Spór o wolność słowa

24
Reklama

Z felietonistą Panoramy, Markiem Popowskim, rozmawia redaktor naczelny tygodnika – Paweł Kowalczyk

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Paweł Kowalczyk: W zeszłym roku Dyrektor Generalny Urzędu Marszałkowskiego w Opolu – Krzysztof Puszczewicz – wytoczył Panu proces karny, ogólnie mówiąc, o zniesławienie. Sąd w Opolu uniewinnił Pana od wszelkich zarzutów. Czy jest Pan zadowolony z tego wyroku?
Marek Popowski: Po pierwsze, już nie dyrektor. Cała ta sprawa była dla mnie dość trudna. Wielu polityków postępuje w taki oto sposób: albo będziesz o mnie pisać dobrze, albo się zamknij. Jeśli zaś napiszesz coś krytycznego, to będziesz mieć kłopoty, problemy i procesy. Tu chodzi głównie o tłumienie krytyki prasowej. Zbliżały się wybory i Pan Puszczewicz wybrał dla siebie złą drogę.
Proszę powiedzieć, jak wyglądała rozprawa i w jaki sposób Sąd uzasadnił swoją decyzję, która jest dla Pana bardzo korzystna?
Marek Popowski: Był na początku pewien problem. Sąd bowiem nie uznał dowodów, w postaci krytycznych publikacji o Panu Puszczewiczu, które później ukazały się także w znanych, ogólnokrajowych dziennikach. Ja – mogłem się mylić, ale kilku dziennikarzy nie popełniło takiego samego błędu. Pan Puszczewicz sam sobie narobił kłopotów, więc sprawa zakończyła się tak, a nie inaczej. Nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku, ale na gorąco, Sąd wskazał na element krytyki, która, w przypadku polityków i osób publicznych, może być ostrzejsza, niż zazwyczaj.
Czy należy przyjąć za oczywiste, że to wszystko, co Pan napisał w sierpniu zeszłego roku o Panu Puszczewiczu jest prawdą?
Marek Popowski: W moim tekście na temat Pana Puszczewicza nie znalazł się ani jeden nieprawdziwy fakt i nie było żadnego ubliżania. Gdybym podszedł do kogoś na ulicy i nawrzucał mu, że jest nieodpowiedzialny, czy też nieobliczalny, to taki ktoś mógłby poczuć się urażony. W tym przypadku, pomijając nawet kwestię prawa każdego obywatela do oceny władzy – to Pan Puszczewicz swoim zachowaniem prosił się o krytykę. Chciał, jako polityk i urzędnik, oceniać dziennikarzy. Wysmarował na mój temat wstrętny paszkwil. Pomyliły mu się role i zapłacił za to wysoką cenę.
Muszę przypomnieć, że Pan także zmienił rolę i przez jakiś czas dziennikarskie zajęcie próbował zamienić na politykę. Startował Pan przecież w ostatnich wyborach na radnego.
Marek Popowski: Bycie radnym mnie nie interesuje. Kiedy powstał problem z Puszczewiczem i tymi jego kłamstwami na temat pisania przeze mnie tekstów na jakieś zlecenia, kiedy odwiedził on mój sklep i straszył jego zamknięciem, a także sądem, to dziwnym trafem, w tym samym okresie rozpoczęły się w internetowych komentarzach ataki na mnie. Jeden ze znajomych poradził mi wpisanie się na listę wyborczą, aby mieć chwilę spokoju. Obraźliwe teksty na krótko ustały. Przepraszam działaczy SLD i jednocześnie dziękuję im, a przede wszystkim przewodniczącemu tej partii, za udzieloną mi pomoc.
A co by Pan zrobił, gdyby wyrok sądu był inny?
Marek Popowski: Wtedy – nic bym nie robił. Miałbym zakaz publikowania. To jednak bardziej byłby problem sądu, niż mój. W Tunezji i w Egipcie opozycyjni dziennikarze przywracani są do pracy, a u nas miałoby być odwrotnie? Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i cieszę się, że sąd stanął na wysokości zadania. Wyrok, który zapadł, jest zgodny ze standardami UE.
Sądzi Pan, że Krzysztof Puszczewicz odwoła się od tego wyroku do wyższej instancji?
Marek Popowski: Jemu już nic nie pomoże. Poznali się na nim najbliżsi partyjni koledzy i podczas wyborów oddali głos na innego konkurenta. Poznali się politycy i posłowie PO w Opolu. Poznał się także Marszałek Województwa oraz kancelarie prezydenta, premiera i ministra sprawiedliwości. Poznali się także Brzeżanie. Poprzez głosowanie jasno wyrazili swoją opinię w niedawnych wyborach. Teraz, także Sąd mógł zobaczyć, z kim w praktyce mamy tu do czynienia.
Dlaczego, gdy Krzysztof Puszczewicz napisał o Panu, że pisuje pan teksty „na zlecenia”, Pan też nie podał go do sądu za te obraźliwe insynuacje?
Marek Popowski: To był okres poprzedzający kampanię wyborczą. Było dużo pracy. Zjawił się u mnie nawet pewien adwokat, który proponował bezpłatną pomoc i sugerował, że sprawa karna byłaby prosta. Chyba on także miał kiedyś złe doświadczenia z tym politykiem. Być może skorzystam z tej podpowiedzi. Od tamtego czasu, gdy ukazały się te wstrętne publikacje na mój temat, niektórzy czytelnicy, w internetowych komentarzach, często wypominają mi tę sprawę.
Dziękuję za rozmowę

 

Reklama