Wojtek Borkowski vs. sędziowie, czyli wielkie emocje w wielkim finale „Ninja Warrior”

0
fot. Ninja Warrior Polska
Reklama

Wczoraj (13.10), na antenie Polsatu telewidzowie mogli oglądać zmagania dwudziestu czterech finalistów 2. edycji programu „Ninja Warrior”. Wśród nich był oczywiście Wojtek Borkowski. Brzeżanin po zwycięstwo szedł jak burza, jednak na pierwszym torze finałowym został zmuszony przez sędziów do zakończenia swojej przygody. Dlaczego?


– Chciałem iść dalej i myślę, że dałbym radę, bo kluczowy moment podczas popularnego „pająka” był już za mną. Niestety, sędziowie uznali, że moje zdrowie jest ważniejsze – mówi nam w rozmowie telefonicznej Wojtek.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Chodzi o kontuzję kolana, która dała się we znaki naszemu zawodnikowi już w odcinku półfinałowym. Wojtek przystępował do finału ze świadomością, że wystarczy jeden niefortunny zeskok, aby znów poczuł przeszywający ból w nodze.

Niestety, właśnie tak się stało podczas zeskoku na platformę. Brzeżanin nie zamierzał jednak się poddawać i rozpoczął bardzo trudną wspinaczkę. Sędziowie podbiegli do Wojtka i kilkukrotnie prosili go, aby zakończył swój wyścig. Ten zrobił to dopiero wtedy, gdy zagrozili mu dyskwalifikacją, jednak wcześniej pokonał jeszcze kluczowy odcinek trudnej przeszkody, pokazując tym samym, że dałby radę pokonać „pająka” w całości.

– Patrząc z perspektywy czasu, to sędziowie chyba mieli rację, bo nie wiadomo jak dzisiaj wyglądałaby moja noga, gdyby pozwolili mi dokończyć ten tor. Takie są zasady gry, jeśli stan zdrowia zawodnika jest zagrożony, to sędzia może podjąć taką decyzję. Miałem jeszcze złudną nadzieję, że po konsultacji z lekarzem pozwolą mi wrócić na tor, ale kontuzja kolana okazała się zbyt poważna – tłumaczy Wojtek Borkowski.

Na tyle poważna, że występ Wojtka w trzeciej edycji programu stoi pod wielkim znakiem zapytania. Wczoraj najlepszy okazał się Robert Bandosz. Niesamowita siła uchwytu zaprowadziła go najdalej w programie, dzięki czemu uzyskał tytuł „Last man standing”.

Reklama