Brzeskie bale – z cyklu „Mój Brzeg” – felieton Romualda Nowaka

1
Bal kotylionowy, koniec XIX w.
Reklama

Przed kilkoma dniami wielu z nas uczestniczyło w balach i zabawach sylwestrowych. Powitanie nowego roku na hucznych zabawach tanecznych to tradycja, która gwarantowała szczęście i pomyślność w nadchodzącym czasie. Te bale początkowały też okres, w którym organizowano różnego rodzaju zabawy, na których bawiono się doskonale. Także w dawnym Brzegu nie zabrakło miejsc i okazji do takich hulanek.

         Najstarsze zachowane relacji dotyczące zabaw i bali dotyczą czasów panowania w Brzegu dynastii piastowskiej. Były to typowe bale dworskie, które przestały być organizowane wraz ze śmiercią ostatniego Piasta. Lakoniczne informacje o brzeskich balach pojawiają się także w 2 poł. XVIII w. i na początku XIX w. Dopiero jednak w 2 połowie XIX w., kiedy wybudowano nową siedzibę Loży i powstały pierwsze brzeskie établissements, miejsca, gdzie takie bale mogły być organizowane, zaczęto je częściej urządzać. Pierwsze obszerniejsze opisy dotyczą bali dobroczynnych organizowanych przez stowarzyszenia brzeskich weteranów organizowanych dla wsparcia wojska pruskiego w wojnie z Francją i pojawiają się w prasie w 1870 r. Po zjednoczeniu Niemiec we foyer brzeskiego teatru zorganizowano z tej okazji 24 lutego 1871 r. wielki bankiet z balem. W tym samum miejscu odbył się 31 marca 1889 r. bankiet z balem z okazji otwarcia nowego gmachu poczty. Były to bardzo wytworne wydarzenia z udziałem wysokiej rangi urzędników, na których pojawiała się cała brzeska elita. Zupełnie inaczej wyglądały zabawy i bale organizowane w brzeskich przedsiębiorstwach rozrywkowych i domach brzeskich przemysłowców.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

         W każdej willi brzeskiego fabrykanta z przełomu XIX i XX w. znajdowały się reprezentacyjne sale. To tutaj odbywały towarzyskie spotkania i rauty, połączone z tańcami. To na takich balach i spotkaniach brzeskiej arystokracji często dochodziło do aranżacji małżeństw, dzięki którym łączono majątki i pozyskiwano nowy kapitał na dalszy rozwój biznesów. W ten sposób w 1832 r. Robert Schärff poznał w willi założyciela garbarni Molla jego najstarszą córkę Amalię, a córka starosty Heinricha von Reuss – Paulina Henrietta Alice poznała Wilhelma Molla w nowo wybudowanej willi tej rodziny. W innej willi, należącej najpierw do Georga Molla przy ul. Piastowskiej (Wozownia), podczas jednego z balów, poznali się jego córka Helene i młody oficer brzeskiego 157. regimentu Otto Zwez. To tylko niektóre „balowe” małżeństwa, bo było ich znacznie więcej. Zabawy w domach brzeskich przemysłowców odbywały się regularnie, nawet podczas ostatniej wojny.  

Ponieważ z reguły wszystko w państwie niemieckim było unormowane, pojawiły się także przepisy regulujące organizację bali i zabaw tanecznych. Dzisiaj określilibyśmy je jako przepisy porządkowe. Oczekiwano, „iż każdy na balach w publicznych miejscach będzie zachowywać się przyzwoicie i spokojnie”, w przeciwnym razie zostanie „bez względu na status społeczny zostanie wyprowadzony”. Co więcej, rozporządzenie to uściślało nawet porządek tańców na balu tzw. „Ballordnung”. Podczas przerw pod groźbą grzywny nie wolno było ani grać muzyki ani tańczyć. Nad wykonywaniem zarządzeń władz czuwał w sali komisarz policyjny, mający do dyspozycji strażników do ewentualnej interwencji. Nie wolno też było wchodzić na salę z jakąkolwiek bronią ani tańczyć w butach z ostrogami (to dotyczyło zapewne wojskowych). Porządek tańców zapisany był na malutkich karnecikach balowych, jakie otrzymywała każda z pań wkraczających na salę balową. Można było zaopatrzyć się w nie w jednej z brzeskich firm papierniczych Goldnera.

