„Rekultywacja po skarbimiersku”, czyli jak po cichu pozbyć się odpadów budowlanych

1
fot. Tony odpadów budowlanych na terenie przeznaczonym pod cmentarz w Zielęcicach
Reklama

Sytuacja, którą opisujemy, trwa na terenie gminy Skarbimierz od wielu lat. Nie piszemy o niej ze względu na to, że to urzędnicy się zaangażowali w jej rozwiązanie. Wręcz przeciwnie! Artykuł powstał wyłącznie dzięki mieszkańcom, którzy mają dość zasypywania odpadami ich otoczenia i – jak sami podkreślają – przymykania oczu przez włodarzy


Dziesiątki, setki, a nawet tysiące ton odpadów budowlanych znajduje się m.in. w Zielęcicach i Skarbimierzu-Osiedle. Wiele z nich pochodzi z realizowanych remontów dróg i parków, które wykonywano na terenie Brzegu. Firmy, chcąc uniknąć wysokich kosztów utylizacji, po prostu zwoziły te odpady do sąsiedniej gminy. Działo się to pod przykrywką rzekomej „rekultywacji terenu”. Tyle tylko, że prawdziwa rekultywacja gruntów jest przywracaniem wartości użytkowych lub przyrodniczych terenom zniszczonym przez działalność człowieka, a nie zakopywaniem w ziemi odpadów po budowie!

Reklama - ciąg dalszy wpisu poniżej

Mieszkańcy mówią dość i zaczynają szukać pomocy
Był marzec 2020 r. Do naszej redakcji jako pierwszy zgłosił się pan Grzegorz. Mieszkaniec Zielęcic wysłał nam zbiór zdjęć, które dokumentują, jak na działkę należącą do Gminy Skarbimierz, która w miejscowym planie zagospodarowania przeznaczona jest pod cmentarz, „ktoś” nielegalnie nawiózł setki ton gruzu, skruszonego asfaltu, po prostu – zmieszanej ziemi z różnego rodzaju odpadami, głównie budowlanymi.

– „Zgłaszałem to telefonicznie dwukrotnie do Urzędu Gminy. Oni mówią, że wszystko jest OK, że to rekultywacja terenu. Jeżeli osoba odpowiedzialna za ochronę środowiska w gminie twierdzi, że to jest humus, to powinna jak najszybciej zrezygnować ze stanowiska” – mówi zaniepokojony mieszkaniec Zielęcic.

W tym miejscu należy jasno i wyraźnie zaznaczyć, czym jest tzw. rekultywacja. Takie działanie ma na celu przywrócenie wartości użytkowej lub przyrodniczej terenom zdegradowanym. Nie na odwrót. Zwiezienie odpadów, czy gruzu budowlanego, i zakopanie go w ziemi lub pozostawienie na jej powierzchni NIE JEST rekultywacją, tylko nielegalnym składowaniem i gospodarowaniem odpadami!

Wystąpiliśmy do Urzędu Gminy Skarbimierz z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej w tej sprawie. Zastępca wójta Leszek Dyba poinformował nas, że: – „Przedmiotowa działka według MPZP jest przeznaczona pod cmentarz. Za zgodą Sołtysa wsi Zięlęcice firma prowadząca prace budowlane na terenie Brzegu nawiozła ziemię na ten teren celem wyrównania. Na skutek mojej interwencji wykonawca tych robót został zobowiązany do niezwłocznego usunięcia odpadów budowlanych, które nie nadają się do rekultywacji”.

Sam fakt, że wicewójt gminy stwierdza, jakoby to sołtys wsi wydał zgodę na nawiezienie „ziemi”, jest kuriozalny, bowiem jakiekolwiek decyzje administracyjne w sprawie rekultywacji czy pozwoleń na „nawiezienie ziemi” nie leżą w kompetencjach sołtysów. Udało nam się porozmawiać z panią sołtys, a jej relacja jest porażająca. Co prawda, pani Wanda w rozmowie telefonicznej przyznaje, że pozwoliła firmie z Grodkowa przywieźć ziemię na ten teren należący do Gminy Skarbimierz, jednak nie wiadomo, na jakiej podstawie. Dodatkowo twierdzi, że te wszystkie głazy, pręty metalowe i kamienie nie zostały usunięte, tylko zakopane w ziemi, aby wyglądało, że niby zostały wywiezione! Niestety, to nie jedyny przypadek „rekultywacji po skarbimiersku”.

Prywatne składowisko gruzu
W maju br., do naszej redakcji zwróciło się dwóch kolejnych mieszkańców Skarbimierza z niepokojącymi informacjami. Proszą jednak o zachowanie anonimowości – jak tłumaczą – ze względu na obawy szykanowania ze strony władz gminy:
– „Panie redaktorze, tylko bardzo proszę, aby to nie wyszło, od kogo ma pan tą informację. U nas w gminie panuje zmowa milczenia, wszyscy się znamy i wiadomo, że kto trzyma z wójtem, ten może liczyć na wsparcie, a kto próbuje wyciągać na wierzch jakieś nieprawidłowości, to będzie miał przechlapane. Poza tym rozmawiamy o prywatnej działce, znam właścicielkę i jej syna, będą się mścić na nas” – mówi na wstępie jeden z naszych informatorów.
– „To prywatny grunt, 3 klasa gleby, a więc dobre ziemie orne. Właścicielka nic tutaj nie uprawia, bo im się nie chce. Od kilku lat jest zwożony gruz, cegły, kafelki, deski, po prostu cały syf, który pozostaje po rozbiórkach. Są też opony. Utylizacja tego jest droga, a tutaj za parę groszy można wywieźć odpady. Proszę zobaczyć, obok jest rów melioracyjny, już zasypywany. W ogóle, to proszę spojrzeć, jak ten teren został już podniesiony, to jest naruszenie stosunków wodnych na gruntach sąsiednich, przecież to jest nielegalny proceder” – tłumaczy drugi mieszkaniec Skarbimierza.

Zanim wystąpiliśmy do władz gminy z prośbą o podjęcie interwencji, wykonaliśmy dokumentację zdjęciową, która potwierdza słowa naszych rozmówców w zakresie rodzaju zwożonych odpadów. Na prywatną działkę ewidentnie i długotrwale ktoś zwozi gruz budowlany. Warstwy odpadów są przysypywane co jakiś czas ziemią, aby hałdy obrosły trawą, która ukrywa, co się znajduje poniżej.

8 czerwca 2020 r. wysłaliśmy do kierownika Biura Ochrony Środowiska w Urzędzie Gminy Skarbimierz maila o następującej treści: – „W związku z informacjami, jakie dotarły do naszej redakcji, zgłaszam Gminie Skarbimierz, że na działce nr (anonimizacja – red.), obręb Skarbimierz, ID: (anonimizacja – red.), składowane są odpady typu: gruz budowlany, elementy plastikowe, gumowe, folie. Na obszar tej działki systematycznie zwożone są odpady, teren jest podnoszony, a grunt, prawdopodobnie rolny, jest zamieniany w składowisko odpadów, dlatego proszę o podjęcie stosownych działań oraz poinformowanie mnie, jakie działania w tej sprawie Gmina Skarbimierz podjęła lub zamierza podjąć”.

Niestety, po dwóch tygodniach nie otrzymaliśmy żadnej korespondencji zwrotnej. Postanowiliśmy skontaktować się z kierownikiem ochrony środowiska w UG Skarbimierz Mateuszem Sadowskim, ale pan kierownik odesłał nas w tej sprawie do komendanta straży gminnej. W rozmowie telefonicznej z Janem Minosorą usłyszeliśmy, że – uwaga! – działka została sprawdzona i nic takiego się tam nie dzieje, nic co by wskazywało na coś złego, a sama działka była rekultywowana! Bo w ubiegłym roku właściciele wystąpili o zgodę i rozbierali jakiś budynek gospodarczy, natomiast ktoś im podwiózł jeden, nieduży ładunek ziemi.

To nie jest rekultywacja tylko degradacja gruntów
– „Boże, co za bzdury! Sam pan widzi, co oni w tym urzędzie wyprawiają. Ja już nie wiem, gdzie to zgłaszać, ale chyba trzeba powiadomić prokuraturę. To jest 3 klasa gruntów, nawet jako łąka jest prawnie chroniona. To co tam się dzieje, nie jest rekultywacją tylko degradacją” – kwituje jeden z mieszkańców Skarbimierza, który zgłosił naszej redakcji problem.

Jaki rzeczywisty status ma opisywana działka, nie wiadomo. Komendant straży gminnej uważa, że jest to nieużytek. Nawet gdyby tak było, to osobną kwestią pozostają ewentualne pozwolenia na… zgodą z prawem rekultywację oraz w jaki sposób jej dokonano. Już samo podniesienie terenu nawiezioną ziemią, gruzem i odpadami budowlanymi może skutkować również zachwianiem stosunków wodnych i na takie działania trzeba mieć dodatkowe, odpowiednie zezwolenia. Mowa o odpływie wód opadowych w kierunku gruntów sąsiednich, a przecież poziom wspomnianej działki rzeczywiście mocno został podniesiony. To jest wielka górka odpadów zmieszanych z ziemią w odniesieniu do sąsiadujących gruntów rolnych.

Do sprawy „rekultywacji po skarbimiersku” będziemy wracać oraz informować o kolejnych kontrowersyjnych przypadkach.

Reklama