Burmistrz Brzegu zarzuca mediom nadużycie, a my ujawniamy dotychczasowe nagrania

31
Reklama

Dziś mija tydzień od ujawnienia w Brzegu nielegalnego składowiska chemikaliów. Burmistrz Brzegu potrzebował kilku dni, aby publicznie potwierdzić wcześniejsze doniesienia mediów, o tym, że urzędnicy byli informowani o zagrożeniu już w październiku 2016 roku. Tuż przed przekazaniem informacji, o tym, że jednak wiedział, Jerzy Wrębiak zarzucił mediom nadużycie …


Ta sprawa zapewne budzi wiele kontrowersji, ale jeśli ktokolwiek mija się z prawdą, to nie są to z pewnością media. Od poniedziałku (23 stycznia), burmistrz Brzegu był wielokrotnie pytany przez dziennikarzy i reporterów o to, czy urzędnicy otrzymywali już wcześniej niepokojące informacje o chemikaliach.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Ja tego nie potwierdzam, ponieważ nie mamy oficjalnych żadnych informacji, które by to potwierdzały, więc nie będę się odnosił do różnych tego typu domniemań – powiedział 23 stycznia br. Jerzy Wrębiak dla portalu Brzeg24.pl i Radia Park.

Nieoficjalne informacje, do których dotarło również Radio Opole, burmistrz Brzegu nazwał kłamliwymi.

Nie wiedzieliśmy wcześniej o tej sprawie. Dowiedzieliśmy się o tym 21 stycznia – informował nas we wtorek (24.01) w rozmowie telefonicznej Tomasz Dragan, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Brzegu.

Dzień później (25 stycznia), dla TVN24, Polsat News, Radia Opole i Radia Park, burmistrz odpowiadał tak: Nie, nie potwierdzam tej informacji, myślę, że tutaj dużo wątków się pojawia w trakcie. Dla mnie najistotniejszą informacją jest to, że ta substancja jest zgromadzona na terenie miasta, na terenie Placu Młynów i przede wszystkim skupiam działania na tym, żeby zabezpieczyć teren i w przyszłości to niebezpieczeństwo oddalić do miejsca, które jest wskazane do przechowywania tego typu niebezpiecznych substancji i utylizacji.

Na dzisiejszej (27 stycznia) sesji Rady Miejskiej Brzegu, Jerzy Wrębiak  odniósł się do przekazów medialnych, nazywając je „różnymi i dziwnymi informacjami”, których wciąż nie chciał potwierdzać, a artykuły w prasie lokalnej uznał za nadużycie wobec urzędu.

Przełom nastąpił kilka minut później, kiedy jeden z radnych zapytał burmistrza o to, czy przekazy prokuratury (m.in. na nich opierały się media – przyp. red.) są prawdziwe czy również są domysłami. – Jeżeli chodzi o nasze służby, to sporządzono notatkę z anonimowego telefonu, wysłano Straż Miejską, sfotografowano miejsce. Ponieważ nie było żadnych podejrzanych beczek na placu, nie było dalszego działania, natomiast poinformowano też osobę (zgłaszającą anonim – przyp. red.) o zgłoszenie sprawy na policję – tłumaczył Jerzy Wrębiak.

Przypomnijmy, jak sprawę opisaliśmy w jednym z naszych artykułów z dn. 25 stycznia – TUTAJ:
„Według naszych ustaleń, są świadkowie, którzy widzieli służby burmistrza wykonujące zdjęcia na tym terenie już w październiku. Pomimo tego władze miasta wciąż zaprzeczają, jakoby urzędnicy wiedzieli o sprawie wcześniej”.

Naturalnym wydaje się być fakt, że burmistrzowi zależy na dobrej opinii własnych służb i całego urzędu, ale w tej sprawie wystarczyło od samego początku mówić jak jest, zamiast czekać z prawdziwym przekazem aż 5 dni. Jeśli ktoś w tej sprawie mijał się z prawdą lub dokonał nadużycia, to na pewno nie były to media.

Jerzy Wrębiak

 

Reklama