Było bardzo miło

0
Reklama

 Po koncercie Golec uOrkiestra rozmawiamy z Pawłem Golcem.

– Na gorąco wrażenia po koncercie, czy spodziewaliście się tutaj takiego przyjęcia?
– Jest bardzo sympatycznie. Od rana patrzyliśmy w niebo, jak będzie z pogodą, ale ksiądz Michał Drożdż powiedział, że ma obiecaną dobrą pogodę. Bardzo dobrze impreza została przygotowana. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, łącznie z organizacją, sceną, zapleczem, ochroną, parkingami. Niejedna miejscowość, która robi częściej imprezy, mogłaby pozazdrościć tej organizacji. To jest bardzo ważne, by wszystko było sprawne, nie było na przykład korków czy różnych innych sytuacji. Tu akurat wszystko poszło pomyślnie.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Po koncercie Golec uOrkiestra rozmawiamy z Pawłem Golcem.

– Na gorąco wrażenia po koncercie, czy spodziewaliście się tutaj takiego przyjęcia?

– Jest bardzo sympatycznie. Od rana patrzyliśmy w niebo, jak będzie z pogodą, ale ksiądz Michał Drożdż powiedział, że ma obiecaną dobrą pogodę. Bardzo dobrze impreza została przygotowana. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, łącznie z organizacją, sceną, zapleczem, ochroną, parkingami. Niejedna miejscowość, która robi częściej imprezy, mogłaby pozazdrościć tej organizacji. To jest bardzo ważne, by wszystko było sprawne, nie było na przykład korków czy różnych innych sytuacji. Tu akurat wszystko poszło pomyślnie.

– Skąd znacie księdza Michała Drożdża?
– Przede wszystkim z Milówki. To jest nasz krajan, rodak z miejscowości, z której pochodzimy. Tak się składa, że jego ojciec z naszym ojcem chodzili do szkoły, do podstawówki. Były to lata międzywojenne. Później część ludzi powyjeżdżało, część zostało przesiedlonych, więc jakby zatraciły się te relacje w czasie wojny i lat powojennych. Po latach spotkaliśmy się najpierw w Wilczkowie, gdzie był proboszczem, a teraz tutaj, w Pogorzeli. Często do Milówki zajeżdża, odwiedza nas, tam ma rodzinę, z którą utrzymuje kontakt.  

 

 

– Czy spodziewałeś się, że usłyszysz dziś „Sto lat” z okazji niedawno obchodzonych imienin?
– Nie spodziewałem się. Ja co prawda dopiero będę świętował swoje imieniny, bo trzy dni temu wstałem z łóżka i jeszcze jestem troszkę chory. Przez cały tydzień miałem wysoką gorączkę, ponad 39 stopni i jeszcze jestem na antybiotykach, ale kiedy się wyleczę, zrobimy zaległe imieniny. To super gest, super przyjęcie, odśpiewane „Sto lat” – bardzo miło.

– Na scenie używacie dużo instrumentów, niektóre bardzo rzadko spotykane.
– Tak. Rogi pasterskie, trombity, sygnałówki, fujary sałackie. Jest to różnorodność, którą wprowadzamy. Dzięki temu kultywujemy grę na tych instrumentach. Nawet w górach gra na tych instrumentach już się zatraciła, a my dzięki temu, że wynaleźliśmy je z jakichś dziwnych zakątków, dziwnych miejsc, przywracamy je ponownie do życia. Są to piękne instrumenty, bardzo naturalne. Mają bardzo mocny i donośny dźwięk. Też pod względem widowiskowym jest to interesujące, takie długie trąby, kilkumetrowe – jest to coś innego.

– Co można by powiedzieć na koniec?
– Już się nie możemy doczekać powrotu tutaj. Nie wiem, co to będzie za okazja, ale tak nam się fajnie grało, że nie musi być wcale żadnej okazji i z chęcią byśmy tutaj wrócili. Zapraszał nas też Paweł Kukiz do Łosiowa tuż obok, graliśmy przez kilka lat w jego zespole „Piersi” jeszcze w latach studenckich. Cóż, tak jak dzisiaj zaśpiewaliśmy „do Olszanki wróć” – być może za jakiś czas się to spełni.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Rafał Ochociński

Reklama