Kraj rad

0
Reklama

314 starostów w naszym kraju świętuje lub świętować będzie dziesięciolecie wprowadzenia reformy samorządowej. Do 1999r.

314 starostów w naszym kraju świętuje lub świętować będzie dziesięciolecie wprowadzenia reformy samorządowej. Do 1999r. Polska podzielona była na 49 województw, a podstawową i jedyną po województwie jednostką podziału terytorialnego była gmina. System nie działał źle. Jego pierworodnym grzechem było „komunistyczne” pochodzenie. Ten stan rzeczy nie mógł przetrwać rządów koalicji Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Specjaliści od uzdrawiania kraju postanowili zerwać z totalitarną tradycją i na mapie Polski narysowali nowe kreski. W ten sposób powstały powiaty oraz powstać miało 12 dużych województw , ale w wyniku protestów zdecydowano się kilka najbardziej opornych miast wojewódzkich nie degradować do roli powiatu. Głównym powodem rozrysowania nowej siatki na mapie kraju miały być oszczędności na funkcjonowaniu administracji i decentralizacja czyli przekazanie jak największych kompetencji z władz państwowych na samorządowe. W województwach znaczną część dotychczasowych kompetencji wojewodów przejęli marszałkowie. Oczywiście równolegle do nowych bytów administracyjnych powstać musiały urzędy oraz rady i sejmiki. Autorem wprowadzonej przez rząd J. Buzka reformy był ten sam wybitny specjalista w dziedzinie administracji publicznej, który w 1975r. likwidował powiaty i duże województwa – prof. Michał Kulesza. To właśnie dzięki niemu podatnicy od dekady oszczędzają na funkcjonowaniu administracji. Oszczędności widoczne są gołym okiem – mamy 314 starostów oraz 6284 radnych powiatowych. Wszyscy oni otrzymują odpowiednie uposażenia – starostowie pensję, a radni diety. Starosta by mógł swym gospodarskim okiem na wszystkie gminy w swoim powiecie rzucić musi się poruszać służbowym samochodem – nikomu nic nie wypominam, ale dla porządku wspomnę, że nie są to Polonezy. Ciężką pracę starostów wspierają urzędnicy zatrudnieni w starostwach powiatowych. Ich ilość zależna jest od wielkości powiatu, ale średnia oscyluje w granicach setki etatów. Starostwo to nie tylko ludzie, ale także ich gabinety pomieszczone w odpowiednim dla rangi urzędu budynku oraz sprzęt biurowy, komputery, tony papieru, tusz do drukarek, długopisy i ołówki. W sumie kilkanaście tysięcy ludzi dzięki reformatorskim zapędom naszego pewniaka (sic!) na stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego pozostaje na naszym utrzymaniu. A to przecież nie koniec jego zasług. Równolegle do reformy samorządowej wprowadził on także reformę emerytalną, „zracjonalizował” funkcjonowanie służby zdrowia poprzez stworzenie Kas Chorych przemianowanych później na NFZ z armią urzędników decydujących zamiast pacjentów o wydawaniu ich składek, no i zrewolucjonizował naszą oświatę – mamy gimnazja. O dobrodziejstwach wszystkich reform Jerzego Buzka i sterującego nim z tylnego siedzenia Mariana Krzaklewskiego nie ma sensu się rozpisywać. Istotnym wskaźnikiem powodzenia urzędniczej rewolucji są przecież oszczędności. Oszczędności zgromadzone na funduszach emerytalnych – warto sprawdzić ile to już zaoszczędziliśmy na stare lata i ile nowych etatów w instytucjach finansowych zarządzających naszymi pieniędzmi powstało, oszczędności budżetu państwa – przez złośliwych zwolenników starego porządku określane mianem „dziury Bauca”, oszczędności w systemie oświaty – tylko niezorientowani w złożoności reformy nauczyciele twierdzą, że gimnazja są tworem zupełnie zbędnym, kosztownym i szkodliwym.
Ojcowie chrzestni polskiej biurokracji – Buzek i Kulesza cieszyli się ze swoich osiągnięć razem ze starostą i radnymi powiatu bocheńskiego na uroczystej sesji w kopalni soli. Brzeskie uroczystości rocznicowe tak huczne nie będą, ale starosta zaprasza wszystkich entuzjastów powiatów do Łosiowa. W tamtejszym ODR odbędą się uroczystości związane z utworzeniem tysięcy nowych etatów.
Na listach wyborczych PO i PiS do Parlamentu Europejskiego aż roi się od reformatorów z dawnej AWS. Zreformowali już Polskę, czy pozwolimy im zreformować Europę?
Marcin Barcicki
Reklama