O 63 schody za dużo

0
pom.JPG
Reklama

Rodzina Wysockich mieszka na czwartym piętrze w kamienicy znajdującej się przy ulicy Mickiewicza. Aby ich odwiedzić muszę pokonać 63 schody. Wysokie stopnie, wąska klatka schodowa – typowe „stare budownictwo”. Pan Wiesław Wysocki zna dokładnie każdy z tych schodków. Pokonuje je każdego dnia i nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że robi to dźwigając swojego niepełnosprawnego syna. 

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Sebastian w marcu skończył 15 lat. Choruje na porażenie mózgowe. Nie chodzi. Gdy był mniejszy rodzice radzili sobie z architektonicznymi barierami bez większych problemów. Zabierali syna na rozmaite zabiegi rehabilitacyjne i częste spacery. Teraz Sebastian nie jest już jednak drobnym chłopcem a postawnym mężczyzną i przetransportowanie go poza mieszkanie jest sporym problemem.

„Jeśli tylko jest ładna pogoda, to staramy się w dalszym ciągu jak najczęściej wychodzić z synem na spacery – mówi Pan Wiesław. Jego nie można zostawić samego w domu więc zabieramy go też ze sobą gdy idziemy do rodziny, albo gdy wyjeżdżamy gdzieś na święta. Jeśli jestem na miejscu, to jakoś sobie radzę ze zniesieniem go na dół, gorzej z wciągnięciem go do góry. Żona dawniej też sobie radziła, ale Sebastian nabrał masy i już nie jest w stanie go podnieść”.

Syn Państwa Wysockich to energiczny i wesoły nastolatek. Ma wiele zainteresowań. Co kilka miesięcy zajmują go inne rzezy. Aktualnie najbardziej fascynuje go muzyka Disco Polo. Wcześniej jego ulubioną rozrywką była gra na konsoli do gier – najbardziej lubił wyścigi samochodowe i bijatyki. W międzyczasie przechodził też okres, w którym większość czasu spędzał przy komputerze – najpierw stacjonarnym, a później laptopie. 

„Staramy się robić wszystko, aby Sebastian mógł się rozwijać i walczyć ze swoją chorobą – mówi Pan Wiesław. Kupiliśmy wózek elektryczny, chodzimy w miarę możliwości na zajęcia rehabilitacyjne. Pomaga też PFRON. Czekamy na styczeń, bo wtedy powinny już być do rozdysponowania nowe środki. Z każdym rokiem jest jednak coraz ciężej, bo najzwyczajniej w świecie mam coraz mniej sił, a schodów nie ubywa. Mamy 45-metrowe mieszkanie własnościowe i chętnie zamienilibyśmy je na podobne, tylko że na parterze, albo w bloku, w którym jest winda. Sebastian mógłby wtedy częściej chodzić na spacery, a jest znacznie spokojniejszy gdy spędza dużo czasu na świeżym powietrzu. Uzyskałby dużo większe możliwości korzystania z pomocy medycznej i rehabilitacyjnej. Byłaby też możliwość spotykania się z rodzinami, które wychowują dzieci z podobnymi problemami. Ponadto żona mogłaby sobie sama z nim radzić, bo teraz wszystko jest  uzależnione od tego, czy ja jestem akurat w domu, a przecież też normalnie pracuję. W zeszłym roku musieliśmy zrezygnować z części zabiegów rehabilitacyjnych, bo nie dało się ich tak ułożyć, abym akurat był wolny. Ostatnio, gdy szkoła specjalna organizowała wycieczkę na marinę i rejs statkiem po Odrze, musiałem wziąć dzień wolny, bo ktoś musiał Sebastiana znieść na dół i wnieść z powrotem do domu”.

Budynki, które powstały w ostatnich latach w Polsce są coraz częściej przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Architektura tzw. „starego budownictwa” to jednak wciąż bariera nie do przebycia dla wielu osób zmagających się z problemami motorycznymi. W przypadku, o którym opowiedzieliśmy choroba dosłownie przygniotła swym ciężarem rodziców Sebastiana.

Osoby, które chciałyby pomóc Państwu Wysockim i byłyby zainteresowane zamianą mieszkania prosimy o kontakt z Panem Wiesławem (nr tel: 882-777-807).

Reklama