Matrix

0
barcickim.jpg
Reklama

Obecnemu rządowi udało się powtórzyć wyczyn z czasów AWS i Unii Wolności – dochodzi do protestów rolników na drogach. Na razie protestują zdeterminowani hodowcy trzody, którzy od wielu miesięcy zmuszeni są dopłacać do produkcji.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Na szczęście nie u nas, tylko na Podlasiu, ale kto wie, co się jeszcze wydarzy. Niby sprawa oczywista, bo ceny zbóż na świecie gwałtownie wzrosły, a to właśnie one decydują o opłacalności produkcji. Mamy wolny rynek, na którym popyt wpływa na ceny, a wszystko reguluje jego niewidzialna ręka. Istnieją jednak instrumenty, dzięki którym rząd może wpływać na ceny. Chociażby po to, by uniknąć sytuacji, w której w wyniku gwałtownej zapaści na rynku ceny mięsa poszybują w górę, co niewątpliwie odbije się na nastrojach społecznych. Władze najjaśniejszej Rzeczypospolitej mają do dyspozycji między innymi Agencję Rezerw Materiałowych, która poza gromadzeniem strategicznych zapasów, tak na wszelki wypadek, powinna także w pewnym stopniu regulować rynek. Zwykle odbywa się to w ten sposób, że w trakcie żniw uzupełnia się zapasy zbóż, by je uwalniać, gdy zajdzie taka potrzeba. Istnieją jednak uzasadnione obawy nie tylko o wielkość rządowych zapasów, ale także o to, czy w ogóle jakieś są. Ubiegłoroczne żniwa nie należały do zbyt udanych – zboża było mniej, a jego jakość była kiepska. Ceny za to wysokie. W dodatku rządząca koalicja zdawała sobie już sprawę z kiepskiej sytuacji państwowego budżetu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że „oszczędności” dotknęły  w pierwszym rzędzie Agencję Rezerw Materiałowych. Nasz minister rolnictwa już we wrześniu ubiegłego roku apelował do Komisji Europejskiej o uwolnienie unijnych zapasów zbóż, by uniknąć nadmiernego wzrostu cen żywności. Gdyby miał do dyspozycji własne rezerwy, to pewnie by z nich skorzystał. Nasze rezerwy żywności łączy coś z systemem emerytalnym – zapasy zboża są równie wirtualne, jak nasze przyszłe emerytury.
       Wysokie ceny zbóż przekładają się na jeszcze wyższe ceny pasz, a te na opłacalność hodowli niemal wszystkich zwierzątek, które spotykamy na talerzach. Hodowcy nie mogą zawiesić produkcji w okresie dekoniunktury. Hodowli zwierząt, w przeciwieństwie do na przykład produkcji gwoździ, nie da się zamknąć do czasu, aż ceny skupu gwarantować będą zwrot kosztów. Sympatyczne świnki muszą osiągnąć odpowiednią wagę, by rzeźnik zrobił z nich użytek, a zanim to nastąpi muszą coś jeść. Zwykle zjadają około 3 kilogramów mieszanki paszowej na każdy kilogram swojego apetycznego ciałka. Rynkowe ceny kilograma żywca od dłuższego czasu są niższe niż wartość wspomnianej powyżej ilości paszy. W takiej sytuacji  rządy cywilizowanych państw pomagają niewidzialnej ręce rynku i rodzimym producentom. Nadwyżki zbyt taniego surowca na schabowe i szynki są skupowane i magazynowane jako rezerwy. Czasem nawet wystarczy zapowiedź interwencji, by ceny na rynku drgnęły. Nasz rząd na razie milczy jak zaklęty. Nie ma ani zapowiedzi, ani interwencji. Trwa więc proces wyżynania stad i zaczynają się protesty. Trudną sytuację pogłębia jeszcze import taniego mięsa z Niemiec. Po aferze z dioksynami wiele państw, które dotąd niemieckie mięso importowały zamknęły przed nim swoje granice. Pewnie nie tylko z obawy o zdrowie konsumentów, bo niemieckie służby weterynaryjne z pewnością poradziły sobie z wyeliminowaniem zakażonego mięsa. To był świetny pretekst do obrony rodzimych producentów. Tak właśnie się robi w cywilizowanym świecie, żeby ludzie, którzy tworzą miejsca pracy i płacą podatki, również na utrzymanie rządu, nie splajtowali.
Po jakimś czasie sytuacja się zmieni – wzrosną ceny mięsa, a rząd nie będzie miał zapasów do uwolnienia, by je powstrzymać. Równocześnie będziemy mieli do czynienia z cięciami budżetowymi, które zwykle najboleśniej odczuwają ludzie mniej zamożni. Ci, którzy większość swoich dochodów wydają na rachunki i żywność. A to wszystko pewnie w trakcie naszej unijnej prezydencji. Obawiam się, że na ulicach protestować będą nie tylko rolnicy, kiedy cała Europa będzie się nam bacznie przyglądać.
 

 

Reklama