz.
Stukaliśmy i zdaje się był tam nawet dzwonek.

3. Audiencja
Po kilku minutach, gdyśmy zamierzali odchodzić, a ja szukałem sposobu na pozostawienie kwiatów, wynurzył się roztargniony i zasmucony Stanisław.
Widać, ze nadal przezywa śmierć młodziutkiej małżonki i jak się domyślam nadal jest samotny.
Nie rozpoznał mnie, po chorobie i hormonach mam inny wygład.
Powiadomił, ze mama nocą wróciła z Częstochowy i czuje się źle, ale prosił poczekać, obiecał ze zapyta, czy mama nas przyjmie.
Przyjęła.
Zaproszono nas przez główne wejście, od strony ulicy.
Pani Marianna rzeczywiście wyglądała kiepsko. Leżała przykryta kocykiem, w tym samym historycznym kąciku i w tym samym pokoju, w którym urodził się nasz męczennik. Pomieszczenie mniej więcej 4 na 3 metry, wysokie i niedogrzane Zaszklone drzwi wejściowe i okna tez wysokie. Ściany seledynowego koloru. Po prawej stronie od wejścia pod oknem duży stół z dewocjonaliami, po lewej duży obraz olejny przedstawiający kapłana Jerzego w ornacie zdaje sie czerwonego koloru. Naprzeciw drzwi wejściowych jeszcze jedne drzwi wiodące na kuchnie i podwórko a obok nich zdaje sie piec kafelkowy. Tak jak 6 lat temu, niewiele sie tu zmieniło. Po lewo od drzwi wejściowych, jeszcze jedno przejście do pokoju gościnnego, który służy jako izba pamięci, tym razem nie zachodziliśmy do środka, wiec nie wiem jak obecnie wygląda.
Na nasz widok okutana w wiejska hustke staruszka wstała, uścisnęliśmy sobie ręce. Rozpoczęła się zwykła wioskowa pogawedka. Zewnetrznie ostatnie 6 lat nic nie zmieniło Pani Marianny. Nawet sposób mówienia i tematy podobne.
Dotknąłem dłonią jej ciepłych i rumianych policzków i nie powstrzymałem sie od komentarza, ze ładnie wygląda. Ona tylko machnęła ręką, „to od przeziębienia i od serca” te rumieńce.
To prosta kobiecina, której kłopoty nie złamały a uczyniły jeszcze bardziej harda. Na ten raz wspomniała o tragicznie zmarłym bracie w sąsiednim Grodzisku w czasach partyzantki pod władzą PRL-u. Tematy były wyraźnie nostalgiczne.
Napomknąłem o zbliżającej sie beatyfikacji…

4. Rozmowy o wieczności
Z zakłopotaniem przyznała sie, ze nikt ja oficjalnie na uroczystości nie zaprasza.
„Jak nie, mama?!” – obruszył sie Stanisław. „Mówił ksiądz w ogłoszeniach, w zakrystii są zaproszenia! Nie słyszeliście?”. I rzeczywiście, chodziły opinie wśród księży, ze zainteresowanie beatyfikacja ks. Michala Sopocki w białostockich parafiach było malutkie i dużo zaproszeń pozostało niewykorzystanych. Ja miałem jednak na myśli innego rodzaju zaproszenie i nawet pytałem później o to kolegę kurialistę. Ten twierdzili, ze to przeoczenie i ze w samej rzeczy, mama ks. Jerzego powinna była występować na uroczystości w randze honorowego gościa.
Nie wiem jak ostatecznie rzecz sie miała, bo byłem w kraju zbyt krotko, by interweniować, tym nie mniej ciągnęliśmy watek beatyfikacji rozważając możliwość wyniesienia na ołtarze jej syna.
Powiedziałem, ze warto by dbała o zdrowie i cierpliwie czekała na beatyfikacje ks. Jerzego.
Tutaj znowu sceptycznie machnęła ręką. Nie wiem czy to żal, czy zniecierpliwienie.
Dala jednak do zrozumienia, ze nie ma sie co śpieszyć, bo to nie musi być za jej życia.
Minęły dwa miesiące od chwili naszego spotkania a mnie wciąż w uszach brzmią jej słowa:
„Dożyje czy nie dożyje, nie ważne, bo i życie i śmierć to dar Boży.
Za życie i za śmierć chwała Panu”.
Powiem jeszcze jedno, gdy wpatrywałem się asie w jej twarz, to znajdowałem w niej wiele wątków w licznych zmarszczkach, które czyniły ja nad wyraz podobna do Matki Teresy. Stosunek błogosławionej do śmierci tez był podobny…Na propozycje o przedłużeniu jej życia przez  bardzo droga operacje postawienia „bajpasow”, co sie stosuje dla uniknięcia kolejnych zawałów, poprosiłaby pozwolono jej umrzeć spokojnie.
Tym nie mniej w trakcie rozmowy na jej twarz wracał uśmiech i gdy zaproponowałem równo o 12.00 odmówienie „Anioła Pańskiego” za dusze zmarłych, poderwała się jak dziewczynka i chętnie włączyła się w modlitwę. Na koniec spotkania poprosiła bym się wpisał do księgi pamiątkowej, którą przyniósł z drugiego pokoju jej młodszy syn-wdowiec.

5. Virtuti Militari
Ze spotkanie miało sens upewniłem sie gdy pani Marianna wręczyła mi wielki album na pamiątkę i zgodziła sie wykaligrafować pamiątkowy autograf. Dedykacja była króciutka: „dla ks. Jarka Marianna P.”. Poczułem się nagrodzony tak jakby mi ktoś przypiął medal Virtuti Militari. Nawiasem mówiąc, „naszej mamie” nie zaszkodziłby właśnie taki medal, jako znak wdzięczności za ten wzór patriotyzmu, który ona reprezentuje do dziś.
Choć jestem malutki księżyna na misjach, ja niniejszym chce rozpocząć taka sobie „akcje społeczna” w tej sprawie. I proszę o podjecie tematu osoby, które maja więcej do powiedzenia w kraju. Wnioskuje, by nie pomijano znaczenia, jakie dla odrodzenia kraju ma to właśnie „międzywojenne” pokolenie, które w malutkich wioskach przechowało miłość do Ojczyzny.
W naszym PRL-owskim pokoleniu to temat prawie nieznany. Przywrócił go nam jej syn, w sposób bardzo jaskrawy. Pani Marianna ma 88 lat i warto sie pośpieszyć, nie tylko z beatyfikacja. Ona o to nie prosi, jej to być może juz nie potrzebne. Potrzebne jednak nam. Marianna Popiełuszko, to żywy dowód na to jak ważne było dla nas odzyskanie Niepodległości w takim a nie innym czasie. Powinniśmy być wdzięczni.

6. Wiersz w podarunek
Uściskaliśmy się a ja na pamiątkę zapisałem sobie trzy zwrotki długaśnego patriotycznego wiersza, który ona dyktowała mi z pamięci. To było cos niezwykłego. Ona recytowała z takim smakiem jak sam Papież Wojtyła fragmenty Antygony na Wadowickim Rynku. Ja proszę serdecznie, jeśli ktoś ma kamerę i mieszka niedaleko. TO TRZEBA NAGRAC!
To trzeba zachować dla potomności, by było wiadomo, DLACZEGO KS. JERZY TAK BARDZO KOCHAL OJCZYZNE!!!
Dlaczego tak wiele nabożeństw „za ojczyznę” w całym naszym kraju odprawiał.
Opowiedziała ten wiersz, od którego rozpocząłem swoja opowieść.
Dyktowała szybko wiec nie nadążałem zapisywać wszystkiego. Myślę, ze poloniści zgadną co to za cytat i jakiego poety. Ja się domyślam, ze to cześć „Katechizmu Polaka”, Władysława Bełzy, ale mogę się mylić.

Pisze te opowieść na 11 listopada i mam nadzieje, ze lektura przyda sie nam wszystkim:
Sławnych Polaków bez liku, takich Czarnieckich, Czackich,
Rejtanów Śniadeckich czy Koperników…
Niech będzie ten promień świętej miłości,
Który przyświeca tak wielu
I twemu życiu drogę uprosi
I niech Cię wiedzie do celu.
Ks. Jarosław Wiśniewski
www.orient.to.pl
Taszkient, 11.11.08

Witam,
Pozwoliłem sobie z okazji 11 listopada na pewne wspomnienia i rozważania dotyczące osoby ks. Jerzego Popiełuszki a dokładniej jego mamy. Widzieliśmy sie z nią 2 miesiące temu i to, co zobaczyłem i usłyszałem, przelałem na papier.
z wyrazami szacunku
ks. Jarosław Wiśniewski
Taszkient

Reklama