NFZ likwiduje przychodnię w Brzegu

0
DSC_0966__Kopiowanie___1600x1200_.jpg
Reklama

Choć gabinet urologiczny, mieszczący się w budynku Brzeskiego Centrum Medycznego, działa zaledwie od ośmiu miesięcy, lada moment zostanie zlikwidowany. Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia stwierdził, że działalność przychodni nie spełnia wymagań określonych w zarządzeniu.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Jeszcze do niedawna zarówno w Brzegu, jak i w powiecie, nie było żadnej przychodni urologicznej. Po kilku miesiącach stagnacji i poszukiwań znalazł się chętny, by taką przychodnię stworzyć. Przygotowano więc i odpowiednio wyposażono gabinet, podpisano stosowną umowę oraz kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. W lipcu 2011 roku ruszyła przychodnia urologiczna, gdzie co miesiąc przyjmowanych było średnio trzydziestu pięciu pacjentów. Wraz z nadejściem nowego roku podpisano kolejny kontrakt, na następne dwanaście miesięcy.
-Kontrakt nie był duży, bo opiewał na nieco ponad 4000 punktów, gdzie wartość jednej porady to 11 punktów. Świadczy to o tym, że miesięcznie można było przyjąć około 35 pacjentów – mówi Jacek Jastrzębski, urolog z brzeskiej przychodni. Po dwóch tygodniach działalności przychodni na nowym kontrakcie, do dyrektora Brzeskiego Centrum Medycznego wpłynęło pismo od NFZ, z informacją, że kontrakt zostaje odwołany. Dziś, na drzwiach gabinetu można przeczytać informację, że przychodnia funkcjonować będzie tylko do końca miesiąca. Głównym powodem jej zamknięcia są wymagania, jakie nałożył na nią NFZ.
– Aby przychodnia mogła dalej działać, to zgodnie z wymaganiami Narodowego Funduszu Zdrowia, musiałaby być czynna co najmniej trzy razy w tygodniu, przez cztery godziny dziennie– tłumaczy Jacek Jastrzębski. – To oznacza, że dziennie musiałbym przyjąć jedynie dwóch, góra trzech pacjentów – dodaje urolog.
Oprócz tego powinna zostać wyposażona w specjalistyczny sprzęt, który, jak twierdzi lekarz, w gabinecie jest zupełnie niepotrzebny, a przydaje się jedynie na oddziałach szpitalnych. Lekarze jednoznacznie twierdzą, że wymagania, jakie postawił przed nimi Narodowy Fundusz Zdrowia, to spisek, przeciwko funkcjonowaniu małych przychodni, działających na terenie małych miasteczek. Walka z Funduszem, to walka z wiatrakami. BCM od dłuższego czasu toczy bój z Funduszem o przychodnię. Jak na razie bezskutecznie.
-Nie ma takiej możliwości, by lekarz przychodził do pracy i siedział bezczynnie, nie mogąc przyjmować pacjentów, bo kontrakt jest zbyt mały – mówi dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego, Mariusz Grochowski. – To są jakieś irracjonalne wymagania ze strony Funduszu – dodaje dyrektor.
Nie ma szans na zwiększenie kontraktu dla brzeskiej przychodni, nie ma także możliwości spełnienia wszystkich przedstawionych wymogów, bo żaden lekarz nie zdecyduje się na pracę w tak mały wymiarze godzin, trzy dni w tygodniu. Brzeskich pacjentów czeka więc spora zmiana. Wizyty umówione na kolejne kilka miesięcy, muszą zostać odwołane. Dyrektor brzeskiego szpitala twierdzi, że zachowanie Funduszu jest nieodpowiedzialne. Podobnie myśli doktor Jastrzębski.
– Ja tutaj mam pacjentów z poważnymi schorzeniami: z rakiem, z kamicą nerkową. Przeważnie są tu ludzie starsi, gdzie dla nich wyjazd do Opola czy Wrocławia, to naprawdę ogromna wyprawa, często nie do zrealizowania. I tylko o dobro tych ludzi chodzi  – tłumaczy urolog.
Narodowy Fundusz zdrowia nie chce komentować sytuacji. Sprawa jest już zamknięta. Niestety na terenie powiatu brzeskiego nie ma już więcej żadnej przychodni urologicznej. Pacjenci będą więc zmuszeni leczyć w innych miastach, głównie w Opolu. Mogą także skorzystać z prywatnych wizyt, gdzie jedna taka to koszt średnio stu złotych, co dla niektórych pacjentów będzie dużym utrudnieniem w pokonywaniu choroby. ks
 

 

Reklama