Głosujesz na partię, czy na konkretnego człowieka?

0
Reklama

Tegoroczna kampania wyborcza jest wyjątkowo intensywna. Pod naporem kandydatów coraz więcej ludzi zdaje się być zdezorientowanych i zniechęconych do polityki i polityków. Może warto więc wybrać konkretnego człowieka, zamiast głosować na partię?


O co chodzi z tym startem z list PSL?

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Kiedy cztery lata temu kandydowałem do Sejmu, moim hasłem było „liczy się człowiek, nie partia!”. Dziś, mimo tego, że kandyduję z listy PSL – nic się nie zmieniło. Niektórzy mogą złośliwie twierdzić, że stałem się farbowanym ludowcem, jednak ja byłem, jestem i pozostaję Kukizowcem.

Chora ordynacja wyborcza sprawia, że aby kandydować do Sejmu, konieczne jest wpisanie się na jakąś partyjną listę. Na Opolszczyźnie zarejestrowano sześć list, więc z której miałem startować? Dziś, mimo czterech lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, poprzedzonych ośmioma latami rządów Platformy Obywatelskiej (tak, razem z PSL), Polacy są nadal pozbawieni tak podstawowych praw demokratycznych jak możliwość indywidualnego startu do Sejmu. To niezgodne z konstytucją, ale – jak widać – ani PiS ani PO się jakoś tym za bardzo nie przejmują.

Jedynie PSL się zreflektował, że z naszą Polską, z naszą Ojczyzną, z naszym ustrojem – coś jest nie tak. Obywatele nie mają podstawowych demokratycznych praw, takich jak wspominane prawo do samodzielnego startu do Sejmu, ale również np. brak wiążącego referendum. Wszystko to sprawia, że dokonując raz na cztery lata wyboru, obywatele pozbawiają się prawa jakiegokolwiek głosu i sprzeciwu.

Efektem tej refleksji jest zawarte między PSL a Kukiz’15 porozumienie programowe, w którym PSL – najstarsza partia polityczna w Polsce – przyjmuje podstawowe, obywatelskie postulaty ruchu Kukiz’15, natomiast my – Kukizowcy – przyjmujemy podstawowe postulaty PSL, jak np. zwolnienie emerytur z podatku czy podwyższenie limitu zarobków zwolnionych z podatku. I to jest najważniejsze w Koalicji Polskiej – postulaty i ludzie, którzy mają je realizować, a nie szyldy partyjne.

Pilnujcie swoich kieszeni

Słyszeliście o propozycji PiS na podwyższenie pensji mininalnej do 4000 zł? Na pierwszy rzut oka brzmi fajnie, prawda? Spójrzmy jednak na to uczciwie, konkretnie. Dziś pensja minimalna wynosi 2250 zł, co w praktyce oznacza, że pracownik zarabia ok. 1630 zł, natomiast pracodawca płaci ok. 2710 zł. Możecie zapytać – a gdzie znika tysiąc złotych różnicy między tym co zarabia pracownik, a tym co płaci pracodawca? Otóż ten tysiąc zabiera państwo, w formie różnych podatków i składek. Czy to uczciwe czy nie, żeby państwo zabierało 1000 zł miesięcznie tym, którzy zarabiają „na rękę” 1630 zł – oceńcie sami.

Wracając jednak do zaproponowanej kwoty 4000 zł jako pensji minimalnej, trzeba jasno powiedzieć (i głośno o tym mówić wśród znajomych), że to w praktyce oznacza, że pracownik zarobi ok. 2800 zł miesięcznie, natomiast pracodawca zapłaci ok. 4800 zł, i wówczas – państwo będzie zabierało 2000 zł miesięcznie w formie różnych podatków i składek. Uczciwe? Ocenę uczciwości takiego rozwiązania pozostawiam Wam.

Opozycja? Tak, konstruktywna.

Żeby jednak nie było, że Grabowski tylko krytykuje, to daję konkretne, uczciwe rozwiązanie, które sprawi, że pracownicy będą faktycznie zarabiać minimalnie 2800 zł miesięcznie „na rękę”, natomiast pracodawcy nie będą musieli płacić państwu dodatkowego tysiąca złotych haraczu za zatrudnianie pracownika. Tym rozwiązaniem jest zwolnienie płacy minimalnej z podatku, po to, aby ludzie, którzy zarabiają stawkę minimalną mogli wykorzystać zarobione przez siebie pieniądze samodzielnie, tak jak chcą, a nie tak jak chce tego partia rządząca.

Jak sami widzicie, potrafię nie tylko krytykować, ale również proponować konkretne i konstruktywne rozwiązania, które moim zdaniem są lepsze niż to, co proponuje Wam partia rządząca. Pytanie jednak, jaka jest szansa na ich realizację? Otóż, ta szansa jest zaskakująco wysoka. Wystarczy, że PiS nie zdobędzie samodzielnej większości – a wiele wskazuje na to, że nie zdobędzie – i wówczas możliwa będzie – w końcu! – realizacja postulatów demokratycznych Kukiz’15, jak również wprowadzenie dozy zdrowego rozsądku do polityki gospodarczej przyszłego rządu. Wszystko zależy jednak od tego, kogo wybierzecie 13 października.

Grabowski – człowiek konkretny?

Nie lubię mówić o sobie, jednak pozwolę sobie przedstawić Wam kilka faktów, które ułatwią Wam odpowiedź na powyższe pytanie. Po pierwsze, spośród wszystkich posłów z Opolszczyzny jestem najaktywniejszym posłem na Sali plenarnej Sejmu. Z sejmowej mównicy zabierałem głos blisko 350 razy, biorąc aktywny udział w tworzeniu prawa – czyli tym, do czego mnie wybraliście.

Przez cztery lata ani razu nie głosowałem tak jak każe mi partia, ani nie mówiłem tego, co każe mi partia. To proste – bo nie należę do partii politycznej. Jestem człowiekiem wolnym i niezależnym. Jako poseł korzystam w pełni z wolności słowa i działania. Czy to mnie jednak jakkolwiek wyróżnia spośród innych posłów i kandydatów? 

Podam Wam dwa przykłady. Poseł Rzepecki, najmłodszy poseł w Sejmie, wybrany z listy PiS. Przed wyborami obiecał swoim wyborcom, że nie zagłosuje za podniesieniem podatków. Kiedy PiS podnosił podatki, poseł Rzepecki zagłosował przeciw – i wyleciał z PiS-u. Drugi przykład – poseł Biernacki, wybrany z listy PO. Kiedy było głosowanie ws. aborcji, poseł Biernacki zagłosował zgodnie z własnym sumieniem, ale – jak się później okazało – niezgodnie z linią partii. I wyleciał z PO. Dziś obaj posłowie są z nami, tzn. w Kukiz’15 i w PSL. Widzicie zatem różnicę między Kukiz’15 i PSL oraz pozostałymi partiami politycznymi?

Mam nadzieję, że te dwa przykłady uczulą Was na składane Wam tak ochoczo przez kandydatów obietnice, a cały felieton – przeczytany dwa razy – pomoże wam w wyborze konkretnego kandydata. 

Reklama