Czarna seria 2013
„72 letni mieszkaniec Kielc poniósł śmierć na miejscu, a 57 letnia warszawianka trafiła do szpitala po potrąceniu na pasach przez 22 letniego kierowcę. Do zdarzenia doszło w Krynicy – Zdroju”, „Dziś rano doszł
Czarna seria 2013
„72 letni mieszkaniec Kielc poniósł śmierć na miejscu, a 57 letnia warszawianka trafiła do szpitala po potrąceniu na pasach przez 22 letniego kierowcę. Do zdarzenia doszło w Krynicy – Zdroju”, „Dziś rano doszło do tragicznego wypadku na ulicy Dworcowej w Brzeszczach. Na przejściu dla pieszych został śmiertelnie potrącony przechodzeń”, „Łódzka prokuratura przedstawiła zarzuty 32-letniemu kierowcy, który śmiertelnie potrącił na przejściu dla pieszych 10-letniego chłopca i 63-letnią kobietę idącą chodnikiem. Mężczyzna był pijany. Miał około 2 promili alkoholu w organizmie”, „19-letnia Katarzyna z gminy Wólka zginęła na przejściu dla pieszych, na drodze krajowej 82. Kierowca, który ją zabił uciekł, nie udzieliwszy dziewczynie pomocy”, „Policja poszukuje sprawcy wypadku, do którego doszło rano w Libertowie na zakopiance. Samochód potrącił pieszego na pasach. 17-latek zginął na miejscu, a sprawca wypadku uciekł”, „Kierowca ciężarówki śmiertelnie potrącił na przejściu dla pieszych kobietę. Wiadomo, że miała około 60 lat. Policja ustala okoliczności wypadku”, „W Łodzi, doszło do kolejnego wypadku, w którym to mężczyzna kierujący samochodem wjechał w grupę ludzi przechodzących przez przejście dla pieszych”. itp., itd. Podobnych komunikatów w ostatnim kwartale zeszłego roku było kilkadziesiąt. To normalka, gdyż w Polsce pieszy – to nie człowiek!!! Tymczasem polski rząd zachowuje się tak, jakby tragedia, do której doszło w Kamieniu Pomorskim była pierwszą i jedyną od lat. Ale władza ma pecha, gdyż kolejne spektakularne zdarzenie wydarzyło się w Łodzi na tramwajowych torach. Bezsensowne nazywanie tragicznych wypadków „katastrofą w ruchu lądowym” – nikomu już nie pomoże. Prawdziwą katastrofą jest brak w Polsce… odpowiedniej ilości patroli drogowych.
Horroru ciąg dalszy
Z końcem 2013 roku na polskich szosach nastąpił nieprawdopodobny wysyp piratów drogowych. Na naszych oczach odbywa się nieprawdopodobna masakra, ale nikt na to nie reaguje. W czasie, kiedy rząd chwalił się w mediach GUS-owskimi danymi o rzekomo zwiększającym się w Polsce bezpieczeństwie, na drogach ginęły kolejne setki kierowców i pieszych. Bandyci za kierownicą nie oszczędzają dziadków i babć, a nawet dzieci. Od kilku lat piszemy w Panoramie o panującej w naszym kraju modzie na szaleńczą jazdę, o nagminnym nieprzestrzeganiu przepisów o ruchu drogowym i rozjeżdżaniu przechodniów na placek. Wielokrotnie byliśmy za to krytykowani. Na szczęście dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że przebrała się miarka. Teraz politycy, psychologowie, socjologowie, rzecznicy policji (a nawet rząd!) na wyścigi licytują się w pomysłach na walkę z plagą pijanych kierowców. Przy okazji premier zarzucił opozycji, że ta wykorzystuje styczniową tragedię, a potem nie wytrzymał i sam „odleciał”. Błyskawicznie zwołał naradę specjalistów od… infrastruktury drogowej. Czyżby mieli oni kopać doły przy drogach, w których mianoby nocami chować śmiertelne ofiary wypadków samochodowych? A może przy nowobudowanych autostradach dołoży się trzeci (specjalny!) pas ruchu, tylko dla pijaków siedzących za kierownicą? Przedziwne propozycje naprawy obecnej sytuacji padają z różnych stron i z różnych środowisk, a większość dziennikarzy powtarza te brednie w mediach. Przykładowo, szczytem głupoty jest nakazanie kierowcom wożenia ze sobą kieszonkowych alkomatów. Przecież od samego posiadania przy sobie takiego przyrządu nikomu „promili” we krwi nie ubędzie!
Policja, czy harcerstwo?
Zdaniem „specjalistów” obecnej sytuacji na drogach winni są kierowcy, polska kultura, tradycja, obyczaje oraz przepisy. Winna jest prokuratura, sądy, a nawet kler, czy współpasażerowie. Wszystko jest winne, tylko nie… policja. A ta? No cóż! Robi co może. W stosunku do lat poprzednich ma obcięty budżet o ponad 30%. Polska policja od lat cierpi biedę. Braki w ludziach sięgają poziomu 10 tysięcy funkcjonariuszy. Wystarczy spojrzeć na drogówkę w Brzegu. Kadra okrojona i próbuje łapać piratów drogowych „cywilnym” wyeksploatowanym gratem. Chłopaki jak pojadą do zdarzenia na wiochę, to pół dnia ich nie widać na mieście. Podobnie jest w całym kraju. Zasada rządu jest taka: im mniej ludzi na wolnych etatach – tym więcej pieniędzy zaoszczędzonych w budżecie. Ale jakim kosztem? Kosztem 4.000 trupów i dwa razy więcej dożywotnich kalek rocznie. W dodatku nasza policja posiada w swoich szeregach tysiące cherlaków, zupełnie nie nadających się do tej służby. Na niektórych chudzinach mundurki wiszą, jak pranie na sznurku. Jakiż to „artysta” zarządza naborem kandydatów do tak ciężkiej i trudnej służby? Codziennie prawie 10% kadry podległej MSW jest na lekarskich zwolnieniach. Co robi pozostała garstka? Część faktycznie zasuwa i stara się, jak może. Nie jest winą pojedynczych stróżów prawa, a także ich zwierzchników, że funkcjonariusze policji są niedoszkoleni oraz niedoposażeni. Rząd PO i PSL pochlapał trochę farbą w komisariatach kanciapy, dał patrolom po karnistrze benzyny i zagnał do roboty. A gdzie, Panie premierze, porządne kamizelki odblaskowe? Traktorzyści i robotnicy drogowi mają lepsze. Sądzi Pan, że pałka i kask to już wszystko? A gdzie są akcesoria do oznakowania miejsc wypadków drogowych? Gdzie porządne radary do pomiaru prędkości? Gdzie profesjonalne komputery? O nędznym oprogramowaniu nie wspomnę. Rząd PO obiecał nam realizację programu „e-posterunek”. Prawdopodobnie, przeznaczoną na to kasę (ok. 20mln zł) gdzieś wcięło. Rząd i od tego zadania po cichu ucieka. Gdzie są długopisy, gdzie zwyczajne ołówki?! A który policjant ma latarkę? Jak już przyniesie sobie własną z domu, to nadal nie ma do niej baterii. Gdzie aparaty fotograficzne, rejestratory i kamery? Gdzie porządne pensje!!! A co to za mundury? Część policjantów swoim ubiorem przypomina klownów z cyrku. Buty zimowe, czapka letnia, kurtka z wycofanych wzorów, koszula za duża i nie od tego kompletu. Na drodze strach się zatrzymać przy takim „zestawie” przebierańców. Gdzie jest porządny wizerunek polskiej Policji, Panie ministrze od spraw wewnętrznych?!
Prewencja kuleje
Próbuje nam się wmówić, że Finowie, Szwajcarzy lub Niemcy, którzy mają o 2/3 mniej wypadków śmiertelnych niż Polska, to ludzie mądrzejsi i bardziej od nas uświadomieni. Tak. Oni mają świadomość, że jeśli nie w pierwszej wsi, to w następnej zostaną złapani za jazdę na podwójnym gazie lub za niedozwoloną prędkością. Oni wiedzą, że jeśli ktoś zadzwoni na policję, to ta prawidłowo i szybko zareaguje. Kilka tygodni temu zdarzył się śmiertelny wypadek z przyczyny kierowcy, który samochodem wyczyniał na jezdni jakieś wygibasy i w końcu wpadł na przechodniów, zabijając parę osób. Już wyobrażam sobie sytuację, jak obywatel Kowalski dzwoni na komisariat z zawiadomieniem, że jacyś ludzie na ulicy pod jego oknami kręcą beemką „bączka”. Z pewnością, między wierszami, polecono by mu wizytę u psychoterapeuty. Zeszłego lata turyści z nadmorskiej plaży wykręcili numer 112 i powiadomili, że stado półnagich i wytatuowanych po szyję łysoli wydziera się, czym terroryzuje spokojnie opalających się obywateli. Wówczas olano ich sygnał. Gdy potem ubrani w czarne spodenki bandyci stłukli na kwaśne jabłko kilkunastu zagraniczniaków, rzecznik policji po fakcie w mediach tłumaczył, że wszystko jest ‘ok., ponieważ… „samo hałasowanie to jeszcze nie przestępstwo”. Zresztą, Pan główny „rzecznik” robi się w swych wypowiedziach coraz bardziej bezczelny i arogancki. Takie tłumaczenie to wstyd, kompromitacja i obraza munduru. Kilka tygodni temu Panorama wraz z radiową „Jedynką” informowała, że kierowcy autobusów jednego z opolskich przewoźników nagminnie łamią przepisy i ostrzegała, że wataha pędzących ponad 100km/godz. pojazdów w końcu doprowadzi do tragedii. I co? Nic! Cisza. Informowaliśmy, że rozkład jazdy jest tak skonstruowany, że kilkadziesiąt autobusów dziennie musi przekraczać stówę, aby zmieścić się w wyznaczonym czasie i zamiast 70km/godz. – pędzą z prędkością o ponad 40% (!) wyższą. Co robi „sławna” inspekcja drogowa? Co policja? Czemu nie bada, nie sprawdza, nie łapie lub nie zawiadamia prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez… pracodawcę?!
Czy aby tylko policja winna?
Znów powie ktoś, że przesadzam. Zapewniam Państwa, że policja w Polsce – to prawie fikcja. Co z tego, że funkcjonariusz chce, kiedy naprawdę… niewiele może. Na strzelnicę chodzi raz w roku (jak mu się uda), a jak wystrzela 5-6 naboi, to potem długo buja się po biurze z pustym magazynkiem. W Polsce bandyci częściej posługują się bronią niż stróże prawa. W XXI wieku zamiast zabezpieczać ślady DNA przy popełnionych przestępstwach, nasze chłopaki na miejscu zdarzenia przyświecają sobie ledowym breloczkiem od kluczy i szukają… odcisków palców. Prawie jak za Sherlocka Holmesa, przy pomocy szkolnego pędzelka, mąki ziemniaczanej i taśmy malarskiej. Wraz z nowym rokiem rzecznik policji deklaruje, że walka z pijakami za kierownicą poprawi bezpieczeństwo na drogach. Ja zadaję pytanie. Czy pijak, jadący z prędkością 30-40km/godz. jest w stanie kogoś zabić? Nietrzeźwi kierowcy w Polsce powodują zaledwie kilkanaście procent wypadków drogowych. Ludzi na drogach zabija prędkość, a nie alkohol. Nadmierna prędkość to na całym świecie przyczyna 80% śmiertelnych wypadków. Jeśli Pan Tusk już tak uczepił się problemu alkoholowego rodaków, to należy przypomnieć, kto kilka miesięcy temu ogłosił dla nich „amnestię”? Rocznie w więzieniach spędzało „wakacje” od 40-50 tysięcy pijanych rowerzystów. Tylko pod koniec 2013 roku na skutek decyzji rządu na wolność wyszło ponad 1.600 osób, stwarzających śmiertelne zagrożenie na drodze. Takim działaniem Platforma Obywatelska dała wyraźny sygnał, że… „znowu na drodze pić można”. A jaka jest różnica, pomiędzy wyjeżdżający z podporządkowanej drogi pijanym traktorzystą lub pijanym rowerzystą? Śmierć jest identyczna. Taka sama tragedia w rodzinie i tyle samo problemów w sądach.
Na głupotę – wybory!
Dzisiaj spotkanie patrolu policji na autostradzie lub na drodze ekspresowej, to jak wygrana w totka. Polska jest jedynym państwem w Europie, gdzie jednego dnia można przejechać kraj wzdłuż oraz wszerz i nie napotkać radiowozu, z ledwo widocznym na dachu napisem „policja”. A zasada jest prosta: nie ma stróża prawa – nie ma porządku. Owszem, spotykamy policjantów na drodze, ale najczęściej.. kiedy już jadą do wypadku. Unia Europejska upomniała nasz kraj, że rząd nie radzi sobie z problemem wypadków. Stąd ostatnio różne dziwne zachowania władzy, zwłaszcza… w dziedzinie statystyki. Komendanci rejonów oraz ich podwładni, zamiast wykonywać prewencyjne działania zajmują się… produkowaniem stosów papierów, niezbędnych ministerstwu do „poprawy” kompromitujących nasz kraj (tragicznych!) statystyk. Można nie robić zupełnie nic i poprawić wyniki, manipulując danymi i tzw. warunkami brzegowymi. Przykładowo, jeżeli samochód pacnie pieszego i ten wykituje w okresie miesiąca, to znaczy, że zginął na drodze. Ale jeśli delikwent na łono Abrahama przeniesie się dwa dni później – to statystyka go już nie obejmuje. Trzeba przyznać, że obecny rząd wzorowo sobie radzi z tzw. kreatywnym picerstwem. Przy tej okazji warto zaznaczyć, że pomimo minimalnego od kilkunastu lat, ale systematycznego spadku śmiertelnych wypadków na polskich drogach – doszło jednak do fatalnego wyjątku. W roku 2011 – śmiertelność na drogach w Polsce wrosła. A z jakiego (czyjego!) powodu? Przypomnijmy. W grudniu r. 2010 Platforma Obywatelska… przepchała w sejmie ustawę podnoszącą prędkość na polskich drogach o 10km/godz. Po trzech latach zbieramy tego żniwo i oglądamy w telewizji spoty nawołujące obywateli do zmniejszenia prędkości o… 10km. – Jedź wolniej o 10km/godzinę! – wołają ofiary z ekranu. Panie Premierze, na naszych drogach nie giną ofiary, lecz Polacy!
Marek Popowski