„Wschody – Zachody” – nietypowy sposób na uczczenie wybuchu II wojny światowej

1
http://www.bck-brzeg.pl/sites/default/files/pliki/wscod-zachod.jpg
Reklama

Dzisiaj o godzinie 17.00 w Galerii Brzeskiego Centrum Kultury odbędzie się otwarcie wystawy „Wschody – Zachody”. Jest to kompilacja prac graficznych autorstwa Marcina Kosteckiego oraz wierszy Krystiana Ławreniuka. Wspólnym ich mianownikiem jest wojna. O pracy nad wystawą, jej specyfice i problemach z jej przygotowaniem rozmawiamy z autorami.

 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

 

Skąd pomysł i co było inspiracją do powstania tej wystawy?
Krystian Ławreniuk:
W dużej mierze inspirował mnie projekt L.U.C.-a (czyli Łukasza Rostowskiego) „39/89 Zrozumieć Polskę”. Ta muzyka, ten pomysł, sprawiły, że zrozumiałem, iż o naszej historii można mówić w sposób ciekawy, nowoczesny i inny niż robi się to zazwyczaj. L.U.C. nakręcał mnie przez cały czas przygotowywania „Wschodów – Zachodów”. Jestem zwolennikiem syntezy sztuk i zawsze poszukuję możliwości połączenia różnych jej gałęzi. Poezja idealnie nadaje się do tego, by zespalać ją z muzyką, obrazem, czy nawet ruchem scenicznym. Szukałem czegoś, co pomoże moim tekstom zaistnieć w pełnej krasie. Tak narodził się projekt, który zrealizowaliśmy wspólnie z „Kostkiem”. Wiedziałem, że muszę mu dać na początek coś wizualnego, aby zrozumiał na czym polega ten koncept. Podczas pierwszego spotkania pokazałem mu niedokończony projekt Tomka Bagińskiego „Hardkor 44” i okazało się, że trafiłem w dziesiątkę. Dalej poszło już z górki.
Jak powstawały teksty i obrazy do tej wystawy?
Krystian Ławreniuk:
Teksty powstały w wyniku rozmów, jakie odbyłem z osobami, które bezpośrednio uczestniczyły w II wojnie światowej. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które ma szanse usłyszeć prawdziwą historię, opowiedzianą przez ludzi żyjących w tamtym czasie. Już niedługo, dla nowych pokoleń, Powstanie Warszawskie będzie równie odległe, jak bitwa pod Waterloo. Taka jest niestety smutna prawda. Ja miałem szczęście usłyszeć relacje od świadków. Kilka lat temu pracowałem z Tadeuszem Bednarczukiem, który, jak wszyscy doskonale wiemy, utrwalał na łamach gazet historie tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce na kresach wschodnich. Znam ludzi, którzy służyli w AK. Swego czasu rozmawiałem z najstarszym żołnierzem „września” w naszym powiecie. Od nich wszystkich usłyszałem bardzo dużo niesamowitych historii. Od samego początku nie chodziło mi jednak o to, aby próbować w moich tekstach zawrzeć to, co można znaleźć w podręcznikach do historii. Chodziło mi o to, by pokazać życie zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w tak okrutnym czasie. Dla mnie to są flesze, krótkie migawki, obrazy, ślady, jakie wojna pozostawiła na trwałe w świadomości ludzi. To właśnie na ich podstawie zbudowałem moje wiersze.
Marcin Kostecki: Kiedy przeczytałem wiersze Krystiana, to pomyślałem jedno: to teksty o demonach, jakie kryją się w ludziach. Pewnie wynika to z tematyki, którą od zawsze podejmuję w swoich pracach. Ich głównym motywem są zwykle sprawy ludzkiego umysłu i wiary. W grafikach, które stworzyłem do tej wystawy, chodziło przede wszystkim o to, aby pokazać, co czują bohaterowie tekstów Krystiana, co pamiętają, co zakorzeniło się w ich głowach. Nie chciałem wizualizować konkretnych sytuacji, które się zdarzyły i miały miejsce w ich życiu, ale bardziej skoncentrować się na tym, co pozostało w ich pamięci, co przez te wszystkie lata w sobie nosili i co nigdy ich nie zostawiło. Kierowałem się w stronę ludzkich umysłów, w stronę tego, co najgorsze w człowieku, a więc nieubłaganej pamięci.
Ciężko jest pracować razem nad tekstem rysownikowi i poecie? Co było największym problemem w waszej wspólnej pracy?
Marcin Kostecki:
Momentami było naprawdę ciężko. Teksty Krystiana nie zawsze i nie do końca były dla mnie zrozumiałe. Wymieniliśmy między sobą setki maili, pytając się wzajemnie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? Ja nie jestem poetą, ale rysownikiem, grafikiem. Była zatem pewna bariera poznania. On mi musiał pewne rzeczy wytłumaczyć. Ja z kolei musiałem mu wyjaśniać, o co chodzi przy pracy z rysunkiem. Poezja, którą tworzy Krystian nie należy do najłatwiejszych. Dostawałem teksty i moja interpretacja niekiedy daleko odbiegała od jego intencji. Ba, czasem nawet nie rozumiałem w ogóle, co chciał powiedzieć. Mamy bowiem odmienne charaktery i myślimy zupełnie inaczej. Z takiego spotkania nie mogło wyjść coś standardowego. Ja jestem na przykład, w odróżnieniu od niego, fanem fantastyki. W moich pracach widać trochę komiksowej kreski i inspiracje zaczerpnięte ze współczesnych gier. Teksty Krystiana były dla mnie podstawą do rysunku. Tak naprawdę starałem się, aby moje prace uciekały trochę „na boki” i żeby było w nich coś mojego.
Krystian Ławreniuk: W efekcie finalnym jest dwanaście podwójnych prac, na które składają się moje teksty i obrazy Marcina. Faktycznie było ich znacznie więcej. Zdarzały się sytuacje, gdy nasze prace kompletnie nie pasowały do siebie i, niestety, musieliśmy je odrzucać, a Marcin na nowo rysował kolejny obraz. Anegdotycznie opowiem o jednej z prac, którą roboczo nazwaliśmy „Domem”. Kiedy Marcin zabrał się do niej, wymieniliśmy dziesiątki maili i przeprowadziliśmy kilkanaście rozmów o tekście, którego dotyczyła ta praca. Kiedy mi ją przedstawił okazało się, że kompletnie nie zgadza się z tym, co sobie wyobraziłem. Wpadałem wówczas na pomysł, że nie będę z nim dyskutował o interpretacji i znaczeniach w moim tekście, ale opowiem mu w całości historię człowieka, która była inspiracją do powstania tego tekstu. No, i poskutkowało.
Jaką techniką są wykonane grafiki?
Marcin Kostecki:
Technika była trochę inna niż zwykle. Spowodował to głównie ogromny rozmiar prac [100/70 cm]. Początkowo szkicowałem ołówkiem na dużym formacie (A3). Następnie skanowałem to i wrzucałem do obróbki w programie graficznym. Z czasem okazało się że, jest to zbędne i zdecydowaliśmy się, że będziemy pracować już bezpośrednio przy użyciu programu graficznego, bez wcześniejszego szkicowania. Stosowanie takiej specyficznej techniki było spowodowane kilkoma czynnikami. Po pierwsze, sama praca ołówkiem, w takim formacie, trwałaby o wiele dłużej. Po drugie, edycja w programach graficznych dawała możliwość dowolnej ilości zmian w rysunkach. Kiedy okazywało się, że to nie jest to, co chcieliśmy osiągnąć, mogłem nanieść poprawki, wymazać coś lub nawet narysować od nowa. Kolejna przyczyna, to forma prezentacji tych prac, czyli wydruk wielkoformatowy. To on wymuszał generowanie ich za pomocą programów graficznych. Poza tym, przy takiej powierzchni ważne są najmniejsze szczegóły rysunku. Bez programu graficznego ich dopracowanie nie byłoby możliwe. Przy tak dużych formatach nie ma mowy o zaniedbaniach i niedokładnościach. Takie niedociągnięcie po wydruku widać na pierwszy rzut oka.
To nie jest wasza pierwsza tego typu współpraca.
Krystian Ławreniuk: Było kilka prób współpracy, ale nigdy nie łączyliśmy na taką skalę poezji i grafiki.
Marcin Kostecki: Kilka razy Krystian startując w różnych turniejach poetyckich prosił mnie, abym wykonał pracę, która towarzyszyłaby jego występowi. Tak było choćby w Świdnicy, skąd przywiózł drugą nagrodę. Udało się też nam zrobić kilka wspólnych rzeczy dla różnych pism.
Krystian Ławreniuk: Marcin wykonał również grafiki wykorzystane przy promocji mojego tomiku poezji „Arkansas”, których zasada powstawania była podobna, jak przy tej wystawie. W ostatecznej wersji, w tomiku znalazły się zdjęcia Radka Wiśniewskiego, ale to prace „Kostka” były pierwsze.
Będziecie dalej coś razem robić? Macie jakieś plany, czy to już koniec waszej współpracy, bo macie siebie nawzajem dość?
Krystian Ławreniuk:
Ja na pewno mam już dość, bo to był prawie rok wspólnej pracy (śmiech). Ale pewnie Marcin też już mnie nie chce widzieć na oczy.
Marcin Kostecki: A tak zupełnie serio, to zdarzało się, że podczas pracy nad projektem miałem chwile zwątpienia. Czasami chciałem usiąść przed kartką A4, narysować coś zwykłym ołówkiem i kompletnie zapomnieć o tym projekcie. Ale najważniejsze, że się udało i jesteśmy zadowoleni z efektów naszej pracy.
Czego sobie byście życzyli w związku z otwarciem wystawy?
Krystian Ławreniuk
: Chciałbym bardzo, aby na naszą wystawę przyszli ludzie, którzy byli świadkami wydarzeń II wojny światowej. Chciałbym bardzo porozmawiać z nimi na temat ich odbioru naszych prac. To jest trochę inne spojrzenie na temat wojny. Zupełnie inny język. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych wystawa może być dziwna, niezrozumiała. „Wschody – Zachody” to dość odważny eksperyment i chociaż nie chodziło nam o prowokację i kontrowersje, to zdaję sobie sprawę, że ktoś może to w taki sposób odebrać.
Marcin Kostecki: Ja życzył bym sobie żeby młodzi ludzie, którzy zetkną się z naszymi pracami, zachęcili następnych do ich obejrzenia. Może wtedy choć niewielki ich procent na moment oderwie się od facebooka i innych rzeczy, które na co dzień zajmują cały ich wolny czas.

