Podsumowanie projektu „Może być lepiej i pożyteczniej”

0
grupa teatralna pana Tomasza Stochniała
Reklama

Trzymali się za ręce. Widać było, że uścisk ich dłoni był więcej niż serdeczny. Krok mało paralelny, z zaburzonym czasem rytmem, zdradzał ewidentnie życiowe zmęczenie. Przystawali często, ponieważ zalegające parkową ścieżkę, porozrzucane wiatrem gałęzie stanowiły istotną barierę do pokonania. On wysoki z fryzurą Einsteina, choć z wyraźnie podwyższonym czołem i lekko odchyloną od pionu postawą. Widać, siły grawitacji coraz mniej sobie radziły w dźwiganiu jego bagażu lat. Ona też bez nakrycia głowy, z rozwiewanymi lekkim wiaterkiem, srebrnymi włosami. O ten interesujący kolor, jak uczy doświadczenie, najpewniej zadbał wszechobecny czas, który lubi nosa wściubić wszędzie… Niektórym ich przystawaniom towarzyszyło ciekawe rozglądanie się za szelestem spadającego listka, bądź „stukotem” lądującego w gęstwinie liści, odzianego w charakterystyczny berecik żołędzia. I nie sposób było stwierdzić, które z tych dwojga jest odkrywcą, a które konsumentem owego odkrywania. Na przemian więc, każde z nich było pierwszym.


Jedno zatrzymanie poruszyło mnie wyjątkowo. Kiedy doszli na skraj parku, na otwartą przestrzeń, roztoczył się przed nimi widok nostalgicznie romantyczny. Lekko w dole, staw. Po nim pływające stado dzikich kaczek, rozprawiające po kaczemu o mokrym życiu, najpewniej. Ale w dyskursie owym nie były jednomyślne, bo raz po raz któraś odpływała od grupki gwałtownym ruchem, strofowana przez oponentkę z wciągnięta szyją i otwartym, gotowym do ataku, dziobem. Śmieszne ptaki, nie wiedzą, że niezgoda rujnuje, a w gromadzie tkwi siła. I kiedy swary nieznacznie się wzmogły, do akcji wkroczył dorodny kaczor, w paradnym upierzeniu i podniósłszy do pozycji pionowej swój kaczy tors, kręcąc na boki głową ogłosił: „kwa, kwa, kwa, kwa, kwa!” – co po kaczemu znaczyło: „rozejm – rozejść się!”. Posłuszne, woli władcy nad stadem i rozkazaniom ich pana, rozpłynęły się we wszystkie możliwe strony. Na wodzie zostało jeno pomarszczone i odkształcone lustrzane odbicie przybrzeżnych trzcin, krzaków i drzew nagich. Oni stali i podziwiali przez chwilę owo theatrum mundi natury, po czym trzymając się za ręce odwrócili się do siebie twarzami. Na ich obliczach zakwitły rozkochane, pełne serdeczności uśmiechy i jak za dawnych młodych lat, przywarli do siebie. Trwali tak ze sobą chwilę jakąś! Widok to słodki i krzepiący.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

No bo przecież starość wcale nie musi być gorzka, przestraszona, nasłuchująca… i czasami przygnębiająca. Zdarza się, że jakiś mizerny procent współziomków, do wcześnie urodzonych ma stosunek ambiwalentny. To ich problem. Kochani! Emeryt to piękny stan! W wolności, bijemy wszystkich na głowę, ponieważ my już niczego „nie musimy”! Całe życie utyskiwaliśmy, psioczyliśmy że: znów poniedziałek, znów robota, znów wstawanie skoro świt, a tu jakaś dziwna moc nie pozwala oderwać głowy od poduszki i powieki ciężkie jak z kamienia. A my, ranne ptaszki wstajemy wczesną porą o 6:00, wypijamy kubek wyśmienitej kawy i proszę: …już mamy „fajrant”. Latem o takim czasie kawowa wizyta na tarasie naszego domu, pozwala na oddychanie pełną piersią powietrzem świeżym, a i do tego z wszelkim ptactwem można się nagadać do woli. Że co? – powie kto? Że w krzyżu łupie, w kolanie rwie, że w boku zakłuje, w głowie zawiruje – tak musi być i basta! My jesteśmy uczynni i dobre serca mamy i może zbyt często z doktorem się zgadzamy. Ale przecież pan doktor to też człowiek i pracę mieć musi – na nas więc liczyć może. A i inne profesje są żywo zainteresowane naszymi, a szczególnie pań naszych wizytami, chociaż raz w tygodniu. Seniorzy to stan niebywale potrzebny. A pamiętacie refren:

