Gdyby szympans był na wieży…

0
Reklama

Amatorzy próbują tuszować skandal
W sprawie kwietniowej katastrofy rządowego Tu-154 mamy już 3:0 dla ruskich. Jak tak dalej pójdzie, to w najlepszym wypadku, walka o prawdę skończyć się może dla nas. Oglądaliśmy w zeszłym tygodniu kolejną konferencję prasową z Moskwy. Amatorzy próbują tuszować skandal
W sprawie kwietniowej katastrofy rządowego Tu-154 mamy już 3:0 dla ruskich. Jak tak dalej pójdzie, to w najlepszym wypadku, walka o prawdę skończyć się może dla nas. Oglądaliśmy w zeszłym tygodniu kolejną konferencję prasową z Moskwy. Przed kamerami i mikrofonami, w luksusowym otoczeniu, zasiadły osoby elegancko, modnie i schludnie ubrane. Ich prezencja, nienaganna biel kołnierzyków i mankietów koszul oraz perfekcyjny sposób wypowiadania się – powodowały wrażenie fachowości i wiarygodności. Po ostatniej wpadce, z brakiem odpowiedzi strony polskiej na zarzuty rosyjskiego MAK-u, tym razem nasi szybko przystąpili do kontrataku. Wpierw, do oświadczenia rosyjskiej strony odniosła się trójka, kompletnie nieprzygotowanych medialnie, fachowców od spraw lotnictwa. Ale przed kamerą nie wystarczy się znać na technice i mieć rację. Trzeba to jeszcze umieć przekazać i udowodnić swoje racje. Amatorszczyzna była tak widoczna i żałosna. Smutny stolik, nędzna oprawa, pod kołnierzykiem szarej koszuli ani krawatu, ani spinki przy mankiecie. Na plecach znoszone, niemodne marynarki, z powypychanymi na łokciach rękawami. Zresztą, to częsty obrazek w polskiej telewizji. Dzień później, ten propagandowy niewypał, próbowali zatuszować prokuratorzy, którzy powrócili z przesłuchań w Rosji. Spięci, bez przygotowania do takich publicznych wystąpień, w zasadzie niewiele wnieśli do sprawy złej kondycji polskiego lotnictwa. Trudno odmówić jest im wiedzy prawnej oraz zaangażowania. Jednak w starciu z rosyjską maszyną, wspieraną przez wyspecjalizowane „agendy” rządowe Kremla, nasze nieboraki nie miały szansy przebicia. Zapewne tak już będzie do końca, gdyż nie wszystkim jednakowo zależy na całej prawdzie i na dobrym wizerunku Polski w świecie. A sprawa jest poważna. Gdyby szympans siedział na smoleńskiej wieży, to z pewnością nasi, św. pamięci piloci, nie usłyszeliby zdania: „jesteś na dobrej ścieżce”.
Dżentelmen z prowincji
Pisałem już kiedyś o kłopotach Bronisława Komorowskiego z mową, z poprawnym odczytywaniem tekstów oraz przedziwną, sztuczną intonacją i prześmieszną dykcją. Wspominałem także, że ma on już doradców, mocno ćwiczy dykcję i robi w tej sprawie znaczące postępy. Lecz nie przypuszczałem, że w przyszłości wyjdą na jaw kolejne ubytki w osobowości tego wieloletniego polityka. Kiedy oglądałem w telewizji transmisję ze spotkania naszego prezydenta w Wilanowie z Angelą Merkel i Nicolasem Sarkozy – ciarki przeszły mi po plecach. Gdy gospodarz imprezy pierwszy rozsiadł się w zabytkowym fotelu, nie zapraszając gości do tego samego, pani Angela zrobiła minę, jakby jej kto wrzucił kostkę lodu za bluzkę. Zaszokowana kobieta, z nieukrywanym zdziwieniem, obróciła się wkoło siebie, szukając wyjaśnienia tej niespotykanej w politycznym i kulturowym świecie sytuacji. Na szczęście prezydent Francji był bardziej opanowany i udało mu się stłumić w sobie wyrazy nieprawdopodobnego zdziwienia. Polski prezydent, nie tylko, jako pierwszy posadził wygodnie swój tyłek na krześle, ale nie zaproponował także tego samego swoim dostojnym gościom. Nieco wcześniej, na spotkaniu z przedstawicielami ostatnich żyjących bohaterów wojny (Cichociemnych) – Komorowski wyciął taki sam numer. Młody Pan usiadł, a zaproszone dziadki stały. Media natychmiast zauważyły tę wielką wpadkę Prezydenta RP. W zeszłym tygodniu zobaczyliśmy jeszcze kilka podobnych potknięć naszej głowy państwa. W internecie krążą już na ten temat przezabawne filmiki. Rozumiem, że można mieć stres, można mieć tremę, można coś tam przeoczyć w dyplomatycznym protokole. Ale zasady kultury, stosowane wobec wszystkich kobiet, wobec gości lub osób starszych są jednakowe i zazwyczaj – wynosi się je z domu, o ile… (i tu: ugryzę się w język!).
Marek Popowski

Reklama