Mitologia w wydaniu brzeskim cz. 1

0
Tyczynski.jpg
Reklama

W Brzegu nieopodal zamku ma powstać hotel. Budowy jeszcze nie widać z poziomu gruntu, ale legenda, którą hotel jest owiany sięgnęła już najwyższych pięter. Gdyby sam hotel chciałby jej dorównać – mielibyśmy pierwszy w Brzegu – ba! na Opolszczyźnie! – drapacz chmur!

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Legendy, o których mowa nie mają szczególnie wiele wspólnego z rzeczywistością i właściwie powinno mówić się o nich mity. Niestety, funkcjonują w takiej postaci wśród Brzeżan, ponieważ, jak widać – niektóre media w Brzegu specjalizują się w tworzeniu takich legend, czy raczej mitów.
Mitologia brzeska, zwana przeze mnie rzeczywistością alternatywną, czyli owe legendy najliczniej powstawały właśnie wokół budowy hotelu przy zamku. Jest ich na tyle dużo, że nie sposób sprostować wszystkie w jednym tekście, bo i długie teksty źle się czyta i miejsce w Panoramie reglamentowane, jak wędliny w poprzednim ustroju. Spróbuję zatem zmierzyć się z mitami pojedynczo.
Na pierwszy ogień niech pójdzie mit ostatni, czyli zaczniemy od przysłowiowego ogona. Chodzi mianowicie o rzekomą bezprawność jednej z uchwał, którą podjęła w marcu tego roku Rada Miejska. Chodzi o uchwałę – apel do burmistrza miasta, aby ten zrobił wszystko w granicach prawa, żeby przedłużyć termin powstania hotelu. Hotel powstać miał bowiem do marca br., a inwestor zwrócił się do radnych, aby zaapelowali do burmistrza o przesunięcie tego terminu. Grunt pod hotel został sprzedany w przetargu nieograniczonym, warunki umowy sprzedaży natomiast zawierały klauzulę mówiącą o tym, że jeśli na sprzedanej działce nie powstanie hotel do marca br., to ten który działkę kupił będzie winny miastu pięć milionów zł. Ze względu na kryzys i kłopoty z otrzymaniem kredytu na budowę, ten który działkę kupił zwrócił się do radnych o przesunięcie terminu. Przesunięcie terminu nie jest czymś niespotykanym, tym bardziej, że i inwestorowi i radnym i zapewne mieszkańcom zależy przede wszystkim, żeby w Brzegu powstał hotel z prawdziwego zdarzenia. Ale wróćmy do uchwały, którą radni, przy wielkim niezadowoleniu radnych PO i radnego SMB przyjęli. Natychmiast w prasie lokalnej pojawiły się jakieś „kulisy” tej sprawy – jak gdyby sesja była utajniona i jakiekolwiek kulisy tej sprawy istniały. Nie było bowiem żadnych „kulisów sprawy”, żadnych umów, układów, malwersacji, etc. Nie przeszkodziło to jednak radnym PO i radnemu SMB poskarżyć się Wojewodzie Opolskiemu, żeby uchwałę uchylił. Wojewoda z mocy prawa sprawdza wszystkie uchwały rad na terenie danego województwa pod względem formalno – prawnym i w razie stwierdzonych uchybień, uchyla je. Radni na to właśnie liczyli, pisząc obszerne uzasadnienie.
Na moją prośbę pracownik Biura Rady wykonał telefon do służb wojewody i dowiedział się, że nie wniesiono żadnych uwag formalno – prawnych. Ba, jako Rada Miasta nie zostaniemy nawet o tym poinformowani na piśmie – bo i po co, skoro uchwała jest pod względem prawnym w porządku. Tak więc skarga nie spotkała się z przychylnością wojewody i mimo, że radni z PO napisali do wojewody z PO, żadnego uchybienia prawa ten ostatni nie znalazł. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że i radni i wojewoda wywodzą się z jednej partii, bo w przeciwnym wypadku natychmiast powstałaby kolejna legenda – już rangi wojewódzkiej – jakoby wojewoda działał na zlecenie partyjne. W takim wypadku już na pewno hotel nigdy nie przerósłby swojej legendy. Byłby wszak wtedy najwyższym budynkiem w Polsce!
 

Bartłomiej Tyczyński

 

 

Reklama