Polskie fobie

0
barcickim.jpg
Reklama

Od zawsze ludzie kochali się bać. Bali się bogów, demonów, grzmotów i innych niewytłumaczalnych zjawisk. My, Polacy, uwielbiamy się bać sąsiadów, co to przyjść mogą z bolszewicką nawałnicą albo dzieci nam germanić.

Strach przed Niemcami da się wyjaśnić. Już w peerelu straszono dziatwę ziomkami przebierającymi nogami, by wrócić na nasze ziemie wyzyskane. Bez przerwy w reżimowej, komunistycznej telewizji filmy wojenne puszczano, o dzieciach z Zamojszczyzny wysiedlanych i do Niemiec wywożonych w czasie wojny przypominano. Okropności wojny światowej z Niemcami, wówczas tymi imperialistycznymi, bo NRD była w porządku, kojarzyć się musiały. W takich traumatycznych okolicznościach dorastał i osobowość swoją kształtował obecny minister od sprawiedliwości – Jarosław Gowin. W pamięci mu utrwalić się musiały szczególnie ukradzione przez Niemców dzieci Zamojszczyzny, bo dzisiaj publicznie imperialistom z Berlina i ich naukowcom zarzuca podstępne zawłaszczanie polskich dzieci poczętych w polskich probówkach. Polskie embriony służyć mają do przeprowadzania na nich eksperymentów medycznych. Skojarzenia z działalnością naukową dr Mengele mile widziane. Grozę całej sytuacji potęgować musi fakt, że dzieciaki w probówkach pewnie nieochrzczone na przymusowe roboty są wywożone i nie wiadomo, czy dane ich niewinnym duszyczkom po rajskich łąkach hasać będzie po zbrodniczym wykorzystaniu przez niemieckich barbarzyńców.  
Bać się powinniśmy również Rosjan. Powodów do strachu przed nimi jest mnóstwo, bo to i carat zaborczy, i komuna stamtąd przyszła, a teraz Ruskie wojują z nami za pomocą gazu.  Jak by Rosjanie rury z gazem nie położyli, to zawsze to jest wymierzone przeciwko nam. Rura na dnie Bałtyku godzi w nasze żywotne interesy polityczne i gospodarcze tak samo, jak rura puszczona przez nasze terytorium. Albo i jeszcze bardziej. Podobnie szkodliwe są same plany kolejnej rury, która mogłaby przez Polskę na zachód prowadzić omijając Ukrainę. Państwo, w którym stawia się pomniki bandytom z UPA i nazywa ich imieninami ulice jest z nami mocno zaprzyjaźnione i Ruskie muszą wiedzieć, że planując jakąś rurę z gazem muszą tak kombinować, żeby przez oba zaprzyjaźnione ze sobą kraje przechodziła. Za spiskowanie z Putinem w materii rurowej przegnano właśnie jednego z uroczych ministrów niezwykle kompetentnego rządu. 
Gdyby komu gazu w ruskich rurach mało było, to w zanadrzu na nich mamy zamach na najlepszego w historii polskiego prezydenta. Sztuczna mgła, dobijanie rannych, naprowadzanie na złą ścieżkę to tylko niektóre z obrzydliwości, jakie nam Rosjanie przed trzema laty pod Smoleńskiem zrobili. Po bestialskim zamordowaniu zasłużonego prezydenta jego ciało spoczęło w „ruskiej trumnie”. O to właśnie wyznawcy religii smoleńskiej żal mają największy, bo w ogóle słówko „ruski” znaczy to samo, co „obcy” i „wrogi”. Jakże nieswojo czuć się musiał w takiej skrzynce prezydent Kaczyński. Teraz w Rosji powinno się przygotowując do wizyty polskich oficjeli zadbać o trumny pochodzące z bardziej stosownego kraju. Tak na wszelki wypadek, gdyby znów jakiś świr kazał pilotom we mgle lądować. Zdaje się, że nawet tańsze, wyprodukowane z kartonu i opatrzone napisem „made in China” byłyby bardziej na miejscu. 
Wygłoszone niedługo po zamachu na smoleńskim lotnisku orędzie do przyjaciół Rosjan wygłoszone przez pogrążonego w bólu i skromnego brata najwybitniejszego męża stanu nowożytnej Polski zostało przez ten wrogi nam naród zignorowane. Trudno, nie pozostało nam nic innego, jak bać się ich nadal. Tragiczny los prezydenta Kaczyńskiego powinien być przestrogą dla przyszłych pokoleń. Ruskie macki są zdolne zabić i jeszcze po śmierci sponiewierać. Dziś ciało zasłużonego Polaka spoczywa w jakimś starym, zapomnianym zamku. Nawet nie w stolicy. To pewnie robota ruskich szpiegów.   Marcin Barcicki 

Reklama