Pogoda nie pod psem

0
Reklama

Popisy
Nijaki Długosz był człowiekiem bardzo dociekliwym. Siadywał wieczorami w swej komnacie i przy płomieniu kopcącej świecy pisał historię Polski. Jak twierdzą znawcy zagadnienia, on nie tylko rejestrował to, co było dawniej, ale zastanawiał się dlaczego tak właśnie się zdarzyło. Ja zaś, gapiąc się co wieczór w telewizor i przeglądając w świetle elektrycznej lampy codzienną prasę, niestety nie mogę pojąć, co dzieje się w polskiej polityce i w jakim kierunku zmierza nasza biedna ojczyzna. Nie wiem, co zamierza Donaldu Tusku i, co znowu, wymyśli jeden z dwóch Kaczyńskich. Nie wiem, czy podatki wzrosną, czy zmaleją. Nie wiem, czy szpitale będą prywatne, czy społeczne. Nie mam zielonego pojęcia o wysokości swojej przyszłej emerytury i w ogóle nie wiem, o co tym politykom chodzi. Im bardziej nie wiem, tym bardziej trzymam się  z dala od krajowej polityki i międzypartyjnych konfliktów. Mam wielkie pretensje do naszej elity rządzącej i do mediów, że co kilkanaście minut, na okrągło, aż do znudzenia, informują nas o zwyczajnych pierdołach. A przecież życie nie kończy się na PiS-ie i na Platformie. Na szczęście wiosna atakuje, trawka zielenieje, zboża kwitną i na chwilę z nieba lać przestało.  Proponuję pomyśleć o czymś przyjemnym, np. o… świeżym rabarbarze. 

A fe!
Ostatnio, jedna Pani Mecenas zadzwoniła do mnie z prośbą o interwencję w sprawie piesków. Zapytałem ją grzecznie, dlaczego właśnie do mnie się zwraca, z tym niemiło pachnącym problemem, skoro istnieje w Brzegu elegancka straż miejska i przemiła policja. Pani zrobiła mi krótki wykład prawny, poczym stwierdziła, że już kiedyś czytała w Panoramie kilka moich wywodów na temat zanieczyszczania ulic przez niesforne czworonogi. Opowiedziała mi, jak to spacerując po brzeskich parkach, z bólem w sercu spogląda na trawniki i klomby, na których właściciele jamniczków, wilczurków oraz wszelakiej maści mieszańców, co dzień wypasają swoje domowe zwierzęta. Okazuje się, że kilka dni wcześniej przyjechali do niej znajomi z Niemiec. Nasze miasteczko bardzo im się podobało, ale zagraniczni goście przeżyli szok, gdy spacerując po miejskim parku, co rusz napotykali luzem biegające pieski, pozostawiające gdzie popadnie wielkie i małe kupy. No cóż, Niemiec, to Niemiec, proszę Pani! W przeciwieństwie do nas, to porządek oni umieją utrzymywać u siebie. A z tymi pieskami, przepraszam – z właścicielami, to trzeba zrobić porządek w parku. Jeśli chodzi o Niemców, to osobiście radzę zadawać się z Francuzami lub Włochami. Ci, nie tak szybko się bulwersują.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Wagabunda
Wielce zasmuciła mnie wieść, że tym razem, po mimo braku moich felietonów w Panoramie (aż przez dwa tygodnie) nie było telefonów do redakcji, z zapytaniem o moją skromną absencję!   Przyczyna tego stanu była jednak poważna i, chyba, uzasadniona. Na prośbę pewnej instytucji unijnej – jako przewodnik i tłumacz, wyjechałem z grupą fachowców za granicę, badać przemiany społeczne w byłych krajach demoludu (SK, CZ, RO, H) oraz Macedonii, Serbii, Bośni, Słowenii i Chorwacji. Pracy było wiele i jak to w charytatywnych organizacjach bywa – żadnych pieniędzy. Za to wrażenia niesamowite i ta gorzałka, zwłaszcza, ta domowej roboty, ze śliwek. Być może, w najbliższym czasie będę mógł podzielić się z czytelnikami Panoramy, niestety, ale nie butelką (!), tylko wieloma spostrzeżeniami oraz ciekawostkami z podróży. Obecnie mogę zakomunikować, że niewielka recesja i spadek optymizmu mieszkańców nie jest tylko domeną naszego kraju. Zaskoczeniem jest fakt, że tematyka i poziom zagranicznej prasy nie odbiega zbytnio od wielu naszych krajowych szmatławców. Tam także na pierwszych stronach gazet dominują afery, przekręty, polityczne przepychanki, pomówienia i prowokacje. Dziennikarze, zamiast opisywać i komentować fakty, zajmują się kreowaniem polityki. Nie ma więc, jak w domu!
Marek Popowski

Reklama