Postaramy się to zmienić

0
Reklama

Lidia Jaguszewska. Mieszkańcy Kościerzyc mają pretensje, że nikt nie uświadomił ich co będzie stało trzy metry od ich domów. Rozumiem, że ogłoszenia były wywieszane w gminie, ale koncepcja się tak często zmieniała, że trudno byłoby za tym nadążyć prywatnej osobie.

Lidia Jaguszewska. Mieszkańcy Kościerzyc mają pretensje, że nikt nie uświadomił ich co będzie stało trzy metry od ich domów. Rozumiem, że ogłoszenia były wywieszane w gminie, ale koncepcja się tak często zmieniała, że trudno byłoby za tym nadążyć prywatnej osobie.

Wojciech Jagiełowicz. Przepompownie można lokalizować w różnych miejscach. Została tam zlokalizowana ponieważ mieszkańcy, nie tylko ci w Kościerzycach, ale prawie wszędzie, nie zgadzali się na przepompownie na swoich terenach.
LJ.A zwracaliście się o to do nich?

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

WJ. Oczywiście , że tak. Dzisiaj, kiedy jest ona uciążliwa mówią, że każdy by oddal kawal ziemi, żeby to tylko nie było w pobliżu ich posesji. Jednak kiedy je montowaliśmy osobiście z pracownikami chodziłem i szukaliśmy odpowiednich miejsc. Ponieważ ludzie nie zgadzali się na nasze propozycje szukaliśmy gdzie indziej. Tam gdzie się dało lokalizowaliśmy na gminnych działkach, a w innych przypadkach robiliśmy starania żeby wykupić zimie od mieszkańców, bo przepompownia musi być na terenie gminnym.
Minęło już jest parę lat wiec nie pamiętam jaka była historia akurat tej przepompowni, ale z każdą mieliśmy kłopot. Nie dziwię mieszkańcom.

LJ.A kto decydował o miejscu?

WJ To nie jest tak, że wybieraliśmy miejsce według naszego „widzi mi się”. Każda musiała być ustalona z projektantem. To on mówił, gdzie może być przepompownia żeby było najbardziej optymalnie. Jak nie udało się zrealizować to tak, jak mówił projektant przesuwaliśmy lokalizację parę metrów .

LJ.Mieszkańcy „piasaków’ nie wiedzieli jednak praktycznie do końca co to będzie. Nawet w trakcie montażu nikt nie powiedział co tam się robi, a potem zapewniano ich, że to będzie bezpieczne.

WJ Każdy projekt jest ogłaszany i wszyscy sąsiedzi są informowani, że jest pozwolenie na budowę. Zdaje sobie sprawę z tego co się dziej, ale nikt nie przypuszczał, że będzie taka sytuacja, bo normalnie funkcjonująca przepompownia nie powinna być uciążliwa.

LJ.To dlaczego jest?

WJ Powodów jest kilka. Pierwszym najważniejszym jest to, że instalacja jest zrobiona przyszłościowo, czyli nie tylko pod kątem obecnej ilości mieszkańców, ale biorąc pod uwagę również tych, którzy będą korzystać z niej w przyszłości. Projektując trzeba to przewidzieć. Czyli przekroje i wydajności muszą być perspektywiczne, bo kanalizację buduje się na lata. Dlatego jest ona przewidziana na przepływ większej ilości ścieków, których w tej chwili nie ma. W związku z tym obecnie instalacja jest niedociążona. W efekcie te nieczystości zamiast przepływać do momentu uzbierania się odpowiedniej ilości do uruchomienia pomp zatrzymują się w przepompowni.
Drugim powodem zmniejszającym ilość i przepływ ścieków jest fakt, że jednak jeszcze sporo ludzi nie podłączyło się do kanalizacji, chociaż w naszej gminie zrobiło to prawie 80% to jednak wciąż za mało. Dochodzi do tego kultura używania kanalizacji, która ma ogromny wpływ na przepływ. Jeżeli w kanalizacji znajduje się wszystko nawet skrzynka pomarańczy ( co osobiście widziałem podczas czyszczenia kanalizacji w trakcie awarii), to trudno żeby wszystko działało sprawnie. Kolejna przyczyna takiego stanu rzeczy to odpowietrzniki. W miejscowościach Czepielowice i Kościerzyce zostały zaprojektowane przepompownie ciśnieniowe ponieważ jest tam najmniejszy spadek wód. Stare domy wybudowane pod szamba w większości nie mają odpowietrzania ubikacji, zlewów, syfonów itd. Odpowietrzniki powodują, że fetor w dużej części ucieka już u tych podstawowych użytkowników kanalizacji. Surowy ściek, czyli ten który wychodzi z mieszkania jest nieuciążliwym ściekiem, bo nie śmierdzi. Jednak kiedy gromadzi się w jednym miejscu już w instalacji kanalizacyjnej i jakimś czasie zaczyna fermentować i wydziela się fetor. Inna sprawa, że gdyby ten ściek szybko przechodził przez przepompownię, to nie wydzielałby się taki fetor.

LJ.Jednak znając ilość mieszkańców i szacunkową ilość ścieków projektant powinien założyć i to, że ta instalacja będzie niedociążona i ścieki będą stać. Poza tym instalacja miała być szczelna. Przyznaje Pan, że projektant tutaj zawalił?

WJ. Na pewno można to było przewidzieć. To prawda. Nie jestem fachowcem i nie chce kogokolwiek krytykować. Na pewno w tej chwili muszą być jakieś działania, które to poprawią.

LJ.Mieszkańcy uważają, że ciągle ich mamicie, że coś się da z tym zrobić, a ciągle jest ten sam niesamowity smród. Chcą żeby to po prostu usunąć z pobliżu ich domów.

WJ, Przeniesienie przepompowni tam gdzie chcą mieszkańcy, to nie jest taka łatwa sprawa. Nie chodzi o przeniesienie samej przepompowni- to system wielu połączeń. Odpowiednich spadów ciśnień itd. To wszystko musi zagrać. Jest to skomplikowana, a co za tym idzie droga sprawa. Oczywiście rozpatruję przeniesienie.

LJ.Ostatnio doszło jeszcze wylewanie.

WJ. To wylewanie jest zupełnie inną sprawą – to sprawa awaryjna. Od 48 lat nie było u nas takiej wody, takich podtopień. Na terenie całej gminy w ostatnim okresie było 10-cio krotnie więcej ścieków niż normalnie. Ale to nie były ścieki, to woda, którą nie przyjmują już rzeki dostała się do kanalizacji. Dlatego wylewanie jest awaryjną sytuację.

LJ Jakie są sposoby rozwiązanie tej sytuacji?

WJ.Po pierwsze więcej ścieków. I tu gmina działa na rzecz tego żeby wszyscy, którzy mają taką możliwość przyłączyli się do kanalizacji. Wysyłamy pisma, monitujemy, nawet zabieramy studnie tym, którzy się nie przyłączyli. Druga sprawa, to zwiększenie przepływu ścieków poprzez odpowiednie ustawienie czujników. Spowoduje to szybsze niż dotychczas włączenie pompy, która niejako przesuwa dalej te ścieki. Ściek krócej przebywa w przepompowni i nie fermentuje. Takie działania gwarantuje nam PWiK. Następną rzeczą zaproponowaną przez PWiK jest zastosowanie tzw. dozowników do wydzielania substancji chemicznych wiążących ten siarkowodór, co jak zapewniają fachowcy zdecydowanie zmniejszy fetor. Na sesji ustalono, że jeden dozownik ma kosztować 3-4 tys. zł. Na terenie gminy potrzebne są trzy. Zostało na to przeznaczone 15 tys. zł. Nadzień dzisiejszy wygląda to tak, że producent zobowiązał się do 3 sierpnia dostarczyć te dozowniki z uruchomieniem włącznie.

LJ A jak to nie zadziała?

WJ. Muszę wierzyć fachowcom. W Mąkoszycach była podobna sytuacja teraz jest tam spokój i nie ma fetoru.

Rozmawiała Lidia Jaguszewska

Reklama