„Ósemka” wyrusza na podbój Londynu

0
Reklama

W poniedziałek, 18 marca, 48 uczniów i 4 nauczycielki z Brzeskiej „Ósemki” ruszyło na kilkudniowy podbój Londynu. Zamarzyliśmy sobie, aby spotkać się z królową angielską, jednak, pomimo że była akurat u siebie (dowiedzieliśmy się, że można to poznać po tym, jaka flaga powiewa na pałacu Buckingham) nic z naszego marzenia nie wyszło.


Nie było jednak czasu na rozpamiętywanie czegokolwiek, ponieważ od pierwszej do ostatniej minuty naszego wyjazdu mieliśmy pełne ręce roboty – nasza wyprawa była bowiem zorganizowanymi przez firmę ATAS z Katowic warsztatami językowymi, których celem było nauczenie nas odrobiny języka, wiedzy o języku i poznanie kultury angielskiej.
Jak zatem wyglądały nasze warsztaty i potyczki z językiem angielskim?
W samo południe pierwszego dnia wyprawy zebraliśmy się wszyscy pod marketem Intermarche w Brzegu. Nauczyciele, zjawili się nieco wcześniej, ponieważ zanim ktokolwiek został wpuszczony do autobusu musiał on być bardzo dokładnie sprawdzony przez policjantów, którzy po kontroli wydali werdykt: hamulce, światła i wszystko inne działa, jak należy – można jechać! No to pojechaliśmy – noc w autobusie była długa i męcząca, jednak przy takiej ilości osób w pojeździe nie sposób było się nudzić.
Po przejechaniu ponad 1200 kilometrów dotarliśmy do Calais, skąd promem udaliśmy się do Dover. Część uczniów była zdziwiona jego rozmiarami – nie przypuszczali, że parkingi pod pokładem są w stanie pomieścić tyle autobusów i rożnej maści samochodów. Dla naszej grupy wygodne miejsce na pokładzie znalazło się w pobliżu baru, w którym można było zakupić herbatę (z mlekiem także), kawę, kanapki oraz przepyszne koktajle lodowe.
Po półtoragodzinnym rejsie naszym oczom ukazały się białe klify w Dover (od których pochodzi nazwa Anglii – Albion), a następnie port, z którego ruszyliśmy na Londyn, przez cały czas mając wrażenie, że poruszamy się po niewłaściwej stronie drogi. Po kolejnych dwóch godzinach jazdy byliśmy już w Londynie, gdzie od samego początku czekały na nas liczne atrakcje. Pierwszą z nich była konieczność poruszania się przez cały dzień komunikacją miejską – na początek metrem, którym dotarliśmy do Greenwich. Tam obejrzeliśmy królewskie obserwatorium astronomiczne oraz przespacerowaliśmy przez piękny park Greenwich, obok uniwersytetu i muzeum morskiego, skąd tunelem pod Tamizą dotarliśmy do przystani, w której naszym oczom ukazał się słynny kliper herbaciany Cutty Sark.
Z Greenwich udaliśmy się w okolice Tower of London – słynnej twierdzy i więzienia, z którego – jak głoszą legendy – nie było ponoć ucieczki. Zanim weszliśmy do środka obejrzeliśmy plac, na którym odbywały się egzekucje skazanych, a następnie udaliśmy się na posiłek do miejsca, gdzie (jeśli wierzyć recenzjom kulinarnym) mieliśmy okazję zakupić najlepszą rybę z frytkami (słynne fish&chips) w całym Londynie. Po posiłku odebraliśmy od naszej pani przewodnik bilety do Tower i zwiedzaliśmy dalej. Mieliśmy okazję zobaczyć i zwiedzić centralną część warowni – białą wieżę – wraz z orężem, które się w niej znajduje oraz obejrzeć słynne królewskie klejnoty.
Po opuszczeniu londyńskiej Tower udaliśmy się do City, finansowo-handlowej dzielnicy Londynu, w której mieszka mniej niż 10 000 mieszkańców, a do której do pracy każdego dnia przyjeżdża ponad 300 000 osób. Zobaczyliśmy tam zapierający dech w piersiach pomnik księcia Wellingtona, słynny Bank of England oraz weszliśmy do ogromnego centrum handlowego One New Change, z którego dachu podziwialiśmy katedrę św. Pawła.
Ostatnim punktem naszej podróży był Trafalgar Square, gdzie po sesji zdjęciowej pod kolumną admirała Nelsona udaliśmy się na zwiedzanie do National Gallery, gdzie znajdują się dzieła najznamienitszych światowych malarzy takich, jak Vincent van Gogh, Rembrandt, Leonardo da Vinci oraz wielu, wielu innych.
Po wyjściu z National Gallery udaliśmy się metrem do dzielnicy Morden, a stamtąd przeszliśmy na parking, z którego odebrali na nasi angielscy opiekunowie. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie spali tej nocy – kolokwialnie mówiąc – jak zabici, ponieważ wszyscy odczuwaliśmy jeszcze zmęczenie podróżą, a i ogrom wrażeń nie był dla naszych organizmów obojętny.
Następnego dnia spotkaliśmy się razem przy naszym autobusie, którym ruszyliśmy do British Museum, gdzie podziwialiśmy najróżniejsze eksponaty, począwszy od egipskich mumii, „antycznych” gier planszowych i mozaikowego azteckiego smoka na eksponatach greckich i rzymskich oraz pomniku z Wysp Wielkanocnych skończywszy. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem ogromu antycznych eksponatów zebranym przez Anglików na przestrzeni lat. Kilka godzin to zdecydowanie za mało, aby zwiedzić to piękne i niesamowite miejsce.
Po wizycie w British Museum udaliśmy się do muzeum figur woskowych Madame Tussauds, gdzie przyglądaliśmy się i rozbiliśmy sobie zdjęcia z naszymi muzycznymi idolami oraz z innymi znanymi osobami ze świata muzyki, filmu, polityki i sportu. Staranność, z jaką wykonane są figury woskowe wzbudziła zachwyt u wszystkich uczestników warsztatów. A czas przeznaczony na wizytę w Madame Tussauds przeleciał nam bardzo, ale to bardzo szybko. Po wyjściu z muzeum figur woskowych przeszliśmy szybciutko w okolice wejścia do stacji Baker Street, którego „pilnuje” pomnik Sherlocka Holmesa.
Następnie udaliśmy się na spacer po Hyde Parku, gdzie mieliśmy okazję robić sobie zdjęcia i usłyszeć fragmenty wywodów mówców w Speaker’s Corner. Stamtąd zaś ruszyliśmy do ostatniego w drugim dniu w Londynie punktu naszej podróży – przeogromnego sklepu Primark, w którym spędziliśmy bite dwie godziny! Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby nasze zakupy zmieszczą się razem z nami do autobusu, jednak nie było tak źle – z cięższymi torbami i lżejszymi portfelami ruszyliśmy na miejsce zbiórki, czy też – jak to żartowaliśmy – „odbiórki”, skąd zostaliśmy odebrani na kolację i nocleg.
O poranku następnego dnia wyruszyliśmy do opactwa Westminster – miejsca koronacji angielskich królów. Po drodze spotkaliśmy wielu policjantów, którzy dbają o bezpieczeństwo mieszkańców i turystów w dniach poprzedzających protesty antybrexitowe. Niestety, przez wzgląd na prace konserwatorskie, wieża Elżbiety jest szczelnie otulona rusztowaniami, jednak udaje nam się dostrzec zegar. Remontowany Big Ben robi wrażenie – obiecujemy sobie, że tu wrócimy po zakończonym remoncie, po czym ruszamy dalej do Victoria Tower Gardens, skąd podziwiamy piękne widoki na Tamizę.
Kolejnym punktem naszej wyprawy był pałac Buckingham – królowej nie udało nam się zobaczyć, jednak zobaczyliśmy (niestety z daleka) pałac Kensington, gdzie mieszka książę William i księżna Kate. Udało się nam również zobaczyć zmianę warty pod pałacem Buckingham. Było zjawiskowo! I niestety za krótko.
Spod pałacu królowej udaliśmy się na Leicester Square, gdzie poza pięknymi budowlami i kinem Odeon ogromnym zainteresowaniem cieszyły się sklepy: Lego i „słodki ”M&M’s, pomiędzy którymi znajduje się piękny szwajcarski zegar, spod którego ruszyliśmy dalej, aby podziwiać Natural History Museum i znajdujące się w nim szkielety: dinozaurów, wielorybów i innych stworzeń, minerały, rośliny i wiele, wiele innych cudów ze świata natury. Potem wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy na ostatni nocleg u naszych angielskich gospodarzy.
Ostatni dzień w Londynie rozpoczęliśmy w ponurych nastrojach. Nadszedł bowiem moment, w którym przyszło się nam pożegnać z naszymi angielskimi rodzinami, z którymi zdążyliśmy się zżyć i zaprzyjaźnić. Wzruszeni i smutni zapakowaliśmy walizki do autobusu i ruszyliśmy – metrem i DLRem (w pełni zautomatyzowanym pociągiem) na ostatni wypad po Londynie, który rozpoczął się od Charing Cross Station, skąd udaliśmy się pod London Eye.
Pomimo pochmurnej pogody widoki z „Londyńskiego Oka” zapierały nam dech w piersiach. W trakcie jednego „obrotu” zrobiliśmy setki (a nawet tysiące, gdyby zsumować wszystkie aparaty fotograficzne) zdjęć, podziwialiśmy panoramę Londynu i staraliśmy się ogarnąć wzrokiem jego wielkość. Tuż po wyjściu z diabelskiego młyna skierowaliśmy nasze kroki na łódź, którą dopłynęliśmy do Greenwich, a tam… niespodzianka przygotowana przez naszą wspaniałą panią przewodnik – Gabrysię Fronczak. Przejechaliśmy – a może przefrunęliśmy – kolejką linową do Royal Docks, skąd wyruszyliśmy w podróż powrotną do domu.
Powrót do Brzegu był długi, ale zmęczeni i szczęśliwi przespaliśmy większość trasy. Na miejscu – na tym samym parkingu, z którego wyruszaliśmy czekały na nas stęsknione rodziny. Już nie możemy doczekać się kolejnej wyprawy.
Nauczycielki z PSP nr 8 w Brzegu

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej
Reklama