PRÓBOWALIŚMY RATOWAĆ TO, CO ZOSTAŁO DO URATOWANIA Dziesiątki spotkań przedwyborczych organizowanych

0
Reklama

PRóBOWALIŚMY RATOWAĆ TO, CO ZOSTAŁO DO URATOWANIA
Dziesiątki spotkań przedwyborczych organizowanych przez Komitet Obywatelski Solidarność w Brzegu we wszystkich miastach i gminach gromadziły ogromne ilości ludzi.

PRóBOWALIŚMY RATOWAĆ TO, CO ZOSTAŁO DO URATOWANIA
Dziesiątki spotkań przedwyborczych organizowanych przez Komitet Obywatelski Solidarność w Brzegu we wszystkich miastach i gminach gromadziły ogromne ilości ludzi. Wszędzie dojeżdżaliśmy z naszymi kandydatami prywatnymi samochodami ludzi związanych z Solidarnością., opozycją demokratyczną oraz wielu osób wspierających nas przez długie lata. Na spotkaniu z kandydatem do Senatu Edmundem Osmańczykiem i kandydatem do Sejmu Wojciechem Solarewiczem 15 maja 1989 roku sala była szczelnie wypełniona po same brzegi i nie pamiętam, aby w minionym 20-leciu była jeszcze kiedyś tak pełna. Cała główna sala, wszystkie przejścia, balkony, wypełniali ludzie, człowiek przy człowieku. Była niezwykle gorąca atmosfera, dziesiątki pytań o dziś i przyszłoś, ale i obawy czy znowu nas – społeczeństwo komuna nie ogra, czy nasi kandydaci są na tyle silni by oprzeć się licznym pokusom wprawnych graczy posiadających zaplecze finansowe, wojsko, milicję, tajne służby oraz możliwości bratniej pomocy. Ciągle przebijał się główny motyw naszych myśli, który sprowadzał się do słów piosenki śpiewanej przez konspiratorów w podziemiu:
Nie chcemy komuny, nie chcemy jej
znać
Nie chcemy ni sierpa, ni młota
Za Katyń, za Wilno, za Grodno
i Lwów
Zapłaci czerwona hołota (…)
Przekonywaliśmy, trzeba skreślić każdego komucha. Tyle i aż tyle mogliśmy zrobić.
W wyniku obrad Okrągłego Stołu ustalono, że 65% miejsc w Sejmie przypadnie przedstawicielom PZPR, ZSL, SD oraz stronnictwom prorządowym, natomiast o pozostałe 35% ubiegać się będą mogli kandydaci bezpartyjni.
7 kwietnia 1989 r. Sejm zmienił ordynację wyborczą według ustalonego z góry parytetu mandatów. Dla PZPR zarezerwowano 173 mandaty, dla ZSL – 76, dla SD-27, natomiast dla PAX – 10, Unii Chrześcijańsko – Społecznej 8 i Polskiego Związku Katolicko – Społecznego – 5. Zaledwie 161 pozostałych mandatów miało zostać obsadzonych w wyniku wolnych wyborów. Ordynacja była bardzo skomplikowana.. Głosowanie  polegało nie na zakreśleniu jednego nazwiska, ale skreślaniu wszystkich pozostałych poza  kandydatem, na którego chciał oddać swój głos wyborca. 425 posłów wybranych było, w 108 kilkumandatowych okręgach wyborczych, a 35 miało być wybranych z tzw. listy krajowej, na której umieszczone były nazwiska najważniejszych polityków koncesjonowanych przez władze PRL. Zawarty „kompromis” określał zatem, że w wyborach parlamentarnych 65% miejsc w ławach poselskich zostało w góry zarezerwowanych dla 2,5 miliona członków PZPR i jej sojuszniczych stronnictw, a zaledwie 35% dla całej reszty – ponad 20 mln Polaków uprawnionych do głosowania. Opinii publicznej nie ujawniono tych stron kontaktu, które. Jak np. gwarancje wyboru na prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego, mogły zniechęcić Polaków – do udziału w wyborach. Besancon, francuski filozof i jeden z największych znawców systemu sowieckiego, niejako na gorąco stwierdził, że „porozumienie z komunistami nastąpiło kosztem jasnych propozycji dla społeczeństwa. Za tę niechęć do tworzenia  normalnego życia politycznego prędzej czy później trzeba będzie drogo zapłacić”. Władza komunistyczna nie mogąc sobie poradzić nie tylko z sytuacją gospodarczą, zdecydował się na udzielanie określanej grupie monopolu opozycji i za tę cenę zabezpieczyła swoje żywotne interesy na przyszłość. Nie przypadkiem tę część opozycji, która znalazła się przy Okrągłym Stole, określano mianem „konstruktywnej opozycji. Ułomność kontraktu polegała na złej diagnozie sytuacji. „Strona koalicyjna – rządowa” przeceniła swą siłę. „Opozycyjna” nie doceniała nastrojów społecznych i tempa oczekiwanych zmian. Klęskę ponieśli prawie wszyscy kandydaci PZPR i wielu przedstawicieli „sojuszniczych” stronnictw. Na 241 obsadzone zostały zaledwie 3! Wyborcy w większości skreślali bowiem kandydatów oprócz tych, których popierała „Solidarność”. Katastrofą okazała się lista krajowa. Tylko dwóch z 35 peerelowskich prominentów na tej liście uzyskało wymagane 50% głosów w skali kraju i tym samym mandaty poselskie. Pojawiła szansa na odebranie kawałka władzy komunistom, więc ludzie się autentycznie cieszyli, że mogli dać komunistom łupnia. W wyborach do Senatu spoza opozycji mandat dostał tylko Stokłosa. Przy ogromnej społecznej mobilizacji, frekwencja wynosiła tylko 62% uprawnionych do głosowania. Prawie wszyscy Polacy w tym plebiscycie powiedzieli komunie zdecydowane nie!
4 czerwca 1989 roku nie uczestniczyliśmy w wolnych i demokratycznych wyborach, ale w plebiscycie: za lub przeciw władzy. 4 czerwca 1989r.nie obaliliśmy komunizmu – był nadal PRL z jego konstytucją, należeliśmy dalej do  polityczno – wojskowego Układu Warszawskiego, – państw Obozu Socjalistycznego, Warszawskiego, Moskwa ciągle trzymała cugle i agenturę. Więc kto i kiedy obalił komunizm? Warto na to pytanie odpowiedzieć rzetelnie i chłodno, bo skala społecznej amnezji, a często i niewiedzy – na temat wydarzeń sprzed 20 lat wydaje się ogromna.
O drugiej turze wyborów, która odbyła się 18 czerwca 1989 roku i kompromitujących  decyzjach w następnym wydaniu. 

Przewodniczący
Komitetu Obywatelskiego
Solidarność w Brzegu
Zbigniew Oliwa

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama