SERCE JEST NAJWAŻNIEJSZE

0
lukawiecki_cmyk__01_.jpg
Reklama

Pod koniec bieżącego roku odbędą się wybory parlamentarne. Pierwszy raz, zgodnie z nową ordynacją wyborczą, będziemy wybierać senatorów bezpośrednio w trybie większościowym. Nasz powiat wraz z prudnickim, nyskim, namysłowskim oraz kluczborskim będzie stanowił jeden okręg. Spośród kandydatów startujących z tego okręgu wybierzemy jednego senatora. W kolejnych wydaniach Panoramy będziemy starać się przybliżyć sylwetki kandydatów. Dziś rozmowa z KAZIMIERZEM ŁUKAWIECKIM – dr nauk med., adiunktem Politechniki Opolskiej, konsultantem polsko-amerykańskich klinik serca i pracownikiem naukowo-dydaktycznym WSZiA w Opolu – kandydatem na senatora Ziemi Opolskiej Dlaczego zdecydował się Pan startować w wyborach do Senatu właśnie z okręgu “brzeskiego”. Mieszka Pan przecież w Strzelcach Opolskich, a pracuje w Opolu?
Kazimierz Łukawiecki:
Jak powszechnie wiadomo, całe moje życie związane było z Opolszczyzną, gdzie od zawsze mieszkam i pracuję. Pochodzę jednak z powiatu brzeskiego, z Obórek. Wywodzę się z rodziny kresowej z całą jej, jakżeż dramatyczną i zarazem piękną, tradycją. Edukację rozpocząłem w Przylesiu i stamtąd trafiłem do Technikum Rolniczego w Żłobiźnie. Po latach rozpiera mnie duma, że mogłem uczyć się w tak niezwykłym miejscu. W naszej młodości ta szkoła w Żłobiźnie była może trochę wstydliwa. Porównując się z rówieśnikami z brzeskich szkół, uważaliśmy się za gorszych i musieliśmy mocno się starać, udowadniać samym sobie, że nie powinniśmy mieć kompleksów. Właśnie tam poczułem coś więcej, zrozumiałem, że nie tylko o zdobywanie wiedzy chodzi. Szkoła słynęła ze sportu i różnorakich działań artystycznych. W wielu takich przedsięwzięciach uczestniczyłem i do dzisiaj to „procentuje”. Już po średniej szkole rozpocząłem pracę zawodową zgodną z kwalifikacjami i przez cały czas uzupełniałem wykształcenie. Jak Pan widzi, moje związki z powiatem brzeskim są bardzo duże. Kiedy podjąłem decyzję o kandydowaniu, ten okręg wydał mi się najbardziej odpowiedni.
Z rolnictwem jednak wziął Pan rozbrat?
Kazimierz Łukawiecki:
Trochę tak, bowiem postanowiłem zostać pedagogiem i dlatego ukończyłem Studium Nauczycielskie w Raciborzu w zakresie wychowania muzycznego. Tam również działałem w sferze artystycznej, którą kontynuowałem już w roli nauczyciela prowadzącego m.in. kilka zespołów muzycznych, a nawet chóru szkolnego. Oczywiście, nie zaniechałem edukacji i w międzyczasie zostałem magistrem pedagogiki w opolskiej WSP. Następnie odbyłem studia podyplomowe na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej. Jednak w myślach zawsze był Kraków, z prześwietnym Uniwersytetem Jagiellońskim. Moje sny i marzenia zawsze się spełniają i pewnie dlatego, właśnie w królewskim grodzie, skończyłem Collegium Medicum, uzyskując uprawnienia do administrowania zdrowiem publicznym.
Najbardziej znany jest Pan chyba właśnie z tego obszaru aktywności?
Kazimierz Łukawiecki:
Pewnie tak. Zdrowie ludzkie to moja ogromna pasja. Poprzez działalność polityczną i zdobyte kwalifikacje, poczułem możliwość zarządzania tym obszarem życia społecznego. Ostatnie osiem lat zawodowej aktywności przypada na zarządzanie Opolską Regionalną Kasą Chorych, a po kolejnych reformach – Opolskim Oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia, gdzie byłem dyrektorem. Zastałem skłócone środowisko, protest gonił protest. Konflikty udało się załagodzić i nastały w miarę spokojne lata pracy. Wtedy już miałem pomysł na funkcjonowanie tej, jakże ważnej, sfery życia obywateli. Kiedy patrzymy na opiekę zdrowotną, widzimy, że ma ona kilka celów, podstawowych zadań – głównie dostępność. I temu problemowi poświęciliśmy najwięcej energii. Nadmiar zajęć nie uśpił we mnie potrzeby edukacji, bowiem obroniłem doktorat nauk medycznych na Uniwersytecie Medycznym w Zabrzu i aktualnie przygotowuję się do habilitacji. Jestem autorem liczonych publikacji i wielu książek, wiążących się z nurtem medycznym. Wszystko służyło zgłębianiu wiedzy w zakresie zarządzania opieką zdrowotną. Chciałem wiedzieć, jak te systemy działają w innych krajach, stąd pogłębione studia. Z doświadczeń wynika, że dla opieki zdrowotnej wszędzie jest rzecz wspólna, w każdym z krajów Europy i świata. Po pierwsze i przede wszystkim – dostępność. Reformy zdrowotne są po to, aby chory człowiek, ktoś słaby, czuł się bezpiecznie i miał osiągalne świadczenie. System powinien być dynamiczny i musi wciąż ewoluować, nadążać za bieżącymi potrzebami. W Opolu podjęliśmy ten trud, zgromadziłem zespół interesujących ludzi, z którymi można było konstruktywnie działać, właśnie w kierunku humanitaryzacji systemu.
Mógłby Pan krótko zaprezentować wasz sztandarowy projekt?
Kazimierz Łukawiecki:
Uznaliśmy, że naszym głównym „przeciwnikiem” są choroby układu krążenia. W tamtym okresie 56% zgonów wynikało z tego typu dolegliwości. Wzięliśmy się więc z tym problemem za bary. Zrobiliśmy milowy krok, a przypomnę, że w owym czasie działała jedyna klinika w Zabrzu z 24-godzinnym dyżurem kardiologicznym. Z kolei nasze oddziały czynne były raptem do 15.00. Sytuacja wyglądała tak, jakby zawały u ludzi po godzinach pracy nie występowały. Oczywisty nonsens! Dzisiaj opolska strategia leczenia ostrych zespołów wieńcowych została oceniona za najlepszą w Polsce! Dzięki wielkiej determinacji na Opolszczyźnie mamy już cztery oddziały i to okazuje się być standardem leczenia kardiologicznego. W Opolu daliśmy początek i obecnie w całym kraju całodobowych pracowni jest już 130! Może nie powinienem nikomu niczego wypominać, ale tak się porobiło, że sukces mojego zespołu jest uważany za niebyły. Rozwiązanie problemu kardiologicznego dało zaczątek innym projektom. Ot, choćby nasz sławny opolski rejestr usług medycznych, który umożliwił skuteczne monitorowanie świadczeń medycznych.
Mimo niewątpliwych sukcesów utracił Pan możliwość administrowania Opolskim Oddziałem NFZ. Fakt ten odbił się głośnym echem nawet w centralnych mediach. Środowisko opolskie, od lewa do prawa, stanęło po Pańskiej stronie.
Kazimierz Łukawiecki:
To był dla mnie szok! Oto wychwalany na każdym kroku, dawany za wzór do naśladowania Opolski Oddział NFZ staje się elementem jakichś rozgrywek politycznych. Chcę powiedzieć, że „przeżyłem” dziesięciu ministrów zdrowia, którzy doceniali moją działalność. Podobnie o moich sukcesach wypowiada się obecna minister p. Ewa Kopacz. Ale i ona nie zdołała powstrzymać likwidatorskich zapędów prezesa NFZ, który moje odwołanie potraktował niezwykle ambicjonalnie. Sprawa już jest oczywiście nieaktualna. Odzyskałem honor, bowiem postawione mi zarzuty, rzekomego marnotrawienia publicznych środków, wymiar sprawiedliwości oddalił. Nie kryję, że był to trudny okres, ale nie byłbym sobą, gdybym zatrzymał się w miejscu i wciąż roztrząsał doznaną niesprawiedliwość. Do dzisiaj odbieram dowody wielkiej sympatii. Oto spotykam w sklepie byłego pacjenta, który przypomina epizod związany z zastosowaniem konkretnej procedury medycznej, na którą dałem indywidualną zgodę, a która uratowała mu życie. Podobnych historii mógłbym przytoczyć dziesiątki, dzisiaj wiem, że ludzie zapamiętali mnie dobrze. Rzeczywiście, broniony byłem od lewa do prawa, jak to pan określił. Pewnie dlatego, że nigdy nie łączyłem polityki z zarządzaniem Oddziałem. Zdrowie ludzkie jest bezpartyjne! A ja należę do Partii Ludzi Chorych i nieistotne, że to trochę dziwnie brzmi. Byłem, jestem i będę rzecznikiem ludzi chorych, biednych i samotnych!
To może te zdarzenia przesądziły o zamiarze kandydowania do Senatu?
Kazimierz Łukawiecki:
Po sławetnym odwołaniu poczułem ogromne wsparcie wielu środowisk, co najbardziej cenię – naszych pacjentów, i zrozumiałem, że dorobku, zdobytych doświadczeń oraz kolejnych pomysłów, które zamierzałem wcielać w życie, nie wolno roztrwonić. Dzisiaj odczuwam satysfakcję, że stawiane przez prezesa NFZ zarzuty, jakobym niektóre decyzje podejmował z naruszeniem prawa, zostały przez prokuraturę odrzucone. Owszem, podejmowałem przeróżne decyzje, niekiedy bardzo trudne i spektakularne, ale zawsze były to decyzje na granicy ludzkiego życia i śmierci! Przypomnę znamienną historię. Oto staję przed prokuratorem za wprowadzenie Programu Leczenia Bólu. Ironia polega na tym, że ów program – wciąż z moim logo (!) – obowiązuje w całym kraju. Jak mam to skomentować?
Czym zajmuje się Pan obecnie?
Kazimierz Łukawiecki:
Jestem adiunktem Politechniki Opolskiej na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii, pracuję też naukowo w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji. W chwili obecnej mam 25 magistrantów. Dzięki kontaktom ze środowiskiem naukowym oraz wspaniałą młodzieżą wiem, czym zwykli ludzie żyją i jakie problemy społeczne rodzą się każdego dnia. Nie zgadzam się z instrumentalnym traktowaniem służby zdrowia!
Do Senatu zamierzam startować niejako z naturalnego środowiska, z bliskich mi i doskonale znanych powiatów: brzeskiego, kluczborskiego, namysłowskiego, nyskiego oraz prudnickiego. We wszystkich miastach znam wielu znakomitych lekarzy, kierowników oraz urzędników zajmujących się zdrowiem, z niektórymi wciąż pozostaję w bliskich relacjach. Nie przesadzę, jeśli powiem, że każdy ze szpitali działających w Brzegu, Kluczborku, Namysłowie, Nysie i Prudniku coś mi zawdzięcza. Wspólnie rozwiązaliśmy wiele bolączek, a niektóre placówki wręcz uratowaliśmy przed likwidacją.
Jakie priorytety Pan obierze, po wygranych wyborach w naszym okręgu?
Kazimierz Łukawiecki:
Zamierzam skupić się na szeroko rozumianej polityce społecznej, poprawie funkcjonownia ochrony zdrowia, a także na problematyce nauki, kultury i gospodarki. Już dzisiaj szukam koalicji wśród towarzystw naukowych, mających wpływ na funkcjonowanie opieki zdrowotnej. Ubolewam, że zdrowie tak niebywale upolityczniono. Tę dziedzinę trzeba oddać w ręce fachowców, ludziom, którzy na tym się znają, a nie tylko politykom chcącym coś ugrać dla siebie. Jako senator chciałbym skoncentrować się na realizacji pewnej idei, która w warunkach polskich jest jak najbardziej realna i za pomocą której można szybko poprawić efektywność opieki zdrowotnej. Myślę o gminnych centrach profilaktyczno-rehabilitacyjnych, gdzie – dajmy na to – osoby z przedziału wiekowego 40 plus będą miały szersze możliwości troski o swoje zdrowie oraz kondycję życiową poprzez: masaż, aerobik, nordic walking itd. W centrach będzie można spotykać się z dietetykiem, trenerem osobowości, etc., pomysłów może być naprawdę wiele. Choćby akcje typu: „Weź serce na spacer” albo „Mama, tata i ja na spacerze”. Ludzie mają potrzebę organizowania się, w grupie lepiej się ćwiczy, bo to mobilizuje i tworzy pozytywne relacje interpersonalne. Wszystko zależy od poszczególnych środowisk i występujących potrzeb. Obecnie kształcę studentów fizjoterapii, którzy stoją przed dylematem wyjazdu z kraju lub rozpoczęcia działalności zawodowej w miejscu zamieszkania. Przecież w każdej gminie można zatrudnić 2-3 absolwentów, którzy będą fachowo świadczyć usługi. Ich działalność można powiązać z istniejącą bazą placówek szkolnych, sal wychowania fizycznego, Orlików itp. Bynajmniej nie wyważam żadnych drzwi, jedynie próbuję do naszych warunków przystosować model amerykański, z powodzeniem realizowany w niektórych hrabstwach. Do tego nie potrzeba wielkich nakładów, wystarczy rządowy program, który poprzez Senat można łatwo wprowadzić w życie.
Mogliśmy Pana w połowie czerwca spotkać na zamku Piastów Śląskich podczas festynu zdrowotnego. Po co takie akcje? Czy maja one jakiś sens?
Kazimierz Łukawiecki: Jak już wspominałem, dużą uwagę przywiązuję do profilaktyki. Wiem też, na jakie świadczenia jest największe zapotrzebowanie, a mówiąc wprost, jak duże i długie są kolejki do lekarzy specjalistów. Nasz miting zdrowotny wyszedł na przeciw oczekiwaniom i potrzