Kto mija się z prawdą?

0
Reklama

Na układy nie ma rady
Sąsiedzi pytali, czy brak mojego artykułu w ostatniej Panoramie, to lenistwo, czy może kłopoty… alkoholowe. Powiem tak. Czasami, zwłaszcza w niedzielę rano, miewam stany usztywnienia karku, ponieważ w tym czasie, zazwyczaj, męczę się pisaniem tekstów do gazety. W zeszłym tygodniu wyfrunąłem na chwilkę do Serbii na wybory prezydenckie. Nic ciekawego się tam nie stało. Ot, durny naród, wybrał na wodza jednego takiego, co nawet nie ma brata bliźniaka. Z tygodniowym opóźnieniem tłumaczę się Panu Waldkowi, że ja nie pisałem o tym, czy nasz prrremierrr jest brzydki, czy nie. Stwierdziłem jedynie, że dzisiaj w telewizorze nie ma on już tak wymuskanej cery, jaką miał na plakatach wyborczych. Ze mną może Pan dyskutować jedynie o urodzie kobiet. Przykładowo, Prrremierrrowa jest tak samo piękna, jak Pani… Prezydentowa. Przy czym, ta druga ma więcej wdzięku i czaru. Znalazła sobie także lepszych kreatorów mody. Natomiast Pani Iwonka, ostentacyjnie stwierdziła, że nie będzie już czytać Panoramy, ponieważ Ona nie znosi PiS-u. Pani Iwono, jeśli będzie Pani pomijać moje teksty, to dobrego słowa na temat Kaczorów już Pani nie usłyszy. Ale proszę mnie zrozumieć. Dla równowagi, oraz z przekory, warto jest czasem nabazgrać coś innego niż wszyscy. Gdybym był niesprawiedliwy, to musiałbym napisać, że obecny rząd składa się wyłącznie z oszustów. Miało być 1500 km autostrad przez  4 lata i co? Z rachunku wynika, że to więcej niż 1 km dziennie. Minęły właśnie 3 miesiące sprawowania władzy przez PO, a tu, zamiast setek kilometrów dróg – mamy figę z makiem! W jesiennej kampanii wyborczej straszono nas śmiertelnymi wypadkami na drogach w Polsce. ówczesna opozycja sugerowała, że ludzi siedzących za kierownicą własnoręcznie morduje sam Jarosław. Na drogach ginęło średnio aż 27 kierowców tygodniowo. Teraz mamy nową władzę i nowe wyniki. Dane mówią o ponad 30. trupach, a bywają okresy, że na drogach ginie tygodniowo aż 50 osób. Jak tyko Pawlak zajął się gospodarką – na giełdzie wystąpił krach, itd. Mógłbym przytoczyć więcej absurdalnych argumentów, ale ja nie potrafię się aż tak kompromitować.   
        
Na wschodzie zimno!
Jeśli chodzi o kłamliwą prasę, to niektóre pismaki zaczynają mnie już porządnie wkurzać. Oto w ostatnich dniach media roztrąbiły wieść, że nasz sepleniący prrremierrr, po 8 latach posuchy, doprowadził wreszcie do spotkania przedstawicieli polskiego rządu z czołowymi politykami Rosji. Szanowni państwo żurnaliści-sklerotycy i niedouczeni, złośliwcy-dziennikarze. Przecież w roku 2004 Olek Kwaśniewski osobiście odwiedził obecnego cara Rosji na Kremlu. Powszechnie znany i opisywany był epizod z naszym prezydentem, którego dla draki, przez kwadrans trzymano pod drzwiami złotej komnaty jak psa. Mało tego. Putin, waz ze swoją świtą, przyleciał do Polski w 2002 roku. W Poznaniu osobiście siedziałem naprzeciw niego na pewnym kameralnym spotkaniu. Dzielił nas jedynie rząd krzeseł i dwóch osobistych członków ochrony (jego ochrony – nie mojej!). Zastosowane tam, uciążliwe dla mnie środki bezpieczeństwa, spowodowały, że przez chwilę miałem ochotę zdjąć buta i walnąć go wypastowanym lakierkiem w głowę. Tak, prosto, miedzy te małe, wyłupiaste oczka. Dzieliło nas zaledwie 4-5 metrów, ale ci dwaj, to chyba byli nieźli specjaliści. Jakby czytali w moich myślach i cały czas mieli mnie na oku. Z Putinem i Kwaśniewskim byłem także w Teatrze Wielkim w Warszawie na jakimś przedstawieniu. Nie wiem, czy Panowie trzymali się za ręce. Nie widziałem nawet, co to była za sztuka, ponieważ przed mną siedział poseł Kalisz. W tej sytuacji nie miałem najmniejszej szansy cokolwiek zobaczyć. Jednym słowem – nie piszta chłopy głupoty. Do Moskwy zawsze warto jest pojechać, bo to bardzo duże i piękne miasto. Cieszmy się z ostatniego spotkania, a przede wszystkim z tego, że nasz prrremierrr niczym się tam nie zatruł oraz wrócił do kraju cały i zdrowy, bowiem w przeszłości różnie to bywało. W trakcie wizyty rządowej, nadgorliwi Rosjanie, dla ocieplenia stosunków z Polską, ogłosili Tuska „swoim człowiekiem w Warszawie”. Tym określeniem zrobili mu niedźwiedzią przysługę. W zaistniałej sytuacji, bardziej urażony, a właściwie obrażony, poczuł się Władimir Ałganow. W Moskwie, naszej nowej władzy, nie udało się także ostateczne załatwić sprawy z eksportem mięsa, ale ja bym tutaj nie narzekał. Jak sięgnę pamięcią, kiedy ostatni raz nasze kabanosy, szynki i parówy szły na Wschód, to potem w kraju… drukowano kartki.     

Marek Popowski

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama