Nadludzie

0
Reklama

 

Jakieś dwa tygodnie temu pewna nobliwa pani, jak zwykle zatroskana sprawami „lokalnej wspólnoty”, na łamach organu prasowego miejscowej PO (czyli „Gazecie Brzeskiej”) oznajmiła, że „zbliża się ku końcowi czas letniej kanikuły”, a co za tym idzie „władze miejskie wracają do pracy, co ma też odzwierciedlenie w lokalnej prasie”.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Jakieś dwa tygodnie temu pewna nobliwa pani, jak zwykle zatroskana sprawami „lokalnej wspólnoty”, na łamach organu prasowego miejscowej PO (czyli „Gazecie Brzeskiej”) oznajmiła, że „zbliża się ku końcowi czas letniej kanikuły”, a co za tym idzie „władze miejskie wracają do pracy, co ma też odzwierciedlenie w lokalnej prasie”. Po tych „odkrywczych i przenikliwych” stwierdzeniach, wielce szanowna pani skupiła się na naszej gazecie zarzucając, że "tylko „Panorama" skupiała  uwagę  publiczną na sprawach łatwych, prostych i przyjemnych”. Według niej, „sprawy trudne, a często bulwersujące toczyły się nurtem utajnionym, jakby podziemnym i dopiero zaczynają wychodzić na jaw”. Dalej w swoim tekście skupia się, między innymi na stanowiskach, działaniach i oświadczeniach jednego z miejscowych radnych PO. Cóż, wziąłem sobie do serca ten zarzut. Postanowiłem też zająć się wakacyjnymi działaniami kogoś z miejscowej PO, aby „sprawy trudne” nie musiały się  już „toczyć nurtem utajnionym”. Przez wzgląd na moją osobistą sympatię, a także z szacunku do struktury brzeskiej PO, zająłem się jej przewodniczącym. Okazało się, że radny Puszczewicz faktycznie w wakacje jakby mniej zajmował się kreowaniem nowych aferek, a bardziej, można by rzec, pracą u podstaw. W połowie wspomnianej kanikuły postanowił się troszkę polansować. Poprosił o pomoc swojego kolegę, tak jak on emerytowanego funkcjonariusza Służby Więziennej, niejakiego Lesia Juliusza Tomczuka (dla niewtajemniczonych: to nasz były kolega redakcyjny, który określa mnie teraz pieszczotliwie i bardzo inteligentnie mianem „swołoczy”). No, i panowie wysmażyli wspaniałe letnie danie. Mogliśmy je podziwiać na łamach organu PO. Postanowili do lansu wykorzystać pielgrzymów. Lesio Juliusz nazwał ich pątnikami, porobił zdjęcia i wspaniale opisał. Tekst, który popełnił, nie wiedzieć czemu, nazwał reportażem. Z jego lektury (na szczęście dla czytającego tekst jest króciutki) dowiedzieć się można, że radny powiatowy os
obiście „dokarmiał” pielgrzymów w liczbie ponad siedmiuset sztuk. Potwierdzić miały to zdjęcia. Na jednym można podziwiać radnego wydającego kiełbaskę, a na drugim jego samego już w trakcie … konsumpcji. Naprawdę urocze!!! Piękny sposób ocieplania wizerunku radnego. Poziomem, pomysłem i wykonaniem prawie na równi ze sławnymi już skanami podpisów najważniejszych osób w naszym kraju, rzekomo popierających Puszczewicza w ostatniej kampanii wyborczej, kiedy to kandydował na stanowisko burmistrza. 

Ponieważ obecnie trwa w Londynie paraolimpiada i nasi sportowcy mają już tam dość pokaźne zdobycze, a działania radnego i jego kolegi od dłuższego czasu przypominają coś na kształt nieustającej politycznej paraolimpiady, uważam, że im też należą się medale. Powinni otrzymać medal z najcenniejszego kruszcu. Złoty medal drużynowy za niebywałe osiągnięcia w „wioskowym marketingu politycznym” z uwzględnieniem zwłaszcza osobliwego i „wielce subtelnego” charakteru ich działań. W kategoriach indywidualnych też przyznałbym im złoty. Radnemu Puszczewiczowi w kategorii „unoszenia się ponad innymi” oraz za „twórcze podejście” do kompetencji radnego. Okazuje się bowiem, że radny w czasie wakacji nie tylko tak doskonale „ocieplał” swój wizerunek ale też pracował „dla aferek”. Wysmażył na początku sierpnia wniosek do prokuratury o uznanie Rady Powiatu Brzeskiego jako pokrzywdzonego w toczącej się sprawie związanej z przetargami budowlanymi. W odpowiedzi dostał oczywiście odmowne postanowienie. Co ciekawe w tym postanowieniu, to jego końcowe uzasadnienie, w którym wskazano – cytuję: „…na kwestię uprawnienia Krzysztofa Puszczewicza jako radnego powiatu i pojedynczego członka rady powiatu do złożenia niniejszego wniosku w imieniu całej Rady Powiatu Brzeskiego, w sytuacji gdy w sprawie nie zostało wyrażone stanowisko całej rady. Na marginesie zaznaczyć jedynie należy, iż Krzysztof Puszczewicz nie dołączył żadnego upoważnienia do reprezentowania rady…”. Konkluzja końcowa również nie pozostawia złudzeń co do wiedzy merytorycznej wnioskującego. Czytamy bowiem dalej, że bez względu na to, czy rada poparłaby jego wniosek (gdyby taki, oczywiście, złożył) to: „… nie zmienia to faktu, iż Rada Powiatu Brzeskiego nie jest organem uprawnionym do reprezentowania powiatu na zewnątrz…”. Czyli co? Radny poczuł się „nadstarostą”, „nadradnym” albo „nadprzewodniczącym”?  Zapomniał się bidulek w swych poszukiwaniach aferek, czy już lewituje? Julkowi Lesiowi, aby nie czuł się w „teamie” niedowartościowany, należy się także złoty medal. Powinien go otrzymać za wierną i wnikliwą lekturę Panoramy. Okazuje się bowiem, jeśli wierzyć w to, co wypisuje na swojej stronce (nie wiedzieć czemu nazywanej przez niego portalem miejskim), że czyta uważnie naszą gazetę tysiące kilometrów od Brzegu, bo nawet w Ułan Bator. To miłe. Dziękujemy ci, Julku! Nie wiem, czemu jednak mam jedną malutką, drobniutką wątpliwość… Skoro jego kolega poczuł się „nadstarostą”, to on mógł stać się czymś w rodzaju „nadpodróżnika”, który zwiedza dalekie kraje, ale tylko wirtualnie.  Za dużo niejasności! Dość tych medali! Ja już wolę się emocjonować na przykład tym, że jeden z brzeskich zespołów  jest wysoko w programie „Mam Talent”, albo że jedna z brzeżanek wygrała „Perfekcyjną Panią Domu”. „Sprawy trudne, a często bulwersujące” zostawmy takim „specjalistom” jak Lesio czy Krzysio. Wszak dużo medali jeszcze do zdobycia…
Zygmunt Stary

 

Reklama