Szukaj, Burz, Buduj

0
szukaj.jpg
Reklama

 

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Trzeciego maja na dziedzińcu Zamku Piastów Śląskich w Brzegu wystąpiła legenda polskiego rocku progresywnego – zespół SBB.

Podchodząc pod scenę można było mieć wrażenie, że rozpoczyna się jakieś nabożeństwo. Mimo niskiej temperatury przyszło całkiem sporo ludzi. Wszyscy stali nieruchomo wyczekując na pierwsze dźwięki. Zgromadzeni, przeważnie mężczyźni, bynajmniej nie przybyli tu z przypadku. Średnia wieku ok. 50 lat, niejednokrotnie dłuższe włosy upięte w kucyk pozwalały się domyślać, że ci sami ludzie przychodzili na koncerty SBB jak grało w Brzegu w latach 70-tych. Nie zabrakło też i młodszych fanów rocka, którzy z zespołem zapoznali się zapewne przez fascynacje swoich rodziców.

Na scenę wyszło zaledwie 3 muzyków, w tym dwóch z pierwotnego składu: Józef Skrzek –wokalista, klawiszowiec i basista oraz Apostolis Anthimos – gitarzysta. Już pierwsze dźwięki potwierdziły, że będzie to porcja czegoś bardzo wyjątkowego – muzyki, która przełamuje barierę między jawą a snem i oscyluje gdzieś po środku tych stanów. Tak zasłuchanej publiczności nie było chyba na żadnym innym plenerowym koncercie zorganizowanym w ramach Dni Księstwa Brzeskiego. Na subtelnym rytmicznym podkładzie, wybrzmiał po raz pierwszy głos grającego na gitarze basowej Józefa Skrzeka. Pełna, soczysta barwa i oscylowanie w wyższych rejestrach przywiodły na myśl andaluzyjskich cyganów. Wkrótce rockowa machina zaczęła się rozkręcać i utwór nabrał energii. Na basie rozlał się brud i chropowatości a gitara zdawała się uderzać przypadkowo w momentach omijających główne akcenty taktu. Sposób gry Apostolisa jeszcze nieraz zadziwił. Technika z pozoru leniwa ale tak wypełniona uczuciem i pieszcząca każdy ton, że zachwycająca. W modulacji dźwięku gitarzysta pomagał sobie to wajchą przy swoim instrumencie to zakładanym na palec slide’em. Lider natomiast już, w drugim utworze przesiadł się do swoich klawiszy. Z takim instrumentarium wybrzmiało „Memento z banalnym tryptykiem” z niemal alchemicznym tekstem o spożywaniu owocu. To, co wirtuoz wydobywał z syntezatorów prawie ocierało się o muzykę sfer. W kolejnych utworach barwy oscylowały od brudnych basowych moogów, poprzez kościelne organy po dźwięki kojarzące się z jakimś orientalnym instrumentem dętym. Sama artykulacja poszczególnych tonów zaskakiwała gdyż przywodziła na myśl raczej to co można wydobyć z gitary elektrycznej a nie z instrumentu klawiszowego. Na szczyty emocjonalne wzbił słuchaczy niezwykle przejmujący utwór „Z których krwi krew moja”. Pośród mocno progresywnych kompozycji nie zabrakło też bardziej klasyczno rockowych czy też bluesowych utworów. Nawet te, zdawałoby się bardziej „typowe”, kawałki stanowiły jednak bazę, na której muzycy tworzyli coś co wyłamywało się poza ramy zwyczajności. Ukłony należą się młodemu perkusiście, który choć młodszy doświadczeniem świetnie współpracował z pozostałymi muzykami i dawał bardzo wiele od siebie, odpowiednio „udziwniając” wybijane motywy. Na uwagę zasługuje fakt, że zespół SBB jest wciąż w pełni aktywny i wydaje nowe albumy. Podczas koncertu demonstrował pewien przekrój przez swój dorobek artystyczny i w repertuarze obok starszych kompozycji znalazło się miejsce dla ckliwej „Camelele” z płyty z 2009 roku.

Brzeski występ formacji, której nazwę rozwija się jako „Szukaj, Burz, Buduj” bardzo przypadł do gustu lokalnej  publiczności. Nieustające owacje sprawiły, że wygrane zostały dwa bisy. Koncert można potraktować jako pewną nobilitację dla naszego miasta. W końcu gościliśmy zespół okrzyknięty najlepszym polskim rockowym bandem 45-lecia.

TK

 

Reklama