Rozmawiał Paweł Kowalczyk

Autorzy wystawy „Wschody – Zachody” pragną bardzo serdecznie podziękować dyrektorowi Brzeskiego Centrum Kultury Jackowi Ochmańskiemu oraz pracownikom Galerii Sztuki Współczesnej w Brzegu za możliwość zaprezentowania wystawy i pomoc w jej przygotowaniu.

 

okno_1.jpg

 

Na ulicach Wolnego Miasta pachnie palonym papierem

ogień spływa po skroniach urzędników kroplami potu

nikt nie jest w stanie mi powiedzieć

kto był adresatem tych wszystkich listów

które przemieniły się w popiół

zmięte żarem jak twarz dziesięcioletniej Erwiny

 

opuszczając gmach poczty nie mogła wiedzieć

że zostało jej tylko siedem tygodni życia

myślała jedynie o tym do kogo nie dotarły

wypisywane godzinami słowa

ile spłonęło miłosnych wyznań

ile słów ratujących życie

ile stron pożegnań

 

nie istnieją dokumenty w których można byłoby znaleźć odpowiedź

na to co stało się z nieznanymi nadawcami

jaki los spotkał tych którzy nigdy nie otrzymali wieści

i czy fakt ten mógłby ściągnąć z ich ust warstwę ziemi i wapna

sprawić że nie utraciliby błękitu oczu i alabastrowej skóry

które śniły się im jeszcze długi czas po tym gdy powrócili do domów

 

istnieje jedynie ciągle powtarzający się obraz

o dziewiętnastej na Heweliusza pada strzał

mężczyzna zwala się ciężko na bruk  

flaga którą niósł opada na jego ciało

jest śnieżnobiała jak koperta

tylko w rogu wyciska się czerwień pocztowego stempla

 

Reklama