Zadymiarze

0
barcickim.jpg
Reklama

O fatalnej sytuacji na brzeskich drogach spowodowanej ruchem tranzytowym wszyscy mieszkańcy miasta i okolic wiedzą. Od lat trwają starania samorządowców różnych szczebli i z różnych ambon i stron o budowę kolejnej przeprawy mostowej i obwodnicy. Stosowne zapisy w programach wyborczych przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi miały chyba wszystkie komitety wyborcze. Wciąż urzędujący nasi reprezentanci wyczerpali już chyba wszystkie cywilizowane formy nacisku na Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad i ministra infrastruktury. Były apele, wyliczenia, petycje, spotkania na zamku przedstawicieli kilku okolicznych powiatów, wszystkich zainteresowanych gmin, marszałka, wojewody i GDDKiA, ale jakoś nic sensownego dotąd te wszystkie zabiegi nie przyniosły. Można odnieść wrażenie, że cywilizowane formy nacisku pozostają dla urzędników wywodzących się z jaśnie nam panującej partii niezrozumiałe. Lokalni parlamentarzyści PO z troską pochylili się nad problemem i stwierdzili swego czasu, że ruch w Brzegu jest mniejszy niż w podopolskich wioskach, w związku z czym problemu nie ma. Godnie reprezentujący nas w Sejmie Łukasz Tusk (zbieżność nazwisk z popularnym piłkarzem przypadkowa), który zebrał u nas 4 lata temu w wyborach parlamentarnych więcej głosów, niż brzeski kandydat PO, stwierdził odważnie, że są ważniejsze sprawy niż kolejny most w naszym powiecie. Z pewnością poseł Tusk ma ważniejsze problemy na głowie, niż reprezentowanie interesów swoich wyborców – robi właśnie licencjat na WSZiA w Opolu.
       Skoro cywilizowane metody zawodzą trzeba uciec się do tych mniej kulturalnych, ale zapewne bardziej skutecznych, a na pewno zrozumiałych dla kombatantów zasiadających w rządzie i podległych mu instytucjach. Nie od dziś wiadomo, że więcej w naszym kraju mogą dla siebie ugrać rzucający śrubami w szyby budynków rządowych i palący opony górnicy, niż spokojni nauczyciele albo emeryci. Dlatego też kolejną formą nacisku na GDDKiA i sympatycznego ministra Grabarczyka stała się blokada drogi krajowej nr 39 w Brzegu. Nagłośniona w mediach „zadyma”, w której brali udział m.in. radni z różnych opcji politycznych i burmistrz miała miejsce w ubiegły piątek. Zapewne będzie się powtarzać, bo nie wierzę, żeby na rządzących godzinny spacer po przejściu dla pieszych i zablokowanie przejazdu tirom zrobiło jakiekolwiek wrażenie. Większą skuteczność mogłyby przynieść negocjacje na stacji benzynowej albo cmentarzu, obiad w „Pędzącym Króliku” lub interwencja naczelnego redaktora opiniotwórczego „Playboya” na Facebooku.
       Głęboko przekonany o negatywnych skutkach wszystkich mniej lub bardziej cywilizowanych form walki o most i obwodnicę w Brzegu, chciałbym zwrócić uwagę, że nawet bez tych nam potrzebnych inwestycji dałoby się jakoś ruch ciężarówek jadących z południa na północ zmniejszyć. Jest to możliwe i całkiem realne. Wystarczy tylko wrócić do transportu rzecznego. U naszych zachodnich sąsiadów jakieś 25 % wszystkich ładunków przemieszcza się właśnie w taki sposób. Według niemieckich wyliczeń barka przewożąca ładunki pływając po rzekach i kanałach jest wielokrotnie tańsza, bardziej przyjazna dla środowiska, a jej ruch nie wiąże się ze wzrostem wypadków na drogach.  Utrzymanie traktów wodnych jest także znacznie tańsze niż budowa i remonty dróg. Pomijając fakt, że pogłębiane rzeki rzadziej zatapiają okoliczne miejscowości. U nas raczej rzadko stosuje się proste i sprawdzone gdzie indziej rozwiązania. Wymagają one myślenia i działania, które nie ogranicza się perspektywą kolejnych wyborów czy sondaży. Trudno też z transportu rzecznego wydusić takie wpływy do budżetu, jak z ciężarówek, których ruch wiąże się z koniecznością zapłaty podatku drogowego, wykupienia winiety, zapłacenia wszystkich  ukrytych w cenach paliwa podatków. Trudno też taką barkę załadować na jakąś wagę, żeby wyciągnąć mandacik za przekroczenie dopuszczalnej masy pojazdu. Przynajmniej do najbliższych wyborów problem pozostanie nierozwiązany, ale pospacerować po przejściu dla pieszych w ramach protestu zawsze warto.
Marcin Barcicki
 

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama