Teatralny skok

0
Reklama

 Kupiłem piłę łańcuchową. Urządzeniem owym zechcę przeżynać (mam nadzieję – li tylko) brewiona do kominka. Nie zamachnę się na nikogo, ale niektórym politykom gwarancji bezpieczeństwa już nie daję. Mimo, że horrorów z piłą łańcuchową w roli głównej nie trawię.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Kupiłem piłę łańcuchową. Urządzeniem owym zechcę przeżynać (mam nadzieję – li tylko) brewiona do kominka. Nie zamachnę się na nikogo, ale niektórym politykom gwarancji bezpieczeństwa już nie daję. Mimo, że horrorów z piłą łańcuchową w roli głównej nie trawię. Podobnie, jak kaszanki, zwłaszcza wyborczej.
Wzorując się na poetach lubię wszystko ponazywać inaczej, nawet trochę, to i owo – ludzi przedmioty i zwierzęta – poprzezywać. Taka piła łańcuchowa – toż to nazwanie fatalne, niechby było samo ‘piła’, OK, to jeszcze jakoś brzmi, choć żal, że w czasie przeszłym i w rodzaju żeńskim. Winszowałbym sobie, żeby był czas teraźniejszy. Ale jak tu tępe, w sensie braku mózgu, ustrojstwo tytułować – ‘piję’, choć do tego mózg akurat jest niepotrzebny, wystarczy pragnienie. Od piątkowego wieczoru moja łańcuchowa masakra ma do wyboru parę imion, a ja dylemat, jak ją ochrzcić? W tym względzie liczę na pomoc Czytelników, których biorę na rodziców chrzestnych.
Nowy mieszkaniec drewutni może się wabić „ciamciaramcia” albo „donek”. Kto rozpoczął weekend posiedzeniem przed telewizorem, wie już do czego z tą piłą piję. W miniony piątek zobaczyliśmy hollywoodzki horror z aktorem Donkiem Ciamciaramcią, który odegrał rolę godną Oskara w kategorii – Makabreska Nadwiślańska. Spodziewam się, że nie wszyscy kinomani podzielają moją recenzję. Nie zadręczam się tym. Na razie wolno jeszcze pisać, co się myśli, korzystam więc z wolności.
Zastanawiam się, czy mojej łańcuchowej ciamciaramci nie mieć zawsze przy sobie, za przykładem pana premiera, który kiedy jeszcze nie otaczał się chmarą BORowików, nosił „taki mały pistolecik”. Mój łańcuchowy donek w ten czas przedwyborczy, kiedy ci wszyscy kandydaci są tacy nachalni, byłby bardzo pożyteczny. Choćby do odstraszania listonoszy zapychających skrzynki wyborczą makulaturą.
Czy chcielibyście państwo żeby do waszych chałup wtryniał się ktoś niezaproszony? Nie czekając odpowiedzi, odpowiem za was: Przenigdy! W porze kampanijnej nasze domy, skrzynki pocztowe i mailowe zarzucone są wyborczą reklamą. Nie będę opisywał, co kto komu obiecuje (mami, ściemnia, wypuszcza w maliny, snuje miraże), oszczędzę tak zwane mięso wyborcze, czyli kandydatów ponumerowanych dwucyfrowo i ulokowanych w gąszczu bezimiennych, a skoncentruję się na lokomotywie, czyli jedynce na liście partii  reprezentującej biednych Polaków, wyłącznie prawdziwych i mających alergię na bogaczy, kandydatce, która nieproszona władowała się do mojej skrzynki na listy.
Już się łudziłem, że zapchanie skrzynki to nadaktywność Poczty Polskiej, która tuż przed wyborami dostała poweru i odrabia zaległości, dostarczając kolejny numer Polityki, którą otrzymuję bardzo regularnie z ośmiodniową zwłoką! Bo akurat na to właśnie czekałem, na ten spóźniony i zdezaktualizowany numer zaprenumerowanego tygodnika. Ale nie, jest jak zwykle, a raczej nadzwyczajnie niezwykle. Poczta gazety wydawanej w Warszawie we wtorek (w Nowym Jorku i w Adelajdzie w sprzedaży już w środę!) nie jest w stanie dostarczyć przez ponad tydzień. W zamian za to wciska ofertę jakiejś spadochroniarki z Warszawy, która zamiaruje reprezentować w Sejmie Opolszczyznę. 33 letnia absolwentka teatrologii Akademii Teatralnej (szczęśliwa żona i mama 6-letniego Michała) chce być Moją posłanką i dlatego wtarabaniła się do Mojej skrzynki i prosi bym na nią oddał Mój drogocenny głos.
Teatrolog – to super profesja, nie powiem, tak jak płetwonurek, hodowca kaktusów miniaturek, prestigitator, szatniarz i piosenkarz country. Wszyscy tacy specjaliści zasługują na szacunek i powinni realizować się w życiu społecznym. W opolskim Teatrze Dramatycznym im. Jana Kochanowskiego mam paru znajomych. Niejedną rolę w życiu zagrali, niektóre wirtuozersko, a wiele ról jeszcze przed nimi. Zapytani, czy cieszą się, że w Sejmie będzie ich reprezentować teatrolożka – wzruszają ramionami i robią teatralnie miny. Aktora trudno rozgry?ć, nie wiadomo, kiedy gra, a kiedy jest pozateatralny, czyli nie robi za komedianta.
Pani teatrolog z kancelarii pana prezydenta, idąc w ślady innej spadochroniarki, p. Aleksandry ze słynną torebką, zwanej lwicą lewicy, chce zbawiać Zielony Śląsk oferując „energię i kompetencję dla Opolszczyzny”. Co nam, opolskim Ślązakom, chce dać? Samo dobro: Brzeg – renowacja zabytków, Opole – Muzeum Piosenki Polskiej i pozyskanie EURO 2012, Nysa – inwestycje w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, Prudnik – promocja turystyki, Kędzierzyn-Koźle – wsparcie przemysłu, Kamień Śl. – rozbudowa lotniska, Kluczbork – obwodnica miasta, Głubczyce – poprawa bezpieczeństwa przeciwpowodziowego, a powiaty: namysłowski, oleski i krapkowicki – nic, może dlatego, że ulotka za mała i dóbr nie pomieściła, a może też dlatego, że te okolice są już tak piękne a ludziom tamtejszym ino do teatru chce się chodzić?
Wracając na brzeskie podwórko, zgodnie z programem kandydatki, największym beneficjentem staje się Wojciech Huczyński, który zyskuje wsparcie w programie rewitalizacji zabytkowych kamieniczek. Wszyscy wiemy, jak potrzebna jest przeprawa przez Odrę, tutaj widoki są marne, ale beznadziejnie nie jest. Maciej Armin Stefański może liczyć na mnie, uzbrojonego w łańcuchową ciamciaramcię, czyli w donka masakrę.

Leszek Tomczuk

Reklama