Oddzielić ziarna od plew

0
Reklama

Nie jest aż tak źle
To był dla wszystkich trudny rok. Katastrofa rządowego samolotu, powodzie, wybory samorządowe, mrozy, kryzys gospodarczy, chaos na kolei i tysiące katastroficznych informacji z zagranicy. Ale nie tylko złymi wiadomościami świat żyje. Pozytywne wieści stale płyną z obszaru polskiego rządu. Zielona wyspa kwitnie. Wskaźniki gospodarcze w kraju rosną, zwłaszcza te, związane z dziurą budżetową, zadłużaniem się państwa oraz wzrostem stawki vat. Ostatnio podniesieniu uległy także, co najmniej o połowę, plany redukcji budowy autostrad i tras szybkiego ruchu. Szkoda, że rząd przed wyborami do samorządu nie ogłosił tych rewelacyjnych pomysłów. Pominę Warszawę i Toruń, ale na Opolszczyźnie wstrzymywane są projekty budowy obwodnic w Nysie i Kluczborku. O nowej przeprawie w Brzegu (przez Odrę) możemy zapomnieć na najbliższych 15-20 lat! W zamian, po nieistniejących autostradach, będziemy mogli jeździć dużo szybciej. Rząd obiecuje, że już niedługo wybuduje nam wszystko. Trzeba tylko poczekać do 2035 roku. Jedyne prawdziwe wiadomości płyną z prognoz pogody. Śnieg w końcu kiedyś stopnieje i na wiosnę powinno zrobic się trochę cieplej. Rekordzistą od propagandy i zachwalania stał się ostatnio rzecznik policji (ten w Warszawie). Gdy w świąteczny weekend listopada padł w Polsce rekord śmiertelnych wypadków (98 ofiar), ten gadatliwy Pan – siedział cicho. Na koniec Bożego Narodzenia radośnie wyskoczył z informacją, że dzięki pracy policji tegoroczne święta były najbezpieczniejsze w historii, ponieważ zanotowano tylko 16 trupów. Sądzę, że miał on na myśli okres od narodzin Chrystusa. Ale w tym samym czasie w Niemczech zginęło tylko 5 osób. W święta na drogach nie było ciężarówek, a ponad połowa samochodów, z powodu mrozów i zasp śnieżnych, nie wyjechała na drogi. Ci kierowcy, którzy zdobyli się na jazdę po śliskiej nawierzchni – poruszali się z prędkością żółwia, przy której trudno jest o tragiczny wypadek. Nie można posądzać policji o brak zaangażowania w poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach, jednak takie bajerowanie społeczeństwa w mediach, to gruba przesada. Zwłaszcza, nieźle napracowała się brzeska drogówka. Popołudniu w niedzielę było widać sporo radiowozów, zapewne czających się na nietrzeźwych kierowców. Gdyby tak jeszcze wszystkie patrole miały zapalone na dachu koguty, to byłoby prawie idealnie. Ale, jak na początek roku, jest dobrze!

A dobrze jest
– Skąd u naszych polityków, ze wszystkich politycznych opcji, taki ciąg do koloryzowania szarej rzeczywistości? – Ano stąd, że mieli oni dobrych nauczycieli, zwłaszcza za czasów Gierkowskiej propagandy sukcesu. Wówczas pisano mniej więcej tak. O górnictwie: węgiel, to nasze czarne złoto. Po względem jego wydobycia znajdujemy się na czwartym miejscu w świecie, a w eksporcie na drugim. O hutnictwie: w pierwszym etapie socjalistycznej industrializacji kraju czołowe miejsce zajęła Huta im. Lenina, czołowy symbol pomocy ZSRR dla Polski, wysyłający do sąsiadów na wschód większą część swojej produkcji. O stoczniach: w budowie statków jesteśmy na 9 miejscu w świecie i już wyprzedziliśmy Stany Zjednoczone. Prawie cała produkcja idzie na eksport. Największym odbiorcą jest Związek Radziecki i… Czechosłowacja (?). O przemyśle maszynowym: zwielokrotniliśmy produkcję. Budujemy dla zagranicy obrabiarki, fabryki kwasu siarkowego, cukrownie, wytwornie i zakłady produkcyjne, itp. Do znudzenia wymieniano, w czym, my Polacy jesteśmy lepsi od innych narodów, a zwłaszcza, od tak samo biednych swoich sąsiadów z krajów RWPG.  I tak, w wielu dziedzinach zajmowaliśmy następujące, zaszczytne miejsca: węgiel kamienny – 2., brunatny – 4., stal surowa – 2., nawozy sztuczne – 2., tworzywa – 3., kwas siarkowy – 2., buraki cukrowe – 1., energia elektryczna – 2., itd. Władza ukrywała przed obywatelami informacje o deficycie produkcji papieru toaletowego, pasty do zębów, drobnego sprzętu agd, rajstop, majtek, zeszytów, butów, przetworów mięsnych, itp. W Polsce, światowym wówczas rekordziście w produkcji buraka cukrowego, od 1976 roku obowiązywały kartki na cukier, a codzienne wyłączenia prądu były w ówczesnym czasie normą. – Co to ma wspólnego z dzisiejszą sytuacją? – Ano tyle, że zdaniem ministra gospodarki bezrobocie w Polsce maleje! – Nasuwa się więc pytanie, gdzie się podziali byli pracownicy z masowo upadających drobnych firm? – Prawdopodobnie, znów… za granicą. Szczęśliwego Nowego Jorku!
Marek Popowski

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama