„Śmieciowe” fakty w Brzegu

0
odpad__800x600_.jpg
Reklama

W Brzegu powinniśmy za wywóz odpadów płacić mniej więcej tyle, co w pobliskiej Oławie. Kwota powinna oscylować między 14 a 16 złotych od jednoosobowego gospodarstwa. Dlaczego tak nie jest? Wszystkiemu winna uchwała Rady Miejskiej z lutego br., kiedy to Rada niemal jednogłośnie uchwaliła dużo niższe stawki, a regulamin wywozu odpadów ustaliła na bardzo wymagającym poziomie. Przetarg boleśnie zweryfikował te ustalenia i rozpoczęło się szukanie winnego. A problem, niestety, nie znika, a wręcz przeciwnie narasta.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

 

Miało być pięknie, a jest jak … zwykle
„…Do tej pory tylko co czwarty z nas płacił za wywóz odpadów, a blisko 1/5 śmieci w Polsce trafiała na dzikie wysypiska. Wszystko ma się zmienić dzięki rewolucji "śmieciowej"…” – tak na stronie www.premier.gov.pl zachwalano zmiany, które wprowadzała nowa ustawa o gospodarowaniu odpadami. „… Dzięki nowym przepisom mamy szansę osiągnąć europejskie poziomy odzysku i recyklingu (teraz w Polsce 71% śmieci trafia na wysypiska, a 11% do recyklingu, np. w Niemczech 0,5% -na wysypiska, 45% -do recyklingu). Spełnimy także zobowiązania, jakie nakłada unijna dyrektywa w sprawie odpadów (dyrektywa 2008/98/WE z 19 listopada 2008 r.) oraz unikniemy wysokich kary dla Polski….” – a tak uzasadniano potrzebę tych zmian. Jak wyszło? Jak zwykle… W całym kraju mamy falę podwyżek za wywóz śmieci. Do tego stopnia, że wywołało to w skali całego kraju efekt inflacyjny ponad dwukrotnie większy niż przewidywali eksperci. Jak podał GUS, za wywóz śmieci trzeba było płacić w lipcu br. o 47,6% więcej niż miesiąc wcześniej. Inflacja zamiast spodziewanych 0,5 procenta wyniosła w lipcu 1,1 procenta. Według ekspertów opłata za śmieci odpowiada za mniej więcej 0,4 punktu procentowego inflacji.

 

Miało być taniej, a jest drożej
Dlaczego po wprowadzeniu nowego systemu gospodarowania odpadami płacimy więcej? Każdy sobie zadaje pewnie to pytanie. Odpowiedź jest banalnie prosta. Do tej pory w całym kraju prowadziliśmy tzw. „rabunkową” gospodarkę odpadami. 96 procent odpadów w skali całego kraju trafiała po prostu do przysłowiowego „dołu”, czyli na wysypiska. Był to najtańszy z możliwych sposobów gospodarowania odpadami. Segregacja była fikcją. Nawet jeśli w jakichś gospodarstwach domowych jej dokonywano, to zazwyczaj firmy zbierające odpady wrzucały je do jednego kontenera w transporcie, mieszając całość. Bardziej opłacało się im zmieszanie całości i ewentualne odzyskanie tego, co cenniejsze (PET-y, puszki lub złom), a potem wywiezienie całości na wysypisko. Ceny za wywóz odpadów były najczęściej uzależnione od ich objętości. Płaciliśmy za pojemnik. W samodzielnych gospodarstwach domowych (domki jednorodzinne) średnio taka opłata wynosiła od 60 do 90 złotych miesięcznie. Inaczej było w budynkach wielorodzinnych (wspólnoty albo spółdzielnie). Tam również płacono za pojemność, ale cena dużych kontenerów rozkładała się na poszczególne gospodarstwa domowe i średnio na osobę wynosiła od 7,5 do 9 złotych. Nowy system zmienił to całkowicie. Zamiast dotychczasowego jednego pojemnika na odpady, w zależności od regulaminu ustalonego przez radę gminy, mieliśmy śmieci wyrzucać do kilku (w Brzegu do 4). To w oczywisty sposób podraża wywóz odpadów, wielokrotnie zwiększając częstotliwość transportu śmieci. Ustawa nakazała także wprowadzenie jednolitej opłaty dla wszystkich mieszkańców danej gminy. Rady gmin mogły ustalić taką opłatę stosując różne kryteria. Mogły ją uzależnić od liczby mieszkańców zamieszkujących daną nieruchomość, od ilości zużytej wody albo powierzchni lokalu mieszkalnego. W przypadku gospodarstwa domowego można było ustalić również jedną stawkę od całego gospodarstwa domowego. W naszym mieście rada zdecydowała się na uzależnienie tej opłaty od liczby mieszkańców w danej nieruchomości. Przy tak przyjętej zasadzie naliczania opłaty najwięcej „zyskali” mieszkańcy samodzielnych lokali – dla nich opłata zmalała, a dla zamieszkujących nieruchomości wielorodzinne opłata wzrosła.

