Wizyta Zygmunta Chajzera w grodkowskim SOSW

0
z1.JPG
Reklama

Specjalny Ośrodek Szkolno – Wychowawczy w Grodkowie miał w ostatnim czasie okazję gościć znanego dziennikarza i prezentera telewizyjnego Zygmunta Chajzera.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Była to jego kolejna wizyta w tej placówce. Wraz z wicestarostą Ryszardem Jończykiem zwiedzili pomieszczenia grup wychowawczych oraz nowo powstałe klasy i pracownie terapeutyczne, które zostały zagospodarowane w pozostałej części dawnego internatu Zespołu Szkół Rolniczych. W rozmowie z pracownikami Ośrodka Zygmunt Chajzer opowiedział o swoich wrażeniach z wizyty i spotkania z wychowankami.

Jak widzi Pan, po tych kilku wizytach w naszej placówce, pracę pedagogów z dziećmi niepełnosprawnymi?
Zygmunt Chajzer: Po raz pierwszy po remoncie miałem przyjemność zwiedzić placówkę. Jestem pod dużym wrażeniem i bardzo gratuluję. Nie dość, że jest pachnąco, czysto i świeżutko, to wyczuwa się tu atmosferę serdeczności. To co natychmiast rzuca się w oczy, to serdeczność i otwartość wychowanków. Byłem trochę zaskoczony, że wszystkie dzieci chcą nagle się przytulać. To znaczy, że zostały nauczone otwartości w stosunku do osób, które przychodzą do nich z zewnątrz. Gdyby im nie zostało przekazane, że wobec drugiej osoby trzeba być otwartym, szczerym, że generalnie spotyka się dobrych ludzi na swojej drodze, to pewnie by się tak nie zachowywały. To jest państwa ogromna zasługa.

Więc nie odczuwa Pan, że nasi wychowankowie są zamknięci?
Zygmunt Chajzer: Ja sobie zdaję sprawę, że macie tutaj dzieci autystyczne. Są to dla mnie nowe doświadczenia, ponieważ nie mam na co dzień kontaktu z takimi osobami. Widać natomiast, że wasi podopieczni są otwarci. Mała Weronika, która bez przerwy się uśmiecha, chciałaby pewnie bardzo dużo powiedzieć, ale nie potrafi, natomiast całą sobą przekazuje radość i to jest bardzo wzruszające.

Czy głosy mówiące o łączeniu takich dzieci w integracyjne klasy, to według Pana właściwa ich rewalidacja, czy jednak takie placówki jak nasza mają sens istnienia?
Zygmunt Chajzer: Zdecydowanie ma sens istnienie takiej placówki, w której dzieci poddawane są działaniom terapeutycznym, ale też równocześnie uczone są podstawowych czynności życiowych, które będą im na co dzień bardzo potrzebne: jak zachować się w kuchni, w łazience, w toalecie, jak w taki minimalny sposób zadbać o siebie. Pewnie w placówkach integracyjnych byłoby to trudne zadanie. Być może dla dzieci pełnosprawnych nie bardzo byłoby zrozumiałe, dlaczego właściwie te „inne” dzieci uczy się tego, co dla nich jest oczywiste i naturalne. Myślę więc, że wejście tych dzieci w taki normalny, dorosły świat i tryb życia, musi być poprzedzone ich przygotowaniem, aby nie doszło do zderzenia, niezrozumienia i rozczarowania, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.

Czyli integracja, ale powoli?
Zygmunt Chajzer: Integracja, oczywiście tak! Nie można zrobić getta, nie można wyrzucić tych dzieci na margines. Ale ta integracja powinna być przygotowana – z jednej i z drugiej strony. Do tego spotkania ze światem zewnętrznym dzieci autystyczne, dzieci z problemami, powinny być przygotowane i ten świat również powinien dowiedzieć się dlaczego dziecko krzyczy, dlaczego nagle zachowuje się dziwnie. To wymaga bardzo dużej pracy z obu stron.

Czy przeniesienie grup wychowawczych i część oddziałów szkolnych do budynku w pobliżu dwóch szkół LO i Zespołu Szkół Rolniczych było Pana zdaniem dobrym pomysłem?
Zygmunt Chajzer: Myślę, że jest to bardzo dobre miejsce. Wspólne imprezy, spotykanie się, obserwacja – to wszystko z pewnością daje efekty. Gdyby się zdarzyło tak, że uczniowie spotykają się raz i tylko przy okazji jakiegoś wydarzenia, nie mają ze sobą żadnego wcześniejszego kontaktu, nie widzą się, nie obserwują, nie wiedzą nic o sobie nawzajem, to mógłby to być duży problem. Wszystko musi być przygotowane, bez gwałtownych zderzeń.

Miał Pan okazję zobaczyć nasz bożonarodzeniowy program, a także wręczanie dyplomów naszym uczniom za zdobycie czołowych miejsc w różnorodnych zawodach sportowych i konkursach poza placówką. Czy, według Pana, uczniowie niepełnosprawni będąc w klasach integracyjnych, mają takie możliwości rozwoju i osiągania sukcesów? (Ich szkoły nastawione są na sukcesy i dlatego zawsze sprawniejsi i zdolniejsi będą reprezentować szkołę na zewnątrz. Czy nie jest to dla nich krzywdzące i stresujące?)
Zygmunt Chajzer:
Myślę, że jest to decyzja rodziców. Nie naciskałbym ani w jedną, ani w drugą stronę. Rodzice powinni otrzymać informację na ten temat. Powinni wiedzieć, co dla dziecka i jego rozwoju znaczy bycie w szkole integracyjnej, co mu to daje, jakie są tego plusy i minusy, a także jakie są plusy i minusy bycia w placówkach specjalnych (bo niewątpliwie z każdej ze stron są plusy i minusy). To jest decyzja rodziców, przy czym, powinni mieć pełną świadomość, jakie są konsekwencje bycia w danej placówce. Każdy powinien to przeanalizować we własnym sumieniu i zdecydować, co dla jego dziecka jest najlepsze.

z1.JPG

Reklama