Armin Niemiłosierny

0
Reklama

 Dzisiejszy felieton piszę z duszą na ramieniu. Może to już ostatni tekst w moim życiu? Nie wykluczam, że mocarni brzeżanie wyślą mnie do piekła. Pojdę tam, gdzie człowiek, nieważne, czy leży, czy chodzi, czy stoi – to i tak… siedzi. Przywdzieję pasiaki i będę oglądał niebo zza krat.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Dzisiejszy felieton piszę z duszą na ramieniu. Może to już ostatni tekst w moim życiu? Nie wykluczam, że mocarni brzeżanie wyślą mnie do piekła. Pojdę tam, gdzie człowiek, nieważne, czy leży, czy chodzi, czy stoi – to i tak… siedzi. Przywdzieję pasiaki i będę oglądał niebo zza krat.

To oczywiście czarny humor, w stylu Rolanda Topora. Nie boję się pryczy, ani drelichu i nie dlatego, że wiem jakie to luksusy – wciąż chcę wierzyć, że do końca jeszcze nie zwariowaliśmy. Sąsiadka z dzieciństwa przyłapawszy mnie (nieletniego recydywistę) na kradzieży truskawek, zwykła mawiać: Lesiu, ty kiedyś skończysz w więzieniu. Po latach przyznaję – to było proroctwo. W tym przeklętym miejscu tkwię dzisiaj po uszy, choć trochę z innego imperatywu. Kryminałem nikt mnie nie zahuka, bo wiem, że choć w realu bywa on odhumanizowany, w założeniach jest humanitarny. I trzymajmy się tego.

Skąd ten zakratowany nastrój? Otóż przyswoiłem wywiad z Maciejem Arminem Stefańskim, pomieszczony w ostatniej Panoramie Powiatu Brzeskiego (dla skomputeryzowanych link: http://panorama.info.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=526&Itemid=1 ).

 

 

Brzeski starosta rzecze: „/…/w kampanii wyborczej byłem perfidnie i oszczerczo atakowany przez Janusza Jakubowa. Bez skrupułów pomawiał mnie w swoich oświadczeniach. Pisał na przykład o rzekomej kradzieży pieniędzy w szkole w Bąkowicach. Ja wiedziałem, co się tam stało. Teczka IPN-u, dotycząca mojej osoby, ewidentnie to potwierdza. W dokumentach tych widać, że wobec mnie SB dopuściła się w Bąkowicach prowokacji. To potwierdza też, że zarzuty Jakubowa były wyssane z brudnego palca. To były zwyczajne kłamstwa. Byłem, co także te dokumenty potwierdzają wielokrotnie, szantażowany, inwigilowany, straszony więzieniem i namawiany do współpracy ze służbami. Jednak nie złamałem się, nie współpracowałem. i cieszę się, że taka teczka ocalała. Nikt nie będzie mógł mnie już w tak bezczelny sposób pomawiać. Zawsze wierzyłem, a czasem nawet z pokorą się godziłem, z głosem ogółu. Wyborcy, nie oddając głosów na Jakubowa, już w jakiś sposób go ukarali i oczyścili naszą lokalną scenę polityczną. Mimo tego wytoczyłem proces cywilny przeciw Jakubowowi. W sądzie udowodnię swoje racje i ten człowiek raz na zawsze zniknie z życia publicznego. Tacy ludzie nie powinni brać udziału w naszym życiu politycznym. Nie można pomówieniami i kłamstwami dążyć do wyeliminowania przeciwników politycznych. Nie może być tak, że publikacjami prasowymi zawierającymi oszczerstwa niszczy się uczciwych ludzi.”.

Uff! Zaraz, zaraz… OK. Uspokójmy się, odrzućmy emocje.

Cóż za poplątanie z pomieszaniem? Tryumf, nienawiść, zemsta. I kto to mówi? Człowiek nie byle jaki, polityk piastujący eksponowany urząd z dużymi możliwościami. Już uwierzyłem, że brzeski starosta, po czteroletnim niebycie, odrzucił uprzedzenia wobec przeciwników politycznych. Jakiś czas temu w Panoramie przeczytałem, że teraz z dużą rezerwą odnosi się do publikacji na swój temat. Ma dystans do dziennikarskich wynurzeń i, jako osoba publiczna, godzi się na surowy osąd. A tu taka broszka! W najnowszym wywiadzie znowuż widzimy człowieka niedużego, który na dodatek przykląkł. Czy aby nie po to, by wzrostem nie odróżniać się od braci-założycieli IV RP?

Niekwestionowany przez większość Polaków autorytet, prof. Władysław Bartoszewski na pytanie jakiegoś reportera, czy można go obrazić, we właściwym dla sobie stylu skwitował: „A czy jak pana pijany obrzyga w autobusie, to pan jest obrażony?”. Otóż mnie nie można obrazić, mnie można obrzygać.
Czy z pobrudzonym garniturem trzeba zaraz zasuwać do sądu, może wystarczy pralnia? Wytrawny polityk winien na co dzień przywdziewać coś w rodzaju ortalionu/ceraty/papy – nieprzemakalne – łatwo zmywalne wdzianko.

A co z miłosierdziem?! – pytam.

Kiedy oglądam twarze prawych i sprawiedliwych, w technologii high-definition, gdzie nie umknie żaden wągier, żadna brodawka i żaden żenujący włosek w nosie – widzę, co? Miłość bliźniego! Miłosierdzie zalewa wszystkich, zwłaszcza właścicieli anten do odbioru TV Trwam. Spójrzmy na wybranych: Joachim Brudziński, Jacek Kurski, Zbigniew Girzyński – jak im patrzy z oczu? No, przecież – umiłowanie narodu. Nieliczna w tym gronie kobieta – Jolanta Szczypińska, pielęgniarka z wyuczenia, czyż nie okazuje zrozumienie siostrom w kitlach, zarabiającym po 998 zł miesięcznie minus pożyczka zakładowa? Już nie chce mi się wspominać o zawsze uśmiechniętym Zbigniewie Romaszewskim oraz Antonim Macierowiczu. Jest z kogo czerpać.

Zawzięcie się na Janusza Jakubowa jest dowodem bezguścia. Polityk Maciej Armin Stefański do czarnych lakierek włożył białe skarpetki, a to wiocha. Ciąganie po sądach profesora liceum będącego „jednostką powiatową” może być poczytane, jako mściwość na człowieku zależnym od mściciela.

Inny znany „miłosiernik” Stefan Niesiołowski powiedział niedawno: „w każdym mieście powinien być pomnik Jarosława Kaczyńskiego, najlepiej, ze względów biologicznych, na koniu”. Per analogia – czyż nie należałoby zacząć zbierać na monument uwieczniający Tryumfalnego Armina, spoglądającego w bezkres powiatu, przygniatającego butem żmiję o twarzy prowincjonalnego nauczyciela?

Leszek Tomczuk
Reklama