Udany transfer

0
barcickim.jpg
Reklama

Na początku maja do rządu wszedł nowy minister – Bartosz Arłukowicz. Ten powszechnie rozpoznawalny i niezwykle ambitny poseł o lewicowych poglądach zdecydował się wówczas opuścić klub SLD, by wpaść w objęcia Platformy i zająć bardzo prestiżowy fotel ministra od osób wykluczonych.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Złośliwcy do dziś twierdzą, że stanowisko, jakie przygotowano dla Arłukowicza było sztucznym tworem, stworzonym tylko po to, by uszczęśliwić nowy nabytek PO stosownymi godnościami i uposażeniem. Z perspektywy czasu widać jednak, że i ministerstwo było potrzebne, i minister wykazał się odpowiednimi kompetencjami. Z czystym sumieniem można stwierdzić, iż jest on jednym z niewielu, których dorobek rzuca się w oczy. Nie da się ukryć, że podopiecznych ministra ds. wykluczonych przybywa nam znacznie szybciej niż kolejnych kilometrów nowych   autostrad, czy np. szpitalnych łóżek. Dowodów wybitnych osiągnięć Arłukowicza nie trzeba daleko szukać – mamy je na własnym podwórku. Kierownik schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Pępicach obiektywnie potwierdza znakomite wyniki nowego dygnitarza najlepszego w demokratycznej III RP rządu i twierdzi nawet, że takiego natłoku podopiecznych i szczególnych wyzwań stojących przed schroniskiem nie notowano od dwudziestu lat.  W „Brzeskiej Regionalnej” napisano, że już w październiku brakuje tam opału i jest tak ciasno, że wkrótce bezdomni spać będą na korytarzach. Do wykluczonych zaliczyć można również tych, którzy mają jeszcze gdzie mieszkać, ale nie wiadomo, jak długo zdołają dach nad głową sobie utrzymać. Mam na myśli bezrobotnych. W dziedzinie utrzymania stopy bezrobocia na odpowiednio wysokim poziomie, adekwatnym do ambicji i możliwości nie tylko Arłukowicza, ale także pani Fedak i ministra Boniego również możemy mówić o nieprzeciętnych sukcesach. Mimo emigracji zarobkowej i tysięcy nowych miejsc pracy stworzonych w naszym powiecie i tuż za miedzą przez zagranicznych inwestorów, którzy sabotują ciężką pracę ww. ministrów i starają się bezrobotnym zorganizować jakieś zajęcie w swoich fabrykach nadal mamy 19,2% ludzi w wieku produkcyjnym zarejestrowanych w PUP-ie. I niech ktoś powie, że ministerstwo wykluczania społecznego nic nie robi. Uczciwą pracą uciekinier z SLD zapracował sobie na rządową limuzynę i inne stosowne do urzędu przywileje i doskonale wkomponował się ze swoim ministerstwem w rządowe tło.  Sam premier ponoć dostrzegł zaangażowanie i wyniki ministra z werwą i dużą dawką pozytywnej energii, bo zamierza go podobno wyekspediować do ministerstwa zdrowia, gdzie z podobnym zapewne zaangażowaniem wydłużać będzie kolejki do specjalistów i wywoływać pandemie. Wśród posłów Lewicy nie mógłby rozwinąć skrzydeł i osiągnąć aż tak wiele. Nawet gdyby Lewica wybory wygrała, to na wykazanie się umiejętnościami masowej produkcji wykluczonych nie miałby szans. SLD już się skompromitowało nieumiejętnością tworzenia tabunów bezdomnych, bezrobotnych i w inny sposób wykluczonych. Osiągnięcia kolejnych prawicowych gabinetów w tej materii pozostają poza naszym zasięgiem.
       Na podobną do Arłukowicza drogę wszedł ostatnio kolejny człowiek, który dzięki poparciu lewicowego elektoratu znalazł się w Sejmie. Nie trafił on co prawda na tak prestiżowe stanowisko jak „niedoceniany i marginalizowany” w SLD Arłukowicz, ale jako szeregowy poseł Ruchu Palikota może jeszcze wiele osiągnąć w arcyciekawym  towarzystwie, które cieszy się coraz większą popularnością. Jego nowy szef polityczne transfery określał do niedawna mianem „prostytucji”, ale zmienił zdanie, kiedy sam z usług prostytuujących się posłów zaczął korzystać. Ma już liberalne podejście także do tego typu nabytków.
       Jak widać bez możliwości zaciągu z lewicowych kuźni kadr nie byłoby żadnego ministra z osiągnięciami w obecnym rządzie, ani Janusz Palikot nie mógłby wykazać się kolejną zmianą poglądów o 180 stopni. To najlepszy dowód na to, że Lewica jest Polsce niezbędna.
Marcin Barcicki

 

Reklama