Prawie jak prawnik

0
Reklama

Większość osób wie kim są radni miejscy. 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

To ludzie, którzy mają za zadanie reprezentować swoich wyborców. Owe reprezentowanie w radzie polega na podejmowaniu – w imieniu mieszkańców – decyzji bardzo ważnych, np. ile i na co wydać pieniędzy z zawsze za małego budżetu, jak kształtować podatki lokalne, ale także mniejszej wagi, takich jak kwestia nazwania ulicy na nowym osiedlu. Rada kontroluje także, w miarę swoich możliwości, działania Burmistrza. Nie są to zadania wymagające posiadania nadzwyczajnej wiedzy czy ponadprzeciętnych umiejętności: ot odrobina dobrej woli i logicznego myślenia. Toteż radnych wybiera się spośród ogółu mieszkańców miasta i takimi zwykłymi „mieszkańcami” po wybraniu powinni pozostać. Niestety, zdążają się wyjątki. Jest jeden szczególny typ człowieka, który nie powinien nigdy zostać radnym, ani w ogóle piastować żadnej funkcji publicznej. Jest to osoba, która natychmiast po zaprzysiężeniu przechodzi metamorfozę i stają się istotą „wszechwiedzącą”. Oczywiście wyłącznie w swoim mniemaniu, choć niemal na każdym kroku próbuje – zazwyczaj bardzo nieudolnie – udowodnić innym swoją wszechwiedzę. Bardzo łatwo poznać takiego przepoczwarzonego radnego: zabiera głos w każdej sprawie, a im mniejsze ma pojęcie o jakimś temacie, tym bardziej jego wypowiedź zaczyna przechodzić w nic nieznaczący słowotok, mający zakamuflować ujawniającą się niewiedzę. Takich przepoczwarzonych radnych mamy kliku w obecnej radzie miejskiej, ale gwiazda jednego szczególnie mocno błyszczy na tle pozostałych. Chodzi tu oczywiście o oburzonego moim „niecnym” sesyjnym zachowaniem radnego PO Brzeg Jacka Niesłuchowskiego, który wzywa mnie do rezygnacji z funkcji wiceprzewodniczącego rady miejskiej. Powód w ustach „prawnika” brzmi jednocześnie komicznie i nieco przerażająco: dążenie do przestrzegania prawa i niechęć do naginania przepisów. Nie wiem co kieruje radnym Niesłuchowskim? Być może tak uwierzył w swój geniusz polityczny oraz wykształcenie (które w rzeczywistości jest takie, jak w tytule niniejszego tekstu), iż chucpę polityczną okraszoną osobistą zarozumiałością, arogancją i małostkowością nazywa dążeniem do przestrzeganie prawa. Czy takie standardy obowiązują w partii gdzie Niesłuchowski w mgnieniu oka z sympatyka PO został, w dowolnej kolejności: szefem w mieście, radnym i przewodniczącym klubu radnych?
Wszechwiedza radnego prawnika (jak sam o sobie pisał w ulotce wyborczej w 2010 roku) Niesłuchowskiego, ujawniła się na pierwszej marcowej sesji rady miejskiej, podczas której stał się sprawcą i głównym uczestnikiem przedziwnych zdarzeń. W przerwie obrad Niesłuchowski podszedł do mnie i stwierdził – tonem nieznoszącym sprzeciwu – że na sali znajduje się dwóch „panów”, których skargi będą rozpatrywane na sesji, jednakże w dalszym punkcie porządku obrad, wobec czego punkt ten należy przesunąć i obradować nad nim zaraz po przerwie. Nie skończyłem jeszcze udzielać odpowiedzi, że zgodnie z prawem (Statutem Miasta) jestem zobowiązany prowadzić obrady zgodnie z przyjętym wcześniej porządkiem, kiedy radny stwierdził: „dobra, ja to załatwię” i odszedł na swoje miejsce. Pomyślałem: widocznie w brzeskiej Platformie Obywatelskiej takie właśnie zasady obowiązują – że się sprawy „załatwia”. Być może Niesłuchowski miał na myśli sposób taki jak przy sprawie radnego „Załatwiacza” Pikora z poprzedniej kadencji, który jak wynikało swojego czasu ze sprawozdania Burmistrza próbował „załatwić” miejsce dla dziecka spoza miasta w brzeskim żłobku. Tego pewnie się nie dowiemy. Natychmiast po wznowieniu obrad radny Niesłuchowski podniósł rękę i chciał zgłosić tzw. wniosek formalny. Jest to wniosek składany podczas sesji poza kolejnością i każdy radny ma do tego prawo. Wnioskował on o zmianę w porządku obrad. Szkopuł w tym, o czym radny – „prawnik” – Niesłuchowski widocznie po kilku latach sprawowania mandatu nie wie, że taki rodzaj wniosku Statut miasta nie przewiduje. Poinformowałem grzecznie „prawnika”, że niestety nie mogę poddać tego pod głosowanie, a jeśli uważa inaczej (w końcu to „prawnik”) to niech wskaże mi podstawę prawną. Odpowiedzi się nie doczekałem. I tak radny – „prawnik” – Niesłuchowski sprawę „załatwiał”.
Jak się później okazało nieskutecznie „załatwiał” także możliwość wypowiedzenia się na sesji skarżących. Wspomniani panowie byli bowiem wcześniej u tego radnego na dyżurze i poinformowali go o tym, że będą obecni na sesji i być może zechcą podczas niej zabrać głos we własnej sprawie. Gdyby radny znał choć odrobinę Statut miasta to wiedziałby, ze opisana jest tam bardzo prosta procedura, która umożliwia zabranie głosu osobom spoza rady: wystarczy przed sesją lub w przerwie podejść osobiście do prowadzącego obrady i poinformować go o zamiarze zabrania głosu. Prowadzący może (nie musi, ale jeszcze nie zdarzyła się odmowa) wówczas udzielić głosu takiej osobie. I wystarczyłoby żeby radny Niesłuchowski, który w kampanii wyborczej zapraszał mieszkańców na swoje dyżury, na których można otrzymać darmowe porady prawne, poinformował o tym obu panów. Wystarczyło żeby podeszli do mnie, prowadzącego wówczas obrady, na przerwie, i powiedzieli, że chcą zabrać głos. Rozwiązanie proste, ale pan radny wolał sprawę „załatwiać”. A gdy mu się to nie udało oburzył się ogromnie, napisał artykuł do lokalnej gazety, w którym jego własne oburzenie rozlało się już na wszystkich bez wyjątku radnych, niezależnie od tego czy akurat na sesji byli czy nie. Przykładem jest, nieobecna wówczas, jedna z dwóch moich koleżanek z klubu radnych SLD, która też była – zdaniem radnego Niesłuchowskiego – zbulwersowana moim zachowaniem. I tu znowu dała znać o sobie wszechwiedza radnego „prawie prawnika”. Oczywiście nie wszyscy koledzy i koleżanki z rady byli moim zachowaniem oburzeni. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że stanowili oni mniejszość. Widać emocje radnego związane z przestrzeganiem przeze mnie prawa są tak ogromne, że udzielają się wszystkim dookoła i nikt poza „prawnikiem” nie ma prawa posiadać swojego zdania.
Na koniec apel do mieszkańców Brzegu: proponuję omijać szerokim łukiem radnych „załatwiaczy” i ze swoimi problemami udać się raczej do takich, którzy będą w stanie coś doradzić i w miarę swoich możliwości pomóc, a nie „załatwić”.
 

Reklama