 

Diabeł tkwi w … regulaminie
Główny problem, jaki powstał w trakcie uchwalania opłat, związany był z jej wielkością oraz trybem ustalania. W nowej ustawie, co wiele samorządów kwestionowało, ustawodawca nakazał kuriozalny sposób ustalania opłaty za wywóz śmieci. Najpierw miała rada zdecydować o jej wielkości, a dopiero potem miały odbywać się przetargi dla firm zainteresowanych usługą odbioru odpadów. Ciężko zatem było ustalać realną stawkę, nie wiedząc, jak naprawdę mogą się kształtować ceny za wywóz odpadów w nowym systemie, stworzonym przez ustawę. Dlatego radni gmin Brzeg, Lubsza i Skarbimierz pod koniec ubiegłego roku dostali opracowanie stworzone przez ekspertów (ekonomiści, prawnicy i naukowcy z Politechniki Wrocławskiej). Dla Brzegu przewidzieli oni średnioroczny koszt gospodarowania odpadami w wysokości 7.585.270 zł. Wynikał on z proponowanego przez nich regulaminu wywozu odpadów, który zakładał między innymi cotygodniowe odbiory dwóch frakcji odpadów, czyli bioodpadów oraz tzw. pozostałych odpadów. Innymi słowy te dwie podstawowe frakcje odpadów już na wstępie generują w przybliżeniu dwukrotnie większy koszt transportu niż w dotychczasowym (bez sortowania) systemie. Do tego dochodziły jeszcze pozostałe frakcje odpadów, czyli szkło oraz tzw. odpady zmieszane, które w mniejszej częstotliwości miały być wywożone. Cały system również dodatkowo obciążały koszty utworzenia tzw. PSZOK, czyli Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych – to miejsce, w którym mieszkańcy mogą zostawić wytwarzane przez siebie, selektywnie zebrane odpady komunalne (między innymi: odpady wielkogabarytowe, zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny czy zużyte baterie i akumulatory). Regulamin i wynikające z niego kwoty przełożyły się na bardzo wysokie stawki opłaty za wywóz odpadów. Odpowiednio wyniosły one: 19 złotych dla 1-osobowego gospodarstwa, 38 dla 2-osobowego, 56 dla 3 osobowego i 75 złotych dla cztero- i więcej osobowego). Dla większości radnych takie stawki były drastycznie za duże. Przez prawie dwa miesiące dyskusji ustalili więc zupełnie inne. Niestety, z protokołów sesji i komisji nie wynika żadna merytoryczna dyskusja. Zamiast skupić się na zmianie regulaminu wywozu odpadów, który mógł zakładać mniejszą częstotliwość ich odbioru, a tym samym zmniejszyć stawkę opłaty, radni skupili się na kwestionowaniu wyliczeń ekspertów. W efekcie ustalili stawkę najniższą w powiecie (średnio na mieszkańca 8,30 złotych – patrz tabela obok), która od wyliczeń ekspertów była mniejsza o prawie cztery miliony złotych rocznie i wynosiła dla poszczególnych gospodarstw domowych odpowiednio: 10, 20, 30 i 31 złotych. Regulamin nie został, niestety, zmieniony i w oparciu o niego został ogłoszony przetarg. Niestety, oferta firmy, która jako jedyna zgłosiła się do przetargu, niewiele odbiegała od wyliczeń ekspertów.

 

Porównanie stawek w sąsiednich gminach z regionu gospodarki odpadami wywożących odpady do Zakładu Gospodarowania Odpadami w Gać.
 
