Rusza „garażowe kino”

0
Reklama

Od 6 sierpnia do 11 września, w każdy piątek i sobotę, przed Niezależnym Ośrodkiem Kultury Herbaciarnią będą odbywały się projekcje filmów wchodzących w skład I Przeglądu Filmowego „Cinema Garaż”. Organizatorami imprezy są Stowarzyszenie Żywych Poetów oraz NOK Herbaciarnia. Opiekunem artystycznym Forum Art, a współorganizatorami Sky Piastowskie, Duński Instytut Kultury, Ambasada Danii, Kunst – Danish Arts Agency. Na wszystkie seanse wstęp wolny.
Skąd wziął się pomysł na przegląd kina niezależnego w Brzegu?
Krystian Ławreniuk: Nie tylko niezależnego, także duńskiego. Duńskie kino nie będzie reprezentowane przez filmy kina niezależnego; to będzie kino mainstreamowe. Są zatem dwa nurty tego przeglądu. W piątki − polskie kino niezależne, w soboty − kino duńskie. I tak od 6 sierpnia aż do 11 września. Skąd pomysł? Właściwie, wszystko zaczęło się od telefonu mojego kolegi, który jest członkiem nowego stowarzyszenia Forum Art, zajmującego się kinem niezależnym. Zadzwonił do mnie i powiedział, że ma dostęp do kilku filmów. Może dałoby się coś z tym zrobić? Może by je w Brzegu promować? Obiecałem, że zastanowię się, może coś mi przyjdzie do głowy. Wtedy stanął mi przed oczami obraz kina wiejskiego, obwoźnego, ten klimat. Zacząłem kombinować w tym kierunku. Cały czas zresztą konsultując się z tym znajomym. Doszliśmy do wniosku, że można by zorganizować w Brzegu przegląd filmów. Na miejsce wybraliśmy dziedziniec przed Herbaciarnią. Od słowa do czynu jakoś to wszystko się potoczyło. Aktualnie jesteśmy w fazie końcowej przygotowań.
Jaki macie repertuar?
Krystian Ławreniuk: Jeśli chodzi o kino niezależne, to trzon stanowią produkcje zielonogórskiej grupy filmowej Sky Piastowskie. To bardzo ciekawa ekipa.
Czy oni nie są powiązani z zielonogórskim zagłębiem kabaretowym?
Krystian Ławreniuk: Tamci to wytwórnia Ajoj, a Sky Piastowskie to co innego. Ale właśnie wczoraj do mnie dzwonił mój kolega z Forum Art, i zdaje się, że wytwórnia Ajoj też będzie mogła nam odstąpić swoje filmy. Ale to w przyszłości. Sky Piastowskie to jest zupełnie inna grupa. Ciekawa sprawa z nimi. To są chłopcy z Osiedla Piastowskiego w Zielonej Górze, którzy po prostu któregoś dnia wpadli na pomysł robienia filmów. Jak wyczytałem w poświęconej im pracy licencjackiej, siedzieli któregoś dnia przed blokiem, nudząc się, i wpadli na pomysł: „Słuchajcie, może nakręcilibyśmy jakiś program”. Przeglądając weekendowe wydanie „Gazety Lubuskiej” znaleźli informację, że są organizowane jakieś nagrania i po prostu zaczęli robić amatorskie kino. A dzisiaj są jedną z najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych grup w polskim kinie niezależnym.
Co różni to niezależne kino, filmy takiej wytwórni zielonogórskiej na przykład, od tak zwanego kina mainstreamowego?
Krystian Ławreniuk: Są to produkcje niskobudżetowe, jest to kino niekomercyjne dające osobiste spojrzenie na rzeczywistość. Bardzo często twórcy tego kina nie dysponują profesjonalnym sprzętem, a w ich filmach występują ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia aktorskiego.
Naturszczycy.
Krystian Ławreniuk: Naturszczycy. Bardzo często. Chociaż nie zawsze. Teraz doszło do tego, że dostępność środków technicznych, czyli nawet dobrej kamery, jakiegoś programu do obróbki itd., sprawiła, że kino niezależne stało się bardzo popularne. No i zdarzają się takie wypadki, że gwiazdy kina mainstreamowego zgadzają się zagrać w takich produkcjach i bardzo często nieodpłatnie. Weźmy za przykład taką etiudę filmową, którą wydaje mi się, że można by podciągnąć pod kino niezależne – „Galerianki”; ona później przerodziła się w film pełnometrażowy, który trafił do kin. Tam zagrał Artur Barciś, który, zakładam, nie wziął za to ani grosza. Również młody Stuhr grywał w takich produkcjach. Znalazłoby się kilku aktorów. Wydaje mi się, że to dla nich jest forma odskoczni, bo to jest inne kino, niż to, z którym mają na co dzień do czynienia, poruszające inne tematy, w inny sposób.
Czy kino niezależne można oceniać bez taryfy ulgowej? Czy trafiają się w tym nurcie filmy na miarę „Rejsu” Piwowskiego? A czy nie wydaje Ci się, że „Rejs” mógłby być prototypem offowego, niezależnego filmu?
Krystian Ławreniuk: Tak, tak! Jak się posłucha opowieści, anegdot z planu filmowego „Rejsu”, to tym bardziej można potwierdzić to, co mówisz.My nawet mamy tego typu filmy. One będą na tym przeglądzie. 6 sierpnia zaczynamy filmem „Że życie ma sens”, który jest jednym z najlepszym filmów, jakie mamy do dyspozycji. To jest właśnie dzieło grupy Sky Piastowskie.
