Decentralizacja, czyli obywatelu zrób sobie dobrze sam

0
barcickim.jpg
Reklama

Gmina Skarbimierz jest przodownikiem w skali kraju pod względem wysokości środków przekazywanych sołectwom w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Dotąd każde sołectwo otrzymywało 100 zł. na  każdą twarz. Od przyszłego roku będzie już 200 zł. Dla porównania warto przytoczyć stawki obowiązujące w 2009r. w Gdańsku – 3,50 zł/ mieszkańca, w Gdyni – 6,80.  Ta zaskakująca podwyżka jest krokiem w dobrą stronę. Dzięki temu o wydatkowaniu coraz większych kwot decydować będą uczestnicy zebrań wiejskich. Podwyżka jest również bardzo wygodna dla gminnych władz. Zwykle w ślad za dodatkowymi pieniędzmi idą nowe wyzwania i obowiązki, jakim sprostać będą musiały sołectwa. Bardzo wygodną wymówką dla wójta nagabywanego przez sołtysów i radnych jest odsyłanie do sołeckich funduszy – kiedy pojawiają się narzekania na zły stan chodników, wymagające naprawy huśtawki na placach zabaw, śnieg na drogach itd., w odpowiedzi często pada rada – macie środki, to zróbcie sobie to sami.  Podobnie jest w przypadku konieczności zwalczania plagi komarów, finansowania klubów sportowych, organizowania wiejskich festynów czy dożynek.  Niemniej zwiększenie środków wyodrębnionych na ten cel w projekcie przyszłorocznego budżetu wydaje się być pomysłem dobrym i sugeruje, że gmina żadnych problemów finansowych nie ma. Czy tak jest rzeczywiście mam prawo wątpić. Nie udało się przecież zrealizować w tym roku kilku bardzo ważnych i niewymagających ogromnych nakładów pozycji. Tworzenie projektu budżetu przed wyborami polega na wrzucaniu kolejnych pozycji do worka z etykietką „kiełbasa wyborcza”.   Tak też zapewne jest w przypadku powyższej podwyżki.
    Wójt Pulit jest znanym specjalistą w dziedzinie wytwarzania wyborczych wędlin oraz odwracania kota ogonem. Po  określonym przeze mnie  „kiełbasą wyborczą” projekcie budowy domu ludowego z możliwością dobudowania do niego boiska w namiocie, jaki zaprezentowano mieszkańcom Pawłowa podczas zebrania wiejskiego dwa tygodnie temu, wójt podczas ostatniej sesji głośno wyrażał swoje niezadowolenie z faktu, że nazywam rzeczy po imieniu.  Zdruzgotany krytyką oświadczam, że to nie tylko kiełbasa wyborcza, ale nawet odgrzewana kiełbasa. Z tym samym daniem pojawił się przecież wójt osobiście już w lutym. Wówczas mamił mieszkańców Pawłowa tą samą obietnicą. Problem w tym, że raczej nikt jej na poważnie nie brał. I jak się okazało – słusznie. Zebranie w lutym zakończyło się ustaleniem, że priorytetem dla mieszkańców wsi jest   wymiana sieci wodociągowej i remont ulicy Poligonowej. Wójt gwarantował, że w tym roku to zostanie zrobione. Śmiem wątpić czy zdąży. Do końca roku pozostało jeszcze trochę czasu, ale do końca wójtowej kadencji znacznie mniej. Ostatnie dni przed wyborami obfitują tylko kolejnymi obietnicami, a realizacji poprzednich nie widać.
    Podwyżka gminnych środków przekazywanych sołectwom pewnie się wyborcom spodoba. Oby tylko nie okazało się, że po ponownym wyborze niezatapialnego wójta za wszystkie obiecanki przedwyborcze będzie trzeba płacić z sołeckich pieniędzy. Budowa domu ludowego, wymiana rur wodnych i remont drogi, zakładając nawet, że część środków uda się pozyskać z zewnątrz, to zadanie dla sołectwa na kilka dziesięcioleci.
    Nie rozumiem tylko dlaczego ustępująca Raga Gminy i wójt nie poszli na całość i nie zaproponowali tysiąca złotych na każdego mieszkańca. Albo i kilku tysięcy. To przecież wirtualne pieniądze zapisane w projekcie budżetu, który przyjmować już będą nowi radni, a realizować go będzie nowy wójt. Po co się ograniczać? Papier przyjmie wszystko, a cel uświęca środki.
    Samorządowiec z takim doświadczeniem jak obecny wójt ma prawo wyznaczać standardy przedwyborczej retoryki. Nie mam wyjścia i muszę się do niej dostosować. Przede mną zrobił to już zresztą inny kontrkandydat, co widać na rozrzucanych przez niego do skrzynek „bibułach”. Zatem stosując obowiązujące chwyty i cytując powszechnie znanego klasyka uroczyście obiecuję każdemu mieszkańcowi gminy i okolic 100 milionów. Na twarz. Do spłacenia przez mego następcę.
Kto mnie przebije?
Marcin Barcicki
 

Reklama