 
Brzeg
Lubsza
Skarbimierz
Związek Ślęza Oława
Oława
Gosp. 1 os.
10 zł
15 zł
9 zł
12,50 zł
12 zł.
Gosp. 2 os.
20 zł
25 zł
18 zł
25 zł
24 zł.
Gosp. 3 os.
30 zł
33 zł
22,50 zł
37,50 zł
36 zł.
Gosp. 4 os.
31 zł
42 zł
27 zł
50 zł zł
48 zł.
Gosp. 5 os.
31 zł
42 zł
31,50
62,50 zł
60 zł.
Gosp. 6 os.lub więcej
31 zł
42 zł
33,30 zł plus za każdą następną osobę 1,80 zł
62,50 zł
72 zł
Bio- odpady
1 na tydzień
1 na dwa tygodnie
 
1 na dwa tygodnie
1 na dwa tygodnie
Szkło
1 na kwartał w jednorodzinnej 1 na miesiąc w wielorodzinnej
1 na kwartał
 
 1 na kwartał dla jednorodzinnych;
1 na miesiąc w wielorodzinnych
1 na kwartał dla jednorodzinnych;
1 na miesiąc w wielorodzinnych
Pozostałe
1 na tydzień
1 na dwa tygodnie
 
 1 na dwa tygodnie w jednorodzinnych
1 na tydzień w wielorodzinnych
1 na dwa tygodnie w jednorodzinnych
1 na tydzień w wielorodzinnych
Uwagi
 
Przeważająca część osób deklaruje samodzielne zagospodarowanie odpadów bio
Od VII-IX dwa razy w miesiącu, a od X-XII raz w miesiącu z osiedla Skarbimierz trzy razy w tygodniu
 
 
 
Należy zwrócić uwagę, że na obszarach wiejskich produkuje się dużo mniej odpadów niż na obszarach miejskich szczególnie, że na większości gospodarstw z obszarów wiejskich nie trzeba odbierać odpadów bio.

 

Kto ma zjeść tę żabę?
Kiedy dobiegała końca procedura przetargowa, nagle okazało się, że decyzja radnych daleko odbiega od rzeczywistości. Okazało się, że ustalone stawki nawet nie pokrywają kosztów związanych z odbiorem śmieci na starych zasadach (niesegregowanie). Przewodniczący Rady dosyć trafnie podsumował całą sytuację mówiąc, że „trzeba zjeść teraz tą żabę”. Powstał jednak nowy problem. Jak zwykle w takich sytuacjach zaczęto szukać winnego, zamiast rozwiązywać problem. Dodatkowy problem to fakt, że zbyt niskie stawki za pierwsze trzy miesiące obowiązywania nowej ustawy w systemie za wywóz odpadów nie rekompensowały nawet wywozu odpadów według starych zasad. W założeniu ustawy, system gospodarowania odpadami miał się sam finansować, czyli stawki miały być adekwatne do rzeczywistych kosztów odbioru odpadów. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której, aby zbilansować system należy znacznie podnieść w ciągu ostatnich 3 miesięcy br. opłaty za śmieci, aby od stycznia z powrotem zmniejszyć je do rzeczywistych wielkości. Dlatego nagle stało się ważne „kto ma zjeść żabę”, a nie, co zrobić, aby uniknąć drastycznych podwyżek. W takich sytuacjach najczęściej, dla niektórych radnych, winny jest burmistrz. Inni szukali „winy” po stronie ZHK, czyli firmy, która wygrała przetarg. W trakcie takich dyskusji często pokazywano różne wyliczenia, nierzadko kompletnie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

 