To głośny film.
Krystian Ławreniuk: Zgadza się. To jest taki film, który obroni tezę, że można na kino niezależne patrzeć bez taryfy ulgowej. Mamy jeszcze jeden doskonały film, również grupy Sky Piastowskie – „Dzień, w którym umrę”. Obsypany nagrodami na przeróżnych przeglądach kina offowego i niezależnego. Niektóre z tych filmów, choćby właśnie „Dzień, w którym umrę”, były emitowane w ogólnodostępnej telewizji. Oprócz grupy Sky Piastowskie są również produkcje innych reżyserów: Dominika Matwiejczyka, Wojciecha Koronkiewicza, Jacka Katosa czy Bodo Koxa; są to filmowcy, którzy otrzymywali wyróżnienia i nagrody na festiwalach kina niezależnego w Polsce. Przygotowaliśmy dosyć szeroki wachlarz filmów niezależnych, głównie jednak oparty o produkcje Sky Piastowskie.
Na tym przeglądzie nie jest przewidziana część konkursowa?
Krystian Ławreniuk: Nie, nie jest…
A w przyszłości? Planujecie coś takiego?
Krystian Ławreniuk: W przyszłości jest wiele planów. Ten pierwszy przegląd jest badawczy, jest takim eksperymentem. Chcemy zobaczyć, jak to w ogóle wyjdzie. Jakie będzie zainteresowanie? Jaka frekwencja? Jakie będą opinie ludzi? Jeśli to wszystko wyjdzie pozytywnie, jeśli będziemy z tego zadowoleni, to na pewno będziemy chcieli rozszerzyć tę formułę, będziemy chcieli sprowadzać ludzi, którzy tworzą filmy, być może właśnie zorganizować konkurs, być może zorganizować warsztaty filmowe dla młodych ludzi. Pomysłów jest naprawdę mnóstwo. Ja cały czas jestem w kontakcie ze stowarzyszeniem Forum Art. Oni już mają nowe filmy, które mogliby udostępnić. Więc myślę, że to wszystko będzie szło w dobrym kierunku, jeśli tylko uda się tutaj w Brzegu zaszczepić zaciekawienie kinem niemainstreamowym.
Czy określenie „artystyczne” byłoby odpowiednie dla kina niezależnego? No bo nie jest to kino masowe, komercyjne?
Krystian Ławreniuk: To jest jakiś sposób spojrzenia na rzeczywistość, bardzo nam bliską rzeczywistość, poprzez formę filmową. Tak, to jest kino artystyczne. Spojrzenie na rzeczywistość blokowiska, szarego Osiedla Piastowskiego w Zielonej Górze, spojrzenie takie, jak u Grzegorza Lipca w filmie „Że życie ma sens”, niewątpliwie świadczy o tym artyzmie.
Nie wątpię, że to są artyści, ale jednak nie tej miary, co Bergman, Fellini, Antonioni, Wajda.
Krystian Ławreniuk: Ja myślę, że oni przede wszystkim mają trochę inne cele niż Bergman czy Wajda.
To jakie są ich cele?
Krystian Ławreniuk: Własne, artystyczne spojrzenie na otaczający świat – to cel każdego reżysera-artysty. Natomiast to, co odróżnia twórców kina niezależnego, to wystrzeganie się rzeczy wyuczonych. Zauważ, że kino mainstreamowe to bardzo długa praca nad scenariuszem, bardzo długie uczenie się ról. To nadaje formie określony kształt. Ale jeśli kino nieco rozluźnimy w formie, zaangażujemy ludzi, którzy nie są aktorami, ale potrafią z siebie wykrzesać naturalne, niewyuczone zdolności aktorskie, którzy nawet, jeśli pomylą tekst, to my nie powtarzamy czterdzieści razy tej samej sceny, to być może to wszystko razem spowoduje, że kino będzie bardziej prawdziwe.
Ciśnie się jednak na usta określenie „kino amatorskie”.
Krystian Ławreniuk: Jest tak określane niekiedy, to fakt. Tylko pytanie brzmi: czy grupa, która pracuje od dobrych kilku lat i ma sukcesy na polu kinematografii, jest nadal amatorska? Mimo że dalej to są twórcy niezależni, dalej robią to kino, które robili na początku; ale skoro osiągnęli już jakiś poziom profesjonalny, to trudno nazywać ich amatorami. Ale de facto w kinie niezależnym jest sporo ludzi, których można tak nazwać, bo eksperymentują po prostu z kamerą, z filmem, biorą jakiś stary VHS czy teraz komórkę i robią krótką etiudę filmową. Ale pytanie: czy taka etiuda filmowa nakręcona komórką, kilkuminutowa, ma być od razu skreślona; może ona będzie tak genialna, że przebije dokonania profesjonalistów. To jest ciekawe w kinie niezależnym, że każdy ma możliwość wypowiedzenia się i każdy ma dostęp do narzędzi to umożliwiających. O to też chodzi w tym przeglądzie, aby pokazać, że kino to nie tylko Hollywood, to nie tylko produkcje o gigantycznym budżecie, o gażach dla aktorów przekraczających wyobrażenia szarych śmiertelników, nie tylko produkcje z efektami specjalnymi, ale też możliwość pójścia taką drogą, jaką poszła ekipa ze Sky Piastowskie. „Słuchajcie, chłopaki, siedzimy pod tym blokiem, nudzi nam się, może spróbujmy coś nakręcić.” Nazwa imprezy, którą wymyśliliśmy wspólnie: ja, Radek Wiśniewski i Arek Curzytek – „Cinema Garaż” – ten kierunek właśnie wskazuje.
Ciąg dalszy w następnym numerze Panoramy

Reklama