Szczególnie popularne były publiczne kostiumowe bale maskowe nazywane redutami (z francuskiego redoute). Były one bardzo popularne, bo można było się wykazać nie lada inwencją przy wymyślaniu maski i stroju. Z reguły na tego typu zabawach, ogłaszano konkursy na najsympatyczniejszą maseczkę i najpiękniejszy kostium. Oczywiście przewidywano nagrody dla zwyciężczyń. Tak, zwyciężczyń, bowiem w szranki stawały jedynie panie. Wśród nagród były nagrody fundowane przez brzeskich przemysłowców i kupców. Często takie wyjątkowe kostiumy były utrwalane na fotografiach. Wykonywanie takich zdjęć w karnawałowych strojach reklamowało m.in. atelier Theodora Wolffa przy Piastenstr. 8.  Bardzo popularne i modne były w czasie balu tzw. kotyliony. Było to połączenie tańca salonowego oraz zabawy balowej. Tancerzom przypinało się do piersi niewielkie odznaki (kotyliony), które zwykle miały postać bukiecików, kokard albo rozetek. Każda z par otrzymywała dwa identyczne kotyliony, a następnie była rozdzielana i przydzielana do innych tancerzy oraz tancerek na podstawie losowania. Celem zabawy było odnalezienie na sali swojego partnera i ukończenie wraz z nim tańca. Para, która odnalazła się jako pierwsza, wygrywała zabawę. Sam taniec kotylionu miał formę wirową i przypominał nieco walca wiedeńskiego. Innymi popularnymi tańcami pod koniec XIX w. był kadryl, kontredans i walc. W początkach XX w. dominował  boston, shimmy, one step, fokstrot, tango czy charleston.

Bardzo popularne były bale z wodzirejem, który organizował uczestnikom zabawy różnego rodzaju atrakcje w postaci konkursów, korowodów i  węży. Na balach z wodzirejem dominowały dynamiczne tańce tzw. galopki i polki. We wszystkich brzeskich balach bawiącym się towarzyszyła zawsze żywa muzyka, wykonywana przez niewielkie zespoły. W brzeskich lokalach znajdowały się specjalne podesty-sceny, na których na stałe były umieszczone instrumenty muzyczne np. w pijalni piwa „Zum Elephanten” przy ul. Chopina. Tego typu imprezy były biletowane, bo miały komercyjny charakter i przynosiły zysk. W Brzegu organizowano je bardzo chętnie, ponieważ stacjonowały tu oddziały 156. i 157. regimentu, było więc bardzo wielu oficerów i podoficerów, którzy w nich chętnie uczestniczyli. Był to dla nich rodzaj odskoczni i okazja do „zdobycia” dobrej żony. Na takich biletowanych balach często pojawiały się wynajęte przez organizatorów atrakcyjne fordanserki. Ubrane elegancko służyły w tańcu panom oczekującym na włączenie się w balowe obroty młodych panien na wydaniu. Nie zatrudniano prawie w ogóle fordanserów, bo ich rolę spełniali wspomniani wyżej żołnierze.

Oczywiście nie brakowało w Brzegu balów organizowanych „ku czci” jakiejś osoby i dla celów charytatywnych. Organizowały je głównie wyspecjalizowane w tym względzie organizacje m.in. Christliche Gemeinschaft czy Evangelische Verein. Bale organizowały także brzeskie grupy związane ze sobą zawodowo jak np. Jäger-Verein (Związek Myśliwych), Schützen-Verein (Bractwo Strzeleckie) czy Feuerwehrverband (Związek Straży Pożarnych). Popularne były zabawy urządzane przez sportowców z Brzegu jak Ruder-Verein (Związek Wioślarzy) czy Thurn-Verein (Związek Gimnastyczny). Na balach „zarobkowych” bywało głównie drobne mieszczaństwo, rzemieślnicy, służba, wojskowi z niższym stopniem. Na balach tych nie tylko tańczono, ale i urządzano loterie fantowe.

W czasie zabawy należało dbać o kondycję, dlatego bardzo ważny był też poczęstunek. W domach przemysłowców i na balach oficjalnych było on bardzo wytworny, z wieloma delikatesami przygotowywanymi przez kucharzy zatrudnianych przez tych fabrykantów. Natomiast w popularnych zabawach „dla ludu” dominowały raczej skromniejsze przekąski. W bufetach królowały kanapki, grzanki z serem, a także mięsiwa i wędliny. Z myślą o paniach przygotowywano specjalnie bufet słodki. Na żadnym z bali nie brakowało lokalnego piwa, wina i mocniejszych trunków.

         Z czasem te brzeskie bale i taneczne wieczorki zaczęły odgrywać coraz większą społeczną rolę. Dlatego zwłaszcza młodzi mieszkańcy naszego miasta i stacjonujący tu żołnierze zaczęli przywiązywać coraz większą wagę do nauki tańca. Młodzieniec, który nie opanował przynajmniej podstaw, był w sytuacjach towarzyskich częściowo wykluczony, ale dla dziewcząt umiejętność ta była jeszcze ważniejsza, bo zwiększała szansę na korzystne zaprezentowanie się i zdobycie odpowiedniej partii do małżeństwa. Jedyne znane mi kursy tańca w Brzegu odbywały się w Höhere Töchterschule (Wyższa Szkoła dla Córek, od 1908 r. określana jako Wyższa Szkoła dla Dziewcząt), prowadzonej od 1887 r. przez Selmę Müller, która odbywała liczne podróże zagraniczne i sprowadzała do Brzegu do swojej szkoły Francuzki czy Angielki, które upowszechniały w Brzegu także nowinki dotyczące  balowania.

Większość brzeżan udawała się na bale na piechotę, bo wszędzie było blisko. Gorzej bywało po zabawie, na której nie brakowało trunków, a trzeba było przecież jakoś wrócić nad ranem do domu. Towarzystwo z zamożnych sfer brzeskich fabrykantów dojeżdżało na bal własnym powozem, inni wynajmowali dorożki. W dniach balów taka jazda tam i z powrotem była znacznie droższa, kosztowała niemal tyle co przejazd z bagażem do dworca kolejowego. A jeżeli wezwany fiakier czekać musiał na gościa, stawka była podwajana. W Brzegu funkcjonowało na przełomie XIX i XX w. dwudziestu dorożkarzy. Najbardziej znany był Herman Kutzner z ul. Zakonnic, który dysponował czterema dorożkami. W latach dwudziestych można było pojechać na bal i z powrotem już samochodem.

Niezwykle ważnym elementem dla uczestników takich bali był strój, w którym można było zaprezentować się na balu. Mężczyzna występował z reguły w czarnym garniturze frakowym z matowej wełny, oszczędnie wykończonym lśniącym czarnym jedwabiem i w białych rękawiczkach. Kobieta pojawiała się w barwnej i ozdobnej sukni balowej, wydekoltowana z odsłoniętymi ramionami, w jedwabnych koronkach i biżuterii, stosownej tylko dla mężatek, gdyż pannom zalecano skromność i raczej proste suknie. Na początku XX w. w sukniach wieczorowych i balowych pojawiły się ozdobne staniki, które zaczęły kontrastować z gładką spódnicą mocno dopasowaną w biodrach. Takie wyjściowe ubiory można było w Brzegu zakupić m.in. w sklepach Friedländera w Rynku czy Paula Hacke z ulicy Długiej. W Brzegu funkcjonowało także kilkadziesiąt zakładów krawieckich, gdzie modne panie mogły uszyć specjalnie dla siebie, niepowtarzalny strój, który był zgodny z najnowszymi trendami stylowymi.

Największe sale balowe w Brzegu znajdowały się przy tzw. établissements. Słowo to zostało zaczerpnięte z języka francuskiego, w którym oznacza założenie, zakład, przedsiębiorstwo rozrywkowe. Wszystkie one miały specjalnie wydzielony, drewniany parkiet, który tuż przed zabawami był dodatkowo woskowany. W restauracji Villa Nova przy ul. Szkolnej miał on kwadratowy kształt i otoczony był dookoła niewysokim podwyższeniem, na którym znajdowały się stoliki. W części wschodniej tego wnętrza znajdowała się półokrągła nisza ze sceną, na której zasiadała orkiestra. Najchętniej bawiono się w établissements „Zum Bergel” u zbiegu ulic Spacerowej i Głowackiego, należący do Otto Grenzera. Sala balowa miała wydzielone trzy sektory. W centrum ze sceną odbywały się tańce, a w nawach bocznych konsumpcja. Jedną z największych sal do zabawy dysponował zespół rozrywkowy „Deutsches Haus” przy ul. Wrocławskiej (rejon kawiarni „Krakus”), gdzie odbywały się tez okolicznościowe koncerty orkiestrowe. Niezwykły układ przestrzenny posiadał établissements przy ulicy Wita Stwosza (dawna „Stodoła”). Był on dwudzielny z wielkim parkietem do tańczenia i mniejszą częścią na stoliki i gastronomię.

         Obecnie w Brzegu nie mamy takich kultowych lokali, w których można by zorganizować takie wielkie bale, choć zapotrzebowanie na nie z pewnością istnieje nadal. Z okazji nadchodzącego Nowego Roku 2024 życzę czytelnikom dużo zdrowia, wszelkiej pomyślności oraz spełniania marzeń i postanowień noworocznych.

Fot. domena publiczna

Reklama