Winne ZHK?! A stawki są dobre?
Skoro w Lubszy czy Skarbimierzu mogą obowiązywać niskie stawki, to dlaczego w Brzegu nie? Tak wielu radnych próbowało zaklinać rzeczywistość. Wystarczy jednak dokładniej przyjrzeć się stworzonemu przez Radę dotychczasowemu regulaminowi wywozu odpadów, aby tą tezę obalić. Oczywiście, w dużym uproszczeniu z regulaminu wynika, że na terenie Brzegu zachodzi konieczność co najmniej dwóch kursów tygodniowo, bowiem zabierać trzeba osobno frakcję bioodpadów i osobno odpadów pozostałych. Oznacza to, że średnio należałoby wywozić odpady 8 razy w miesiącu. A na przykład w gminie Lubsza, zgodnie z uchwalonym tam regulaminem, odpady trzeba wywozić tylko co dwa tygodnie, co daje wywóz cztery razy w miesiącu. Jeśli jeszcze dodamy, że ponad 90% mieszkańców gminy Lubsza nie produkuje bioodpadów (tak zadeklarowało), powoduje to wywóz w zaokrągleniu trochę więcej niż dwa razy w miesiącu i to dużo mniejszej ilości odpadów. Podobnie jest w gminie Skarbimierz, stawka jest niewiele niższa niż w Brzegu, a oprócz osiedla Skarbimierz, czyli w przeważającej części gminy – nie produkuje się bioodpadów. Odpady wywozi się w miesiącach VII-IX dwa razy w miesiącu, a od X-XII jeden raz w miesiącu. Innymi słowy w Brzegu mamy osiem razy większą częstotliwość wywozu oraz dużo większą ilość odpadów, a stawkę za wywóz tylko około 15% większą niż w Skarbimierzu.
Dlaczego więc ZHK w przetargu w Brzegu zaoferowała tak wysoką cenę w przeliczeniu na mieszkańca, a na przykład w Lubszy o wiele niższą? Winne jest ZHK?! Wystarczy przecież podzielić zaproponowane przez ZHK kwoty w przetargach przez ilość mieszkańców i otrzymamy różnice, która pokazuje, że oferta dla Brzegu jest dużo wyższa. Dlaczego w Lubszy można ją odbierać za nieco ponad 10 złotych a w Brzegu za ponad 13złotych? Znowu, niestety, kłania się uchwalony przez Radę regulamin oraz wynikająca z niego specyfikacja do przetargu. W szczególności częstotliwość wyjazdów po śmieci, bo to głównie wpływa na cenę. Trzeba po prostu uwzględnić kilka dodatkowych informacji i dodać je do tej kalkulacji. Na terenie gminy Lubsza ponad 90% gospodarstw zadeklarowała, że nie potrzebuje odbierania frakcji odpadów biologicznych. W związku z tym, mimo obowiązujących w regulaminie czterech wyjazdów po dwie frakcje, jedna z nich faktycznie jest odbierana dwukrotnie, a druga (bioodpady) też, ale co dwa tygodnie tylko od mniej niż 10 % mieszkańców. Można zatem dokonując również pewnego uproszczenia stwierdzić, że średnio do każdego mieszkańca samochód spółki ZHK jeździ 2,2 razy w miesiącu.
Porównajmy to z Brzegiem, dokonując podobnego uproszczenia. Załóżmy nawet na wyrost, że ¼ gospodarstw w Brzegu też nie produkuje odpadów biologicznych – co jest założeniem bardzo (!!!) naciąganym, bo w rzeczywistości jest to dużo mniejszy procent. Wyjdzie nam wtedy, że samochód spółki ZHK musi przyjeżdżać do każdego mieszkańca 7 razy. Zatem częstotliwość wyjazdów po śmieci w Brzegu jest ponad 3 razy większa niż w Lubszy. Stawkę zaproponowaną w Lubszy, aby porównać ją do Brzegu należy pomnożyć przez przynajmniej część tej różnicy w częstotliwości. Wtedy nagle okaże się, że w Brzegu ZHK zaproponowało niższą cenę niż w Lubszy w przeliczeniu na mieszkańca.

 

Zabawa finansami miasta
Oczywiście, można przeliczać w nieskończoność kwoty i stawki. Odnosić je do siebie nawzajem i wysnuwać różne wnioski. Porównywanie tak różnych systemów jak w gminach wiejskich i miejskich, przy całej złożoności ich różnic nie ma większego sensu. Problem trzeba rozwiązać, bo jego nawarstwianie doprowadzić może do katastrofy finansów miejskich. Wydaje się, że dobrą jest złożona przez burmistrza propozycja zmiany regulaminu zakładająca mniejszą częstotliwość odbioru odpadów. Zmniejszenie jej w różnych okresach w ciągu roku może spowodować, że stawka za wywóz odpadów komunalnych zmaleje do poziomu podobnego, jaki jest np. w Oławie. Tym bardziej, że w trakcie funkcjonowania systemu selektywnej zbiórki odpadów może się okazać, że być może da się go jeszcze bardziej zoptymalizować i w konsekwencji doprowadzić do jeszcze jakiejś obniżki stawki. Wszystko w rękach radnych. Byle tylko dyskusja nie przerodziła się w podobną jak przy poprzednim ustalaniu stawki. Wówczas większość radnych zwyczajnie po ludzku była przerażona wyliczeniami ekspertów. Dodatkowo paraliżowała ich kwestia zbliżających się przyszłorocznych wyborów samorządowych. Część zaś wykorzystała sytuację wprowadzania nowego systemu gospodarowania odpadami do politycznej rozróby i zabawy finansami miasta. Zamiast dyskutować merytorycznie i zająć się problemem woleli głosić demagogiczne tyrady. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której radni zaczęli się niejako licytować, kto zaproponuje niższą stawkę. Na końcu obrad zapowiedzieli, że wypadku innych rozstrzygnięć przetargowych wrócą do tematu. Czy tak będzie okaże się już w środę 21 sierpnia. Byle „zjadanie żaby” nie przerodziło się w „podrzucanie kukułczego jaja”, bo, niestety, konsekwencje tego poniosą zwykli mieszkańcy Brzegu. pk

Reklama