Wybierajmy świadomie

0
Reklama

Rozmowa z europosłem Lidią Geringer de Oedenberg

Pochodzi Pani z Wrocławia, ale często bywa Pani w naszym mieście. Jakie są Pani związki z Brzegiem?
Pierwsze związki z Brzegiem wykształciły się przy okazji festiwalu Wratislavia Cantans. Gdy padł pomysł aby realizować koncerty również poza Wrocławiem od razu pojawił się projekt organizowania ich w przepięknym Zamku Piastów Śląskich. Później te koncerty rozpączkowały na wiele innych miast i miasteczek. Łącznie na ponad dwadzieścia miejscowości na Dolnym Śląsku. Później dotarły również do Goerlitz i miast czeskich. Słynny turniej kontratenorów oraz różne koncerty muzyki dawnej odbywające się we wnętrzach piastowskiego zamku to pierwsze moje wspomnienia z Brzegu.
Świadomość społeczeństwa dotycząca europarlamentu jest bardzo nikła. Czy mogłaby Pani powiedzieć pokrótce czym zajmuje się europoseł?
Nasze główne zajęcia w europarlamencie, takie które zajmują nam czas od poniedziałku do piątku, to opracowywanie konkretnych dokumentów legislacyjnych. Ja pracuję również w Komisji Prawnej, której jestem wiceprzewodniczącą. Parlament stanowi prawo, a my zajmujemy się  sformułowaniem tego prawa. Inne komisje przygotowują merytorycznie różne projekty. Na przykład Komisja Rolnictwa tworzy projekty związane np. z uprawami, a Komisja Budżetowa projekt budżetu na każdy rok itd. Mówiąc ogólnie parlament akceptuje lub odrzuca inicjatywy, które są przedstawione przez Komisję Europejską, a także wraz z Radą negocjuje warunki wiążące się z nowym prawem. Decyzja parlamentu powoduje, że coś się wydarza lub nie. Parlament ma ogromną rolę, ponieważ ma wpływ na życie 500 milionów ludzi. Dla przykładu – jakiś czas temu było głośno o inicjatywie, która miała wprowadzić specjalne restrykcje dla Internautów, moim zdaniem godzące w wolność w Internecie. Udało się nam zatrzymać tę inicjatywę, uznaliśmy bowiem , że ta ingerencja jest zbyt dalekosiężna i godzi w użytkowników.
Polska to kraj zaciekle walczących partii. Debaty polityczne wręcz epatują agresją. Czy w parlamencie europejskim również jest miejsce na tego typu zachowania?
Nie. Nie ma żadnych kłótni w Parlamencie Europejskim. Na początku eurosceptycy – głównie polscy posłowie – próbowali przenieść styl debaty polegający na przekrzykiwaniu i obrażaniu się do europarlamentu. To oczywiście się nie przyjęło. Były przypadki wyłączania tak zachowującej się osobie mikrofonu przez przewodniczącego. Najbardziej jednak dopingującą zasadą było wprowadzenie kar finansowych za zakłócanie porządku obrad. Być może jest to sposób na to by zmienić styl debaty politycznej również w Polsce.
Kończy się kadencja, to dobry czas na podsumowania, co uważa Pani za swój największy sukces w tym czasie?
Było bardzo dużo cennych, lokalnych inicjatyw. Indywidualnie udało mi się jednak przeprowadzić akcję niemal niemożliwą. Pracowałam przez wiele lat w telewizji i znam mechanizmy, jakimi ona się rządzi. Zawszę podziwiałam telewizję BBC jako najbardziej profesjonalną. Właśnie BBC wprowadziła w ubiegłym roku do wszystkich swoich kanałów i do wszystkich swoich programów napisy, które pozwalają osobom niesłyszącym i niedosłyszącym zrozumieć treść przekazu. Należy pamiętać, że telewizja dzisiaj to nie tylko rozrywka, to przede wszystkim dostęp do informacji, edukacji, rynku pracy oraz uczestnictwa w życiu społecznym, bo debata polityczna przeniosła się do telewizji. Ktoś niesłyszący lub niedosłyszący staje się zatem człowiekiem spychanym na margines. Uznałam, że jeśli wprowadzimy w całej Unii Europejskiej prawo, które zobliguje telewizje publiczne do tego, aby wszędzie wprowadziły napisy – opcjonalne, na zasadzie telegazety – to spowoduje ono, że 80 milionów niesłyszących lub niedosłyszących europejczyków będzie miało poprawiony standard życia. Dzięki mojej inicjatywie to się udało. Osobiście zebrałam odpowiednią ilość podpisów. Było to bardzo trudne ponieważ ponad połowa posłów w parlamencie musiała poprzeć ten projekt, a czas na zgromadzenie tych podpisów był bardzo krótki, jedynie trzy miesiące. Teraz prawo jest opracowywane przez komisję europejską i za jakiś czas będę mogła z dumą powiedzieć, że się do tego sukcesu przyczyniłam.
W jaki sposób należy przekonywać Polaków do tego by poszli na wybory do europarlamentu?
Obywatele muszą zrozumieć, że to nie są „jakieś tam” wybory i nie można przywileju głosowania oddać komuś innemu. Przecież niepójście na wybory jest równoznaczne z tym, że ktoś wybierze za nas. To tak jakbyśmy naszą przyszłość oddali w ręce kogoś, kogo nawet nie znamy. Te wybory są bardzo ważne. Oczywiście żeby zorientować się, na kogo chcemy głosować trzeba najpierw poszukać trochę informacji w prasie czy w internecie. Trzeba odnaleźć swojego kandydata, który musi odzwierciedlać nasz światopogląd. Mamy jakieś pragnienia, jakąś wizję przyszłości, więc musimy wybrać takiego kandydata, który spełnia te wszystkie warunki, i podziela naszą wizję. To musi być ktoś, do kogo będziemy mogli się później zwrócić po pomoc oraz po różne potrzebne nam  informacje. Bardzo ważne jest aby potraktować serio tego kandydata i rozliczać go równie serio. U nas często oddaje się głos na kogoś nie dlatego, że się go popiera tylko dlatego, że jest się przeciw komuś innemu. To jest wybór przypadkowy, który owocuje tym, że ludzie nie są zadowoleni z polityków i nagle okazuje się, że rząd, który jest krytykowany przez wszystkich – jak na przykład ten rząd, który był poprzednio, koalicja PiS, LPR i Samoobrony – został wybrany przez nie wiadomo kogo, a przecież wybrali go Polacy. Niska frekwencja spowodowała to, że później wiele osób twierdziło, że nie głosowało na nikogo z tej koalicji. Nie możemy doprowadzać do takiej sytuacji, wybierajmy świadomie i później świadomie rozliczajmy polityków. Myślę, że tego momentu rozliczenia w ogóle nie ma w polskiej polityce. Wszystkie obietnice są traktowane jako obietnice wyborcze i potem nikt nie rozlicza z nich polityków, to jest bardzo zła tendencja.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Rozmawiał: Krystian Ławreniuk

Reklama