Radio z lufcikiem

0
barcickim.jpg
Reklama

Telewizja wywiera ogromny wpływ na świadomość społeczną. Po akcjach reklamujących polityków zamierzających uszczęśliwiać nas swoją obecnością na Wiejskiej widać to wyraźnie. Reklamy produktów politycznych zapakowanych w gustowne garnitury i inne tuskobusy – spoty wyborcze – odgrywały znaczącą rolę w realizacji kampanijnych budżetów, ale tak naprawdę to raczej programy informacyjne, czyli teoretycznie niezależne źródło informacji, odegrały decydującą rolę w przekonywaniu nieprzekonanych. Informacje o jednych politykach przepełnione były „obiektywnym” lizusostwem, a migawki o innych wręcz przeciwnie. O nierównym traktowaniu poszczególnych pretendentów do rządzenia świadczyć może sposób prezentacji szefa (jeszcze) SLD podczas kampanii. Przeciętnemu widzowi kojarzył się on tylko z „żółwikiem, beczką i piąteczką”. Gdzieś w podświadomości taki obraz znaczącej grupie wyborców musiał się odcisnąć, chociaż sami nie do końca sobie z tego zdają sprawę.  Wybory są jednak zamkniętą księgą i nie ma sensu wracać do spraw już mocno przebrzmiałych. W powyborczej rzeczywistości dzieją się rzeczy znacznie bardziej interesujące. Ich głównym aktorem jest pierwszy showman nowej kadencji –  Janusz Palikot. Z zadziwiającą łatwością potrafi przedrzeć się na czołówki programów informacyjnych najważniejszych stacji w radiu z lufcikiem, jak o telewizji tuż po jej starcie w ludowej Polsce powiedział Wiech. Nie chcę mu tutaj czynić z tego powodu żadnych wyrzutów, przeciwnie – dzięki niemu uwaga publiczności skupia się na tak istotnych z punktu widzenia interesów stojącego u progu kolejnej fali kryzysu państwa kwestiach, jak np. obecność krzyża w Sejmie. Rozpoczął się właśnie nadawany we wszystkich stacjach serial pod tytułem „Wojna krzyżowa”.   Zawodowcy grający w mydlanych operach mogą tylko pozazdrościć pasji i osobistego zaangażowania politykom zatrudnionym do realizacji tej superprodukcji zarówno reprezentującym „stajnię” aktorską TV Trwam, jak i tych stojących po ciemnej stronie mocy. Żałować można tylko tego, że finał serialu jest już na starcie wszystkim doskonale znany. Żadnego zaskoczenia w ostatnim odcinku nie można się z oczywistych względów spodziewać. Nie ma w Polsce takiej siły, która raz zawieszony krzyż mogłaby zdjąć. Ręce podniesione na krzyż i władzę kościelną zostaną obcięte. Filozofia Gomułki została ochoczo przejęta przez partię chadecką, czyli PO i endecką, znaczy się PiS, które razem mają w Sejmie ¾ szabel i to one decydowały w dużej mierze wcześniej o składzie najważniejszych w Polsce instytucji, które do ściągnięcia krzyża mogłyby się przyczynić.
       Szkoda, że w tym pasjonującym i wyciskającym łzy wzruszenia serialu nie ma miejsca na rzeczy banalne i nudne, które jednak z całą pewnością wkrótce wpłyną na jakość naszego życia i pewnie też na komfort rządzenia. Zapowiedzią nadciągających zmian mogą być chociażby komunikaty agencji ratingowych dotyczące notowań wiarygodności kredytowej niektórych państw UE. Wprawdzie przyzwyczailiśmy się już do tego, iż notowania Hiszpanii, Portugalii, Włoch, o Grecji nie wspominając nie są dla nich pocieszające, ale na naszą uwagę powinien zasłużyć drobny szczegół – pozycja Polski w tej klasyfikacji. Zielona Wyspa sytuuje się tylko odrobinę ponad poziomem Grecji, ale za to znacznie niżej niż Hiszpania i Włochy, a tam nie mówi się w zasadzie o niczym innym, jak kryzys. U nas króluje temat krzyża. Tylko z pozoru może się on wydawać dla partii rządzącej kłopotliwy. Tak naprawdę ekipa Tuska jest szczęśliwa, że nie weryfikuje się jeszcze jej przedwyborczych obietnic. Trochę głupio wyglądałoby zestawienie naszej stabilnej sytuacji niemal na dnie tabeli ratingowej z obiecanymi trzystoma miliardami z wyciskanej „brukselki” i innymi gruszkami na wierzbie. Za chwilę będzie trzeba podejmować niepopularne decyzje, a uwagę od nich mogą skutecznie odciągnąć seriale np. z krzyżem w roli głównej.
Marcin Barcicki

Reklama