 „…wesołe jest życie staruszka
gdzie spojrzy, tam bóstwo co krok.
Tu biuścik zachwyci, tam nóżka
bo nie ten, bo nie ten już wzrok…”

Panowie! Grunt to poczucie humoru. Trzeba mieć dystans do wszystkiego. Do świata, a do siebie może przede wszystkim. Zapytano razu pewnego, staruszka: „czy czuje pan pociąg do kobiet? On, westchnąwszy, powiada: pociąg jest, tylko lokomotywa odjechała!”

Samo życie – chciałoby się rzec. To też zależy od usposobienia i stopnia naszej starszyzny. Innym razem, inny starszy ktoś, z fantazją ułańską i bujną wyobraźnią słowami Sztaudyngera wyznaje: „Nigdy mi nie odmówiły; Te, które mi się śniły”.

Już widzę szydercze uśmieszki na licach pań. Ooo! Nie myślcie, że i dorobek Wam się dzisiaj nic nie dostanie. Wy też swoje grzeszki macie, a potem po latach, zapadłe w głębokie pamiętanie jako wyrzucik mały, przykład ten godzi się przywołać: „chciała bym, a boję się”. I tu następuje westchnienie brzemienne w nostalgię. Najlepiej ujmuje problem ten, mistrza Sztaudynger: „największa krzywda, jaką znają dzieje; gdy chcącej krzywdy, krzywda się nie dzieje”.

A poza tym, w ogóle to jesteśmy bardzo potrzebni i pożyteczni; zarówno babcie jak i dziadkowie. Tylko my jesteśmy niezastąpionymi „przechowalniami” dla dzieci, dla piesków i wszelkich innych gadzin. To nie kto inny, tylko my jesteśmy najbardziej potrzebni, kochani, uwielbiani i taką wyliczankę wyrazów kończących się na sylabę „-ni” można by wyliczać w nieskończoność.

A weźmy nasze towarzyszki życia. Kto ulepi najpyszniejsze pod słońcem pierogi jak nie babcia, kto zaparzy na katarek herbatki najlepszej, kto słodziej przytuli niźli babcia? Odpowiedź będzie jedna! Babcia! C.b.d.o. – pamiętamy to z matematyki? Wydaje mi się, iż w sposób jasny i klarowny wyłożyłem pożyteczność naszego gatunku.

Nadto jedna jeszcze maksyma. Teraz naprawdę my możemy decydować o naszym dziś i jutrze. Przecież człowiek, sam jest kowalem własnego losu, więc bierzmy sprawy w swoje ręce. A jak to zrobić wszyscy słyszeli i widzieli, uczestnicząc dziś w podsumowaniu projektu „Może być lepiej i pożyteczniej” realizowanego przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Grodkowskiej w ramach Rządowego Programu na rzecz Aktywności Społecznej Osób Starszych na lata 2014 – 2020. Uff! Jakie to uczone… a długie?! W spotkaniu tym udział brali: uczestnicy projektu, grupa rezerwowa, kadra projektu, władze gminy na czele z wiceburmistrzem Waldemarem Wójcicki, radni Rady Seniorów Gminy Grodków, przedstawiciele organizacji senioralnych i pracownicy OKiR-u.

Jak przystało na tego typu spotkanie ciężar gatunkowy imprezy przełożył się na prezentację dorobku i osiągnięć. W projekt zaangażowanych było 40 osób starszych z terenu miasta i gminy. Koordynator projektu Janina Podgórna zwięźle i merytorycznie ustosunkowała się w krótkim słowie do dokonań grodkowskich Seniorów. Oceniła ich zaangażowanie w pracach poszczególnych grup warsztatowych i dorobek, który pokazany został następnie w doskonale przygotowanej prezentacji. Podkreślić należy fantastyczny dobór materiału zdjęciowego, trafione komentarze i doskonale pokazane całe spektrum odbytych zajęć. Brawo! Zajęcia odbywały się w 4 grupach warsztatowych, a to: teatralne, muzyczne, dziennikarskie i rękodzielnicze. Ponadto nasi Seniorzy uczestniczyli w zajęciach tanecznych, fotograficznych i stylistyki oraz wizażu. Wśród uczestników przeprowadzono anonimowe ankiety, z których niezbicie wynikały wnioski: dobór zajęć był wyjątkowo trafiony, interesujący, umożliwiający rozwijanie zainteresowań i pasji. Nadto wykazały one, że projekt spełnił oczekiwania uczestników i ewidentnie wpłynął na wzrost poczucia własnej wartości. Tym samym w sposób widoczny zmienił postrzeganie starości i przyczynił się do integracji środowiska.

Pan Burmistrz Wójcicki w imieniu władz gminy podziękował za wkład pracy, zaangażowanie i osiągnięcia całej grupy. Grodkowscy Seniorzy mogą służyć za wzór innym organizacjom samorządowym – spuentował. Potwierdził raz jeszcze, że w odremontowanym ratuszu Seniorzy będą mieli nowe, komfortowe lokum. Następnie salę porwał we władanie artystyczny spiryt.

Nasi Seniorzy, uczestnicy zajęć zaprezentowali swoje osiągnięcia. Panie przypomniały 3 znane przeboje sprzed lat. Największym powodzeniem cieszyła się piosenka z przed wielu, wielu laty, lansowana przez Doris Day pt. „Que Sera, Sera”. To naturalne, boć to prawie nasza rówieśniczka. Atrakcją stał się także gościnny występ pary tanecznej Bożeny i Romana Deasów z Grodkowa, tańczących w Nysie. Nasi tancerze z grupy Staszka Bałaja wcale nie ustępowali im pola. Piękna rytmiczna muzyka, wspaniałe kroki podziwu godne. Panie pełne wdzięku i gracji – miło było patrzeć, jak te wypracowane ręce i uchodzone nogi poruszały się niczym łabędzie u Czajkowskiego. Kiedyś wpadł mi do rąk krótki filmik z zajęć tej grupy. A co!!! Ja nie potrafię? Ambicja wzięła górę i… do dzieła. Z podskokami było: mniej więcej, ale czy więcej, czy mniej, niechaj historia przemilczy. Gorzej było z krokami. Tak zacząłem zaparcie wywijać, pląsać i przekładać, iż całe szczęście, że żona była w domu – miał kto nogi mi rozsupłać?! No ale nasi Seniorzy – to profesja prawie.

Całości wspaniałej zabawy dopełnili senioralni aktorzy. Ci także dostarczyli nam nie mało radochy. Pod czujnym okiem Tomka Stochniała zaprezentowali kilka scenek rodzajowych, które wywoływały salwy śmiechu i burze oklasków. To był mocny akcent podsumowania. Oglądając je widz mógł się przekonać ile talentów i jaki potencjał możliwości drzemie w nas i w naszych najbliższych.

Ostatnim akordem było rozdanie wszystkim uczestnikom imprezy drobnych upominków i pamiątek. Nie zabrakło jak zwykle wyśmienitej kawy, wybornego ciasta i świeżych owoców. A przy okazji obejrzeć można było wystawę prac wykonanych na warsztatach rękodzielniczych po nazwą: „Kreatywny Senior z pasją”.

Tekst i zdjęcia: Ryszard Wojnowicz

Reklama