Teatrzyk

0
barcickim.jpg
Reklama

Słowom  polityków od dawna już nie wierzymy. Oni doskonale sobie z tego zdają sprawę, a ci znajdujący się obecnie na świeczniku szczególnie, i nawet nie próbują w swoich wystąpieniach być wiarygodni.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Monodram premiera z zeszłego tygodnia był starannie wyreżyserowanym spektaklem, którego treść skierowana była przede wszystkim do odbiorcy z Brukseli, a forma i cała gama niewerbalnych środków przekazu do twardego elektoratu PO. Cała reszta nie zwraca większej uwagi na to, co premier wygaduje, bo mówił już dużo różnych rzeczy i nic z tego zwykle nie wynikało. Zapowiedziane cięcia i podwyżki podatków dla nikogo nie mogły być niespodzianką. O nadmiernym zadłużeniu trąbią ekonomiści z różnych opcji od dawna.
Bruksela pewnie przyjęła z zadowoleniem zapowiedzi „reform” i „troski o finanse”. Całkiem możliwe, że nie dotkną nas szybko dotkliwe sankcje za zbytnią rozrzutność i niepotrzebne zadłużanie kraju, jakie przygotowała Komisja Europejska w przyjętym niedawno sześciopaku do Paktu Stabilizacji i Rozwoju dla niesfornych państw członkowskich, a wszystko po to, żeby nie dopuścić w przyszłości do powtórki z niespodzianki, jaką Unii zafundowała Grecja. Teraz za nieprzestrzeganie zawartych w Pakcie sztywnych reguł grożą poważne sankcje finansowe z wstrzymaniem wypłat unijnych funduszy. Tych strukturalnych dla najuboższych regionów Unii, a cała Polska w tej kategorii się mieści, również. Gdyby w wystąpieniu Donalda Tuska obiecanki reformy emerytalnej i ograniczania deficytu zabrakło, to zamiast obiecywanych przed wyborami 300 miliardów z kasy UE dostalibyśmy guzik z pętelką. Twardy elektorat PO nie zwracał nigdy uwagi na treść wystąpień premiera. Ta grupa oczekuje milusińskich gestów, stroszenia piórek i sympatycznego wyrazu twarzy. Poważną minę premiera platformersi odebrali zapewne jako przejaw przepoczwarzenia się „swojego chłopa” w „męża stanu”. Expose i im się spodobało.
Najzabawniejszą reakcję na zapowiedzi nowego/starego szefa rządu  zaprezentowali koalicjanci. Politycy PSL szybko odcięli się od pomysłów likwidacji KRUS, wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie i zapowiedzi wprowadzenia składki zdrowotnej dla rolników. Zaskoczenie ludowców to znak, że w podejmowaniu decyzji w tej kadencji niewiele się zmieniło – PO nie zawraca sobie głowy konsultacjami z partnerem w rządzeniu nawet przy tworzeniu expose.
W poniedziałek dobiegł do końca spektakl, jaki przed wyborami i tuż po nich prowadził Janusz Palikot. Publicznie zrzucił z twarzy maskę lewicowca i wyrzekł się swojego lewicującego elektoratu zawierając porozumienie z europejskimi liberałami. Do eurowyborów będzie szedł już jako liberał. Spektakl pt. „Jedyny sprawiedliwy po lewej stronie” był politykującemu biznesmenowi potrzebny do oskubania z poparcia SLD podczas wyborów parlamentarnych. Przedstawienie się udało, projekt artystyczny przyniósł spodziewane profity i nie ma sensu już dłużej błaznować. To samookreślenie się Ruchu Palikota należy odbierać pozytywnie. W Polsce nigdy nie mieliśmy prawdziwych liberałów poza okresem, gdy panowie Belka, Rosati i s-ka tworzyli liberalne skrzydło w rządzie SLD. Starająca się uchodzić za liberalną Platforma w podobny sposób kiedyś ujawniła swoją prawdziwą twarz wchodząc w skład europejskiej chadecji.Na naszym podwórku również mamy interesujący teatrzyk. Spektakl pt. „Zająć krzesełko po łapówkarzu” wyreżyserowała lokalna PO. Wpadkę jednego z urzędników starostwa potraktowała, jako szansę na uzyskanie wpływów albo nawet i stołka starosty w powiecie. Ta tragifarsa może opdniosłaby sukces i poklask wśród widzów, gdyby nie to, że wszyscy pamiętają wydarzenia sprzed roku i całą oprawę platformianej kampanii samorządowej w naszym powiecie. Tamten żenujący spektakl jest nie do pobicia i na pewno na długo zapadł w pamięci koneserów sztuki.
Marcin Barcicki

 

Reklama