Rodzice 8-letniej dziewczynki nie doczekali się pomocy w brzeskiej przychodni nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej

1
fot. archiwum
Reklama

Ta sprawa, to książkowy przykład kompletnej bezradności pacjenta w zderzeniu z procedurami w służbie zdrowia. Stomatolog prawdopodobnie zapomniał, lekarka nie chciała lub bała się odpowiedzialności, a 8-letnia dziewczynka z bólem, opuchlizną i gorączką czekała na receptę. Mieszkanka Brzegu zamiast pomocy dla swojego dziecka doczekała się interwencji policji.


– W piątek (29. maja), chcieliśmy uzyskać pomoc lekarza nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Brzegu. Chodziło o naszą 8-letnią córkę, która tego dnia poddana została zabiegowi zaopatrzenia zęba w gabinecie stomatologicznym. Lekarz stomatolog poinformował nas, że gdyby doszło do powikłań w postaci opuchlizny i gorączki, mamy zgłosić się po receptę na antybiotyk do lekarza pełniącego dyżur. Około godziny 22:00 samopoczucie córki gwałtownie się pogorszyło, temperatura wzrosła powyżej 38°C i zauważyliśmy, że pojawiła się opuchlizna. Mąż udał się na nocny dyżur i zgodnie z zaleceniem stomatologa poprosił lekarza o wypisanie recepty na antybiotyk. Lekarka odmówiła udzielenia pomocy, gdyż jak stwierdziła „nie ona prowadzi leczenie i jedyne, co wie o zębach, to ile dziecko ich ma” – mówi pani Anna, matka 8-letniej dziewczynki.

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Zdenerwowany mężczyzna wrócił do domu i wspólnie z żoną skontaktował się ze stomatologiem, który powiedział jaki antybiotyk powinien być przepisany i w jakiej dawce.

– Lekarz stomatolog ze zdziwieniem przyjął fakt nieudzielenia pomocy dziecku. Tym razem na dyżur poszłam ja i ponownie poprosiłam lekarkę o wypisanie recepty podając szczegółowe dane od stomatologa. Niestety, mnie również lekarka potraktowała niegrzecznie, stanowczo stwierdzając, że żadnej recepty nie wypisze i próbując zamknąć mi drzwi gabinetu przed nosem. Powiedziała, że leczenie powinien skończyć lekarz, który je rozpoczął, czyli de facto w nocy pojechać do gabinetu i wypisać mi receptę. Połączyłam się telefonicznie ze stomatologiem, który poprosił o wypisanie leku, ale pani doktor była nieugięta. Ciężko było przebić się przez jej słowotok i ją przekrzyczeć. W końcu wobec moich nacisków lekarka wyszła z gabinetu i zamknęła się w pokoju odpoczynku. Gdy zaczęłam pukać do drzwi i domagać się swoich praw, lekarka zadzwoniła na policję i zgłosiła czynną napaść – relacjonuje pani Anna.

Rzeczywiście, policja potwierdza taką interwencję. Zdaniem funkcjonariuszy obie strony zachowywały się grzecznie, nikt nie był agresywny i nikt nikogo nie napadł, a matka domagała się jedynie pomocy dla swojego dziecka.

– Przy okazji tej interwencji złożyłam zawiadomienie o nieudzieleniu mi pomocy. W obecności funkcjonariuszy zadzwoniłam jeszcze na infolinię NFZ z pytaniem, czy mogę domagać się wypisania recepty na antybiotyk z powodu powikłań po leczeniu stomatologicznym. Odpowiedź była twierdząca, co usłyszała lekarka, ponieważ rozmowa odbywała się przez głośnik. Jednak to również zlekceważyła twierdząc, że nie będzie brała odpowiedzialności za leczenie. Odesłała mnie na dyżur stomatologiczny informując, że znajduje się on we Wrocławiu lub Głogówku. Nie okazała zrozumienia i empatii wobec dziecka z gorączką, osłabionego i słaniającego się na nogach – mówi mieszkanka Brzegu.

Skarga na postępowanie lekarki z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Brzegu została skierowana do starosty powiatu brzeskiego, dyrektora Brzeskiego Centrum Medycznego, opolskiego oddziału FNZ oraz Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Opolskiej Izby Lekarskiej.

Na razie nie wiadomo, jak zakończy się ta sprawa, bowiem skarga obecnie jest rozpatrywana. Po jej rozstrzygnięciach będziemy wracać do tematu. Dodajmy, że to nie pierwszy przypadek, kiedy pacjenci zgłaszają zastrzeżenia do funkcjonowania nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Brzegu. 

Reklama