Mitologia w wydaniu brzeskim cz. 5

0
Tyczynski.jpg
Reklama

Wieść gminna niesie, że mamy w mieście koalicję rządzącą w Radzie Miasta i … mamy także opozycję. Ta sama wieść mówi o tym, że koalicja jest okropnym tworem szkodzącym interesom miasta, a opozycja jest kompetentna, przygotowana, jest ostatnia deską ratunku, tzn. jest konstruktywna. I to jest mit założycielski i jednocześnie największy tej kadencji: wszyscy poza siedmioma radnymi są do niczego.
W listopadzie ubiegłego roku mieszkańcy Brzegu wybrali swoich przedstawicieli – dwudziestu jeden radnych. Żeby Rada mogła działać – na początku wybrać trzech przewodniczących – musi dogadać się ponad połowa ze składu nowych radnych. Jest to konieczne, bowiem Rada może podejmować decyzję tylko większością głosów. I nie ma w tym żadnej większej filozofii, chyba, że na upartego chce się z tego porozumienia zrobić koalicję. Tak więc z grupy radnych, którzy potrafią się porozumieć zrobiono koalicję. A ponieważ radni pochodzą z różnych ugrupowań: partyjnych i lokalnych, nazwano to egzotyczną koalicja. Osobiście jest mi zupełnie obojętne, jak nazywana jest ta większość w Radzie. Istotne bowiem jest to, że potrafi się porozumieć w najważniejszych dla miasta kwestiach, a Przewodniczący Rady nie kłóci się z burmistrzem, angażując niepotrzebne siły i środki.
Kilka słów o pracy radnego: radny poza obecnością na sesjach, uczestniczy także w pracach stałych lub doraźnych komisji Rady Miejskiej, których jest członkiem. Komisje to grona kilku radnych, którzy powinni na swoich posiedzeniach rozstrzygać sprawy merytorycznie im bliskie: np. Komisja Oświaty powinna rozstrzygać sprawy oświatowe w mieście, itd. Posiedzenia komisji odbywają się najczęściej na kilka dni przed sesją i zajmują się głównie opiniowaniem projektów uchwał, które na sesji będą przedstawiane do uchwalenia. Teoretycznie powinno wyglądać to tak, że jeśli burmistrz proponuje np. przeznaczyć pieniądze na coś, czego nie było wcześniej w budżecie, to opiniuje to Komisja Budżetu, itd. Tyle teorii, a jak to wygląda w praktyce?
Skoro powiedziało się A trzeba powiedzieć B, czyli mówiąc o koalicji, trzeba wskazać opozycję. Opozycja wskazała się sama w postaci sześciu radnych PO i jednego radnego (do niedawna w PO). Ale cóż to są za radni! Poświecę kilka linijek w gazecie, aby przybliżyć sylwetki niektórych radnych tzw. „opozycji” brzeskiej i ich dorobku przez pierwsze pół roku działania Rady Miejskiej.
Najbardziej znanym jest radny Grzegorz Surdyka, podwójnie niedoszły burmistrz, który odszedł z PO z powodów ideologicznych tylko po to, by dzisiaj siedzieć wśród … radnych PO w Radzie Miejskiej. Jeden z radnych, którzy posiedzenie komisji poświęcają na zapoznanie się z materiałem na najbliższą sesję. Dlaczego? Pewnie dlatego, że nie otrzymuje owych materiałów do domu – tak sobie zażyczył. Czyżby wstydził się adresu? A może mieszka poza Brzegiem? Nie wiadomo. Pan radny na posiedzeniu Komisji (Budżetowej, w której i ja jestem) raczej milczy, czyli zupełnie inaczej niż na sesjach. No, ale przecież na sesjach Rady jest i widownia i prasa. Drugim z radnych, który wstydzi się adresu zamieszkania jest radny Jarosław Rudno – Rudziński. Do niedawna brzeski restaurator. Dzisiaj… trudno powiedzieć. Na moje pytanie na marcowej sesji, czy ów radny nie ma konfliktu prawnego, aby być radnym (nie prowadzi działalności zarobkowej na mieniu miasta?) odpowiedział, że został sądownie usunięty ze spółki, która prowadzi restaurację. Z jakich powodów Sąd usunął tego pana z udziałowców spółki? – tego nie wyjaśnił. Można się jedynie domyślać, że powody nie były szlachetne zwłaszcza, że żona radnego (także udziałowiec w spółce prowadzącej restaurację) informuje Radę, że ów pan od zeszłego roku nie zamieszkuje pod adresem, jaki podał. Na ostatniej sesji pan radny poinformował Radę, że zawiązał się Klub Radnych PO, do którego należy. Przewodniczącym tego Klubu jest radny Jacek Niesłuchowski, który do wyborów szedł z informacją, że jest prawnikiem. Co ciekawe, niedawno radny Surdyka na jednej z sesji stwierdził, że wśród radnych prawnika nie ma. Nierozstrzygnięte zatem pozostaje, czy szef Klubu PO prawnikiem jest czy nie.
Cechą wspólną tych radnych jest fakt braku jakichkolwiek przejawów konstruktywnych propozycji. Nie przedstawili oni, jak na razie, żadnego projektu uchwały własnego autorstwa. Nie starali się także nigdy o to, aby ich pomysły poparli inni radni, spoza Klubu PO. Jeśli już jakiś pomysł od tych radnych wyszedł, to nigdy nie było szansy o nim podyskutować. Przeważnie zmiany i propozycje – jeśli już są – padają w ostatniej chwili, tuż przed głosowaniem jakiejś uchwały. Pozostali radni nie mają szans nawet przemyśleć, czy propozycja jest dobra czy zła i jakie niesie za sobą konsekwencje. A wystarczyłoby podyskutować o tym wcześniej, na przykład na posiedzeniu tej czy innej Komisji. Dać szansę pozostałym radnym, którzy nie są tak błyskotliwi, żeby w ułamku sekundy przeanalizować każdą propozycję, aby taki pomysł przyjąć. Tylko, że wówczas nie można byłoby mówić, że opozycja ma dobre pomysły, a koalicja ich nie przyjmuje. Właściwie to cała nasza brzeska opozycja nie mówi o niczym innym. Więc może takie postępowanie, aby nie dać innym szansy poparcia swojego stanowiska jest po to, aby mieć o czym mówić i na kogo narzekać?
Jak bumerang wraca co chwilę temat budowanego właśnie hotelu przy ul. Wrocławskiej. Spekulacje poszły już tak daleko, że sugeruje się w nich, jakoby miasto miało jakiś udział w powstającej inwestycji. Otóż nie ma. Jest to prywatna działka, prywatna budowa i będzie prywatny hotel. Firma kupiła ziemię i sama sobie buduje hotel. Dla siebie. Rola Rady skończyła się (mam nadzieję!) na apelu do burmistrza o przesunięciu terminu zakończenia bodowy. Czy hotel będzie przynosił zyski, czy zbankrutuje, czy firma będzie się rozwijać z tego powodu czy nie – to już nie jest problem Rady. Nie będzie zatem z tego powodu żadnych spraw sądowych. A twierdzenie, że ja takowe zapowiadałem jest mitem tyleż strasznym, co nieprawdziwym.
Życząc wszystkim słonecznych wakacji i udanego wypoczynku oświadczam, że nadal nie pracuję w firmie, która hotel buduje, ani u jej właściciela oraz że nie otrzymałem nawet takiej propozycji. Mimo starań i pobożnych życzeń moich oponentów.                

Bartłomiej Tyczyński

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama