Biją naszych

0
Reklama

Nic tak nie łączy jak sympatia dla pokrzywdzonej słabej istoty i solidarność plemienna. Nie bez znaczenia jest także powszechna niechęć do pewnych postaci – Leppera i Łukaszenki w końcu nikt z wiadomych względów nie lubi. W Mińsku biją naszych, a Aneta Krawczyk doprowadziła do skazania przywódców Samoobrony – takie newsy w ostatnich dniach wzbudzają większe nawet zainteresowanie mediów niż igrzyska olimpijskie.

Z tym prześladowaniem naszych rodaków przez Łukaszenkę sprawa nie jest tak prosta, jak się w Polsce przyjęło. Bo przecież jednych Polaków białoruski przywódca toleruje, a nawet wspiera finansowo, a zwalcza Andżelikę Borys i wiernych jej członków Związku Polaków na Białorusi. Tego, który jest uznawany przez władze polskie, a nie białoruskie. Od 2005r. funkcjonują na Białorusi dwie organizacje zrzeszające polską mniejszość. Do rozdziału doszło, kiedy część członków ZPB nie uznała wyboru Andżeliki Borys na przewodniczącą podczas VI Zjazdu Związku w marcu 2005r. Władze białoruskie pomogły zorganizować buntownikom kolejny Zjazd i wybrać sobie innego przewodniczącego. Od sierpnia 2005r. Polacy na Białorusi są podzieleni i skłóceni. A kiedy nasi rodacy się kłócą i nie bardzo wiadomo dlaczego, to zwykle chodzi o pieniądze. A pieniądze dla Związku płyną szerokim strumieniem z naszego Senatu. Od wielu lat płyną pieniądze i trwają spory.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Jednym ze współzałożycieli ZPB i pierwszym szefem był Tadeusz Gawin. To głównie dzięki niemu organizacja zrzeszająca białoruskich polonusów nawiązała bliskie kontakty z Wspólnotą Polską i Senatem RP. Z Polski popłynęło wsparcie nie tylko na budowę domów polskich i szkół, ale także na Biją naszych opłacanie struktur organizacyjnych Związku. Praca w ZPB przynosiła dosyć duże dochody jak na białoruskie warunki i szybko posada w Związku stała się obiektem pożądania dla wielu chętnych. W drugiej połowie lat’ 90 Gawin rozpoczął współpracę z białoruską opozycją i otwarcie występował przeciwko Łukaszence. W Związku Polaków wywołało to kontrowersje – większość naszych rodaków z białoruskim obywatelstwem wolała trzymać się z dala od polityki i skupić się na działalności społecznej i kulturalnej. W efekcie doszło do V Zjazdu organizacji, na którym wybrano prezesem Tadeusza Kruczkowskiego, doktora na uniwersytecie w Grodnie. On raczej nie angażował się w polityczne spory, ale stał się przeciwnikiem zwolenników dotychczasowego szefa ZPB. Kruczkowski zyskał uznanie nie tylko w Związku, ale także w światowych środowiskach polonijnych – został Sekretarzem Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych i członkiem Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Senacie RP. Kadencja Kruczkowskiego mijała z końcem 2004r.

 

Zwlekał on jednak z wyznaczeniem terminu nowego zjazdu. Wyłonieniem nowych władz zajął się dotychczasowy wiceprezes Józef Porzecki, który pod nieobecność szefa zebrał zarząd ZPB i doprowadził do zawieszenia prezesa, a sam przejął jego obowiązki. Kruczkowski, oczywiście, nie przyjął do wiadomości tego stanu rzeczy i już wówczas mieliśmy do czynienia z dwuwładzą w Związku. Ubocznym efektem nieporozumień na szczycie organizacji był spalony samochód Kruczkowskiego, pomówienie go o zgwałcenie studentki oraz podbite oko starego prezesa. Za naruszenie nietykalności cielesnej Kruczkowskiego Porzecki został skazany przez sąd na 10 dni aresztu. To był początek „politycznych prześladowań” ZPB przez władze Białorusi, bo Porzecki musiał odsiedzieć wyrok w tym samym czasie, w którym zwołano VI Zjazd ZPB. Podczas zjazdu Kruczkowski otrzymał absolutorium, ale w wyniku ostrego szturmu Gawina, który zarzucał prezesowi uległość wobec Łukaszenki, przegrał wybory na prezesa ZPB z 31-letnią nauczycielką z Grodna – Andżeliką Borys. Potem był kolejny zjazd, podział, prześladowania, naciski z Polski i UE itd. Popierany przez Łukaszenkę ZPB nie jest oficjalnie uznawany przez Polskę, ale w październiku ubiegłego roku z jego członkami w Grodnie spotkał się poseł PiS Bogusław Kowalski. Stwierdził on wówczas między innymi, że Polska powinna wspierać wszystkie organizacje polonijne na Białorusi i niewłaściwe jest mieszanie się w ich wewnętrzne sprawy. Nie wiadomo, czy treść swojego wystąpienia uprzednio konsultował z J. Kaczyńskim, ale to raczej nie była retoryka typowa dla Wielkiego Brata. Szeregowy poseł pozwolił sobie na niepopularny rozsądek. Szkoda, że brakuje go prezydentowi i szefowi naszej dyplomacji.

 

fot. pl.wikipedia.org

Reklama