Polityczne ADHD(3), Czyli plan bez planu?

0
pusio__1600x1200_.JPG
Reklama

Od dwóch tygodni rozpisuję się nad politycznymi zachowaniami radnego K. Puszczewicza. Porównałem je do zespołu zachowań często występujących u dzieci, a mianowicie ADHD. Wszystkie, ostatnio bardzo częste, oświadczenia i wystąpienia pana pułkownika, moim zdaniem, mają właśnie taki charakter. Można dopatrzeć się pewnych analogi. Pewnie dla niektórych z czytelników jest to już nudne. Sam zresztą pisząc ten felieton mam „pewną taka dozę” znużenia tematem „wybitnego brzeskiego polityka”. Ale skoro się rzekło A i B, to trzeba zakończyć jakimś C, niekoniecznie wysokim. Zakończyłem ostatnie swoje rozważania prostym pytaniem: po co to pan Krzysiu robi? No właśnie? Jak nie wiadomo dlaczego, to zazwyczaj chodzi o kasę. W wypadku pana pułkownika, jak już tydzień temu wspomniałem, chyba nie zachodzi taka możliwość. Emeryturę ma godną – ponad 7 tysięcy złotych. Dorabiać może do woli. Takie prawo mundurowych. Więc po co te występy pana Krzysia? Chyba starosta miał rację mówiąc to na ostatniej powiatowej sesji. Dla stołka! Przypomniał wtedy też propozycję, jaką złożył mu Puszczewicz. W zamian za „spokój”, co miało oznaczać jakikolwiek brak występów pana Krzysia na sesji, „należało się” panu pułkownikowi pewne stanowisko, a nawet dwa. Wspaniałomyślnie dał staroście do wyboru. Albo zostanie jego zastępcą w miejsce Janusza Gila, albo zostanie szefem Rady Powiatu w miejsce Henryka Mazurkiewicza. Starosta, jak wiemy, odmówił. Można zrozumieć ten pęd do władzy, można zrozumieć nieposkromioną ambicję. Można nawet pewną ambicją  usprawiedliwiać te wszystkie „dziwne” posunięcia pana Krzysia. Ale jaką logiką się kieruje, składając taką propozycję staroście? Przecież, jak mawiał prezes najbardziej sprawiedliwej partii w Polsce, to w zasadzie przykład korupcji politycznej. Czy pan pułkownik nie wie, że to nie od pana starosty zależy, kto będzie przewodniczącym rady? Czy pan Krzysio nie rozumie, że starosta sam nie może sobie, ot tak, odwołać członka zarządu? Przecież to najbardziej elementarne zasady demokracji. Żeby takie coś się mogło udać, trzeba mieć większość. W wypadku naszego samorządu powiatowego – co najmniej 11 głosów radnych. Czy Puszczewicz sobie wyobrażał, że Stefański przyjmie jego propozycję i odwoła, a potem powoła szefa rady powiatu? Chyba, że pan Krzysio miał taką większość? Albo raczej „miał mieć”? Na szczęście starosta, jak wiemy, odmówił i mamy to, co mamy. Pan Krzysio mówi na sesjach różne rzeczy, raczej mało istotne. Koncentruje się na zdjęciach starosty, na telebimach i na umowach z naszą gazetą. Dzięki temu jego ględzeniu na sesjach, ja mam co pisać, a pan pułkownik ma co robić na swojej godnej emeryturze. W zasadzie wszystko jest ok! Tylko… już tak trochę poważniej. Czy o to w demokracji chodzi? Czy po to wybieramy radnych? Zamiast zajmować się przeszkadzaniem, pan pułkownik mógłby swoją marnowaną energię w coś konstruktywnego zamienić. Dlaczego tak wspaniały szef miejscowej struktury PO nie ma pomysłu, jak znaleźć na przykład 3 miliony zł do budżetu powiatu i dzięki nim zbudować jakąś nowoczesną halę sportową przy którejś ze średnich szkół podległych powiatowi. Albo za te przysłowiowe trzy bańki wyremontować którąś z dróg powiatowych? Przecież miał takie znajomości, takie kontakty. Nie mówię tu bynajmniej o Premierze i Prezydencie, których podpisy i słowa poparcia miał na swoich ulotkach wyborczych. Mówię tu o jego prawie trzyletniej „przygodzie” z Urzędem Marszałkowskim, o jego rzekomo wysokiej i wpływowej pozycji w rządzącej naszym krajem partii. Dlaczego tego nie wykorzysta? Dlaczego nie uruchomi swoich kontaktów? Tu akurat odpowiedź jest bardzo prosta: bo ich nie ma! Gdyby jednak jakimś fuksem, w wyniku nawet niezidentyfikowanych nadprzyrodzonych sił coś takiego zrobił, to sam krzyczałbym głośno, aby został wicestarostą. Co tam! Nawet starostą! Dobra, dobra, wróćmy do rzeczywistości.  Zatem, jak wspomniałem, pozostaje nam to, co mamy. Szoł na sesjach w wykonaniu pana pułkownika i następująca po tym wrzawa medialna. Tylko po co? Na to już chyba nie potrafię odpowiedzieć. Chociaż, ale nie… stop! Mamy taki wyjątkowy już przedświąteczny czas (nawet podobno niedługo barany będą mówić ludzkim głosem), w którym składa się życzenia. Skoro taka tradycja i dobry obyczaj, to ja też złożę je panu Krzysiowi. Tak więc, życzę mu w nadchodzącym nowym roku (czynię to z pewnym bólem, bo nie będę miał o czym pisać), aby swą aktywność harcerską, taką pewną nadpobudliwość polityczną zamienił na to, co przystoi zrównoważonemu emerytowi. Żeby zajął się samorządem, poczytał uchwały, ustawy i w końcu, aby coś konstruktywnego zaproponował. Bez żadnych fotomontaży czy kser podpisów.
PWTK

Reklama