Dzień z życia wyborcy

0
Reklama

Wyobraźmy sobie, jak – nagle uaktywnioną – działalność polityczną wszelkiej maści kandydatek i kandydatów postrzega dzisiaj przeciętny mieszkaniec Brzegu.
Chce wyjść. Otwiera drzwi mieszkania. Na wycieraczce sterta ulotek. Na klamce zawieszone gazetki. W szparze w drzwiach wciśnięty program wyborczy jakiegoś KW (Komitetu Wyborczego). Przedziera się z trudem spod drzwi własnego mieszkania do wyjścia. Po drodze zbiera te sterty papierzysk, robiąc tym samym miejsce na kolejne. Zza skrzynki pocztowej wyskakuje sąsiad /sąsiadka z klatki obok z wizytóweczką, z której spogląda na nas jego/jej uśmiechnięta twarzyczka z prośbą o głos podczas najbliższych wyborów, bo przecież startuje, żeby coś w końcu dla tej  gminy/powiatu/województwa zrobić…  A że na co dzień rzadko mu mówi „dzień dobry”, ledwo krzywiąc usta w ramach uśmiechu – to akurat nieważne! Bo, oto od dzisiaj, to on/ona będzie naszą przedstawicielką w tym trudnym fachu samorządowym.
Mieszkaniec Brzegu uprzejmie przyjmuje wizytóweczkę i kiedy sąsiad/sąsiadka dopada następną ofiarę, cichaczem wyrzuca papierek do najbliższego kubła na śmieci.
Spokojniejszy troszeczkę Brzeżanin rusza przed siebie i  już na chodniku wpada na świeżo postawiony „potykacz wyborczy”, którego jeszcze wczoraj w tym miejscu nie było. Omija zatem  w ostatniej chwili niespodziewaną przeszkodę na drodze. Z ulgą wsiada do auta na przydomowym parkingu. Jednak przez przednią szybę niewiele dostrzega. Spod wycieraczek bowiem wystają pliki ulotek wyborczych mniejszego formatu.  Coraz mniej życzliwie nastawiony do świata, mieszkaniec Brzegu jednym gwałtownym ruchem pozbywa się makulatury.
Rusza samochodem w kierunku centrum, strasznie zdziwiony, jak trudno mu jest skupić się na bezpiecznym prowadzeniu pojazdu. Po prawej, co 5 m, stoją wielkie mobilne billboardy, a z nich wyzierają na niego uśmiechnięte sztucznie twarze kandydatów. Co kandydat to hasło, inny image, kolory, ale wyraz twarzy u wszystkich ten sam – życzliwy, sztuczny uśmiech myśliwego, chcącego zdobyć zaufanie i głos przeciętnego mieszkańca. Po lewej tablice i słupy ogłoszeniowe pooklejane tak, że choćby przeciętny mieszkaniec nawet i chciał się zainteresował – nie da rady. Nie ma szans.
Bezpieczniej zatem nie patrzeć na prawo czy lewo – myśli mieszkaniec.
I tu się pomylił. Spojrzał nagle lekko do góry i aż się przestraszył powywieszanych bannerów nad ulicami. Jeden kandydat, drugi kandydat, o! kandydatka, znowu kandydat… Może się w głowie zakręcić  każdemu.  Przed sobą nagle widzi olbrzymi telebim. Ledwo zdążył zahamować, tak się na nim zawiesił. Zmieniają się obrazy. Jest kolorowo. I ile obietnic. No, i te twarze „życzliwie” uśmiechnięte.
Szaleńcza jazda nareszcie się skończyła. Można spokojnie zrobić zakupy. Wchodzi do piekarza – plakaty. Wchodzi do mięsnego – plakaty. W warzywniaku i w delikatesach i wszędzie to samo – plakaty! „Listy gończe” – jak mawia moja znajoma. No, i te twarze tak „dobrodusznie” na niego patrzące.
Do domu wraca zmęczony nawałem twarzy, treści niewiele mówiących, informacji i wzrokowego mętliku. Zagląda do skrzynki pocztowej… I cofa się przerażony jej zawartością. Nie dotyka, nie wyciąga, tylko szybciutko zamyka wieczko, z nadzieją, że więcej ulotek, wizytóweczek i programów się w niej nie pomieści. Posprzątam za tydzień – pomyśli przeciętny Brzeżanin.
Ciężkim krokiem wdrapuje się po schodach na swoje II piętro. Nie poznaje własnych drzwi i wycieraczki. Usłane są bowiem drukowanymi materiałami z „życzliwie” uśmiechniętymi twarzami…
Nie sprzątając niczego, wchodzi wreszcie do domu. Spokoju mi trzeba teraz najbardziej –westchnie mieszkaniec.
I zajrzał do lodówki, a tam….
Na szczęście do końca kampanii już niewiele czasu zostało. A potem wróci normalność, przeciętność i dotychczasowe „zainteresowanie” polityków swoimi wyborcami.
                        Beata Zatoń – Kowalczyk
PS. Pomyśleć ktoś może, że i ja jestem jednym z tych „życzliwie” uśmiechających się kandydatów.
Pewnie tak. Wszak startuję do Rady Powiatu. Jednak o jednym mogę zapewnić. Nie będę utrudniać Państwu życia. Po mnie nikt nie będzie musiał niczego sprzątać. I w lodówce mnie też nie znajdziecie..;-)

Reklama