Z lekarzem czy bez?

0
Reklama

Ustawa o ratownictwie medycznym stanowi, że karetki pogotowia ratunkowego mogą jeździć w tzw. dwóch standardach. Jeden z nich przewiduje, że załoga karetki nie ma lekarza, a osobą podejmującą akcję ratunkową wobec chorego, czy poszkodowanego jest specjalnie przygotowany ratownik medyczny w zakresie prowadzenia tzw. czynności ratujących życie i w trakcie wykonywania swoich czynności może posilać się pomocą telefoniczną lub radiową z odpowiednio przygotowanym lekarzem i dyspozytorem.
Jest oczywiste, że zakres uprawnień choćby najlepiej przygotowanego ratownika medycznego,  nigdy nie będzie równoznaczny z uprawnieniami lekarza. Tu tkwi podstawa wszystkich obaw ludzi, którzy czują jednak pewien dyskomfort z takiego stanu. Cały powiat brzeski obsługiwany jest trzema zespołami karetek, z których dwie stacjonują w Brzegu, a jedna w Grodkowie. Brzeskie zespoły to jeden z lekarzem i jeden z ratownikiem medycznym. W grodkowskiej karetce do końca 2010 roku w obsadzie jeździł lekarz, choć decyzją wojewody, który decyduje o obsadzie i standardzie – lekarza miało nie być. Decyzje wojewody wciela w życie dyrektor NFZ, który z dyrektorem BCM w Brzegu podpisuje odpowiedni kontrakt. Tak więc to, że do tej pory lekarz jeździł w grodkowskiej karetce wynikało z faktu, iż dyr. BCM wysupływał dodatkowe środki z własnej puli i społeczeństwo było bezpieczniejsze i spokojniejsze.
Nagłośniona w mediach po raz kolejny sprawa, słusznie obudziła w mieszkańcach niepokój wyrażony nawet pikietą. Burmistrz M. Antoniewicz zapowiedział podjęcie rozmów z wojewodą celem zmiany zapowiedzianego stanu rzeczy.
Sam wojewoda R. Wilczyński pytany o opinię w/w sprawie w telewizji opolskiej, na stawiane mu przez pikietujących zarzuty o brak troski o obywateli Grodkowa stwierdził , że "… demokracja pozwala na to, że każdy może pleść, co mu ślina na język przyniesie …".
Oczywiście, trudno takie nastawienie do problemu uważać za dobry grunt do podjęcia negocjacji o zmianę istniejącego stanu rzeczy.
Burmistrz Grodkowa – M. Antoniewicz w tym samym wydaniu wiadomości regionalnych stwierdził, że ewentualne przywrócenie poprzedniej sytuacji ze środków samorządu grodkowskiego wiązałoby się z wysupłaniem dodatkowo 350 000 zł rocznie na etaty lekarskie i budżet na razie nie jest przygotowany do takiego wydatku.
Pytany przeze mnie na ostatniej w roku 2010 sesji Rady Powiatu starosta M. Stefański stwierdził, że na pewno będzie wspierać Grodków w jego staraniach u wojewody i śledzić tok rozwijania się tematu i na pewno nie pozostanie obojętny na wynikły problem.
Oczywiście, już słychać było różne głosy na temat tego, że takie rozwiązania w karetkach, to w wielu bardziej rozwiniętych demokracjach to standardy. Że ratownicy medyczni, to kompetentne, wykształcone, po studiach osoby. Wszystko to racja, tylko, że bardzo często w tychże demokracjach bywa tak, że przy chorym jako pierwszy pojawia się lekarz rodzinny, lekarz pierwszego kontaktu i to on właśnie podejmuje decyzję o wezwaniu karetki. Wtedy rzeczywiście karetka pełni rolę środka transportu do szpitala, a chory, zaopatrzony w co potrzeba, jest wieziony z odpowiednią i wtedy już wystarczającą opieką.
Aby taki standard zafunkcjonował w pełni bezpiecznie i z zaufaniem pacjentów, konieczne jest pełne zafunkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej ze strony lekarzy rodzinnych.
Pacjenci powinni znać do końca przysługujące im prawa z racji przynależności do określonego lekarza, a ci z kolei winni w pełni wypełniać to, co objęte jest kontraktem .
System utrzymywany przez NFZ kuleje i to widać gołym okiem. Co roku, pod koniec grudnia, odbywają się mało optymistyczne rozgrywki związane z zatwierdzaniem kontraktów na rok następny. Dla niewtajemniczonych bardziej przypomina to bazar a dla samych zainteresowanych , to pełne napięć, podejrzeń i swarów podchody, w których pacjent i tak wychodzi zawsze z porażką.
Świadczą o tym sytuacje, kiedy coraz wcześniej dowiadujemy się, że dany specjalista już dawno "wyczerpał limit przyznanych mu punktów". Efekt – pod koniec roku nie sposób dostać się do wielu specjalistów. Drogi, wielomilionowej wartości sprzęt stoi odłogiem, bo nie ma już kwot kontraktowych na jego wykorzystywanie. Sytuacja jest chora i nic nie wskazuje na to, aby miało być lepiej.
Grodków i jego niezwykle rozległe okolice każą zamartwiać się o los wielu pacjentów, którym przyjdzie czekać na przyjazd karetki. Prawdą jest też, że życia ludzkiego nie da się przeliczyć na metry oddanego chodnika, połatanych dziur w drogach i przy uporze wojewody, który zdaje się być odporny na to, "co plecie się na dole", być może trzeba będzie na zasadzie porozumienia gminy z powiatem podjąć decyzję , w wyniku której mieszkańcy odczują większy komfort opieki nad ich zdrowiem i poczują się bezpieczniej na wypadek choroby.      J. Rzepkowski

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama