Nadal obserwujemy, że niektórzy pacjenci przekładają swoje zaplanowane zabiegi operacyjne, nawet po kilka razy. Szczególnie widoczne jest to podczas piątej fali epidemii – powiedział PAP konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej prof. Grzegorz Wallner.
Prof. Wallner podkreślił, że obłożenie na oddziałach chirurgii jest aktualnie większe, ale nie wróciło jeszcze do czasu sprzed pandemii. „Staramy się nadrabiać zaległości zabiegowe z 2020 i 2021 r., ale poziom realizacji świadczeń jest stale o kilkanaście procent mniejszy, niż to było przed pandemią. Nadal obserwujemy, że niektórzy pacjenci przekładają swoje zaplanowane zabiegi operacyjne, nawet po kilka razy. Szczególnie widoczne jest to podczas piątej fali epidemii ze względu na obawy przed zakażeniem omikronem, który jest bardziej zaraźliwy” – powiedział konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej.
Zapytany o to, jak epidemia wpłynęła na funkcjonowanie oddziałów chirurgicznych odpowiedział, że w 2020 r. spadła liczba hospitalizacji i zabiegów operacyjnych w Polsce o około 30 proc. w porównaniu do 2019 r. W liczbach bezwzględnych oznacza to 120-150 tys. mniej operacji w ciągu roku. „Najbardziej dramatyczny spadek odnotowano w kwietniu-maju 2020 roku, gdy liczba zabiegów spadła z 18-20 tys. do poziomu 5-8 tys. operacji miesięcznie” – zaznaczył prof. Wallner.
Jak wyjaśnił, spadek liczby wykonanych zabiegów operacyjnych wynikał na początku pandemii przede wszystkim z wprowadzanych ograniczeń organizacyjnych w funkcjonowaniu szpitali, narzuconych reżimów sanitarnych, a także z powodu występowania ognisk epidemicznych na oddziałach, które powodowały absencję personelu medycznego i wstrzymanie przyjęć pacjentów. „Trzeba powiedzieć też, że niektóre szpitale nie były przygotowane na tak masową skalę zagrożeń epidemiologicznych” – przyznał profesor. I przypomniał, że ostatni raz na taką skalę ludzie zakażali się jeszcze w l. 60., podczas epidemii czarnej ospy.
Podkreślił, że w kolejnych miesiącach wzrastała liczba wykonanych zabiegów, bo „w pewnym sensie nauczyliśmy się funkcjonować i pracować w warunkach pandemii”. „W celu zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom i personelowi wypracowane zostały standardy postępowania w stanach zagrożenia epidemiologicznego, w tym uwzględniające specyfikę pracy w oddziałach chirurgicznych. Chodzi o bezpieczne szlaki komunikacyjne w szpitalu i oddziałach chirurgii, testy covidowe, pracę w trybie zmianowym. Jednak pacjenci stale obawiają się pobytu w szpitalu ze względu na podwyższone ryzyko zakażenia, dlatego przekładają swoje zaplanowane zabiegi albo rezygnują z kontaktu ze specjalistą” – zaznaczył konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej.
Przekazał, że ryzyko zakażenia się na oddziałach szpitalnych jest obecnie o wiele mniejsze, niż na początku pandemii, a to ze względu na wyszczepienie kadry medycznej i powszechne testowanie wszystkich pacjentów zgłaszających się do szpitala. Jak dodał, w kierowanej przeze niego Klinice Chirurgii Ogólnej SPSK1 w Lublinie 100 proc. lekarzy jest zaszczepionych trzema dawkami przeciw COVID-19, a wśród personelu średniego – prawie 100 proc. „Należy też powiedzieć, że epidemia spowodowała u części chirurgów w wieku emerytalnym przyspieszenie decyzji o zakończeniu pracy ze względu na obciążenie i ryzyko związane z pandemią COVID-19” – dodał prof. Wallner.
Zapytany o konsekwencje odraczania planowych zabiegów operacyjnych, odpowiedział, że część pacjentów bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu odczuje zmianę terminu, szczególnie jeśli jest to nieodległy czas. „Natomiast opóźnianie operacji na przykład u pacjentów onkologicznych zdecydowanie wpłynie na wyniki leczenia, bo im szybciej uda się zdiagnozować i zoperować nowotwór czy rozpocząć leczenie onkologiczne, tym większe szanse na wyleczenie” – podkreślił ekspert.
Prof. Wallner przekazał również, że z obserwacji przekazywanych mu przez lekarzy z całej Polsce wynika, że aktualnie do szpitali trafiają częściej pacjenci w stanach nagłych, w znacznie bardziej zaawansowanych stanach klinicznych, niż przed okresem pandemii. (PAP)