Uratowany z rzezi został kosmonautą

0
do_hermaszewski_bw__06_.jpg
Reklama

Generał Władysław Hermaszewski, starszy brat Mirosława, rocznik 1928, dobrze zapamiętał tę noc 25 marca 1943 roku w Lipnikach na Wołyniu, gdy na polską spokojną wieś napadły hordy bandyckie spod znaku UPA.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Odezwały się karabiny maszynowe, zapłonęły domy. Banderowcy przystąpili do rzezi niewinnych ludzi, którzy byli Polakami i mieszkali od wieków, tu, w swych rodzinnych domach. Zmarły w 2002 roku opisał wypadki w książce „Echa Wołynia”
Hermaszewscy – patriotyczna rodzina, z dziada pradziada zakorzenieni na wołyńskiej ziemi, zerwali się ze snu, chwycili przygotowane wcześniej tobołki z najpotrzebniejszymi rzeczami i rozbiegli się z domu w różnych kierunkach. Matka Kamila zdołała uchwycić zawiniętego w kocyk półtorarocznego Mirka i zaczęła biec w kierunku lasu. Wieś stanęła w ogniu, zapanowała nieopisana panika. Wołania o pomoc, ratunek, litość słychać było ze wszystkich stron wioski. Mężczyźni próbowali ratować inwentarz żywy. Rżały konie, ryczały krowy… Banderowcy strzelali do ludzi, jak do kaczek. Rozlegały się przy tym krzyki „Smert Lacham” (śmierć Polakom). Bandyci z widłami, siekierami, nożami ruszyli na wieś i metodycznie wycinali w pień ich mieszkańców. Matka z Mirkiem na ręku była już na skraju wsi, gdy nagle wyrósł przed nią uzbrojony banderowiec. Bez chwili wahania strzelił kobiecie prosto w głowę. Sądząc, że ofiara nie żyje oddalił się .Tymczasem okazało się, że kula rewolwerowa zdarła na głowie Kamili skórę nie uszkadzając wnętrza czaszki. Zalana krwią ocknęła się po kilku godzinach i półprzytomna biegła 6 kilometrów do pobliskiej wsi Białka. Trafiła do znajomych, którzy opatrzyli ją i nakarmili. Kobieta zdała sobie sprawę, że nie ma ze sobą dziecka. Zaczęła się wyrywać, by biec w poszukiwaniu Mirka. Przyjaciele powstrzymali ją od tego zamiaru.
W tym czasie bandyci zostawiwszy po sobie spustoszenie – palące się domy, licznych zabitych mieszkańców – odjechali. Mirosław Hermaszewski w rozmowie z profesorem Stanisławem Nicieją (5 marca br. w TO ) opowiedział dalszy ciąg wypadków, przekazany mu przez matkę.
Ojciec Roman Hermaszewski z grupą członków polskiej samoobrony przerwał się przez pierścień okrążenia i dostał do wsi. Zastał dopalającą się zagrodę i ogólne spustoszenie. Zrozpaczony brakiem najbliższych, zaczął ich szukać w okolicy. Wiedziony jakimś przeczuciem poszedł w stronę lasu. Nagle zauważył jakieś zawiniątko, a w nim Mirka, który nie ruszał się. Rodzic zaczął rozcierać ręce i tułów dziecka, które za chwilę otworzyło oczy. Wkrótce i matka wróciła do Lipnik, gdzie leżały zmasakrowane zwłoki mieszkańców, sterczały kikuty kominów, spalonych domów. W tę noc zamordowano we wsi Lipniki na Wołyniu 182 osoby
W sierpniu 1943 roku, podczas żniw, Roman Hermaszewski, ojciec Mirosława, zbierał na polu zboże. W pewnej chwili padł strzał. Banderowska kula trafiła go w płuco. Mężczyzna po kilku dniach zmarł.
Kamila Hermaszewska znalazła schronienie na plebani w Berezne, gdzie ks. proboszcz
 Rossowski zaopiekował się kobietą z siedmiorgiem dzieci.
W czerwcu 1945 roku rodzina Hermaszewskich wysiadła z transportu na stacji Wołów. Tutaj potoczyły się dalsze ich losy. Mirosław zrealizował swoje marzenie o lataniu. Został pierwszym i jedynym, jak dotąd, kosmonautą polskim.
W Moskwie
W lipcu 1978 roku przebywałem w Moskwie. Na wieść o tym, że polski kosmonauta razem z radzieckim kosmonautą Piotrem Klimukiem, wylądowali szczęśliwie na stepach Kazachstanu i przybędą do Moskwy, postanowiłem skorzystać z tej okazji i wziąć udział w spotkaniu.
Odbyło się ono w kinie Warszawa, natychmiast po przybyciu Hermaszewskiego do Moskwy. Sala wypełniona była młodzieżą i przedstawicielami zakładów pracy Przywitanie było bardzo serdeczne. Polski pilot- kosmonauta w dobrej kondycji fizycznej opowiedział o swoich wrażeniach z podróży kosmicznej, dziękował za możliwość jej odbycia dzięki współpracy ze Związkiem Radzieckim. W spotkaniu udział wzięła radziecka generalicja, ambasador Polski, przedstawiciele władz partyjnych i administracyjnych Moskwy.
Wraz z moim kolegą z Polskiego Radia w Warszawie, machnąwszy przed nosem ochroniarzom legitymacjami dziennikarskimi, weszliśmy na zaplecze, gdzie odbywało się kameralne spotkanie przy średnio zastawionych stołach. Goście wypijali zdrowie kosmonauty czystą „Stoliczną”. Hermaszewski  wychylał wodę mineralną. Zdołałem powiedzieć kosmonaucie, że jestem z Opola i zamienić kilka zdań.
Kosmonauta ucieszył się ze spotkania z rodakami i prosił, by przekazać za pośrednictwem  „Trybuny Opolskiej” serdeczności dla czytelników z Opolszczyzny.

Tadeusz Bednarczuk

 

foto: Powitanie M. Hermaszewskiego na zapleczu kina Warszawa w Moskwie

Przypomnijmy
Mirosław Hermaszewski urodził się 15 września 1941 roku w Lipnikach (wkrótce siedemdziesiąta rocznica urodzin). Lot kosmiczny na statku Sojuz 30 trwał od 27 czerwca 1978 godz. 17.27 do 5 lipca 1978 godz. 16.31. Odbyło się 126 okrążeń Ziemi. Po dwóch okrążeniach dołączono do stacji orbitalnej Salut 6. Hermaszewski odbył swój lot z  radzieckim kosmonautą Piotrem Klimukiem. Dublerem był Zenon Jankowski.  

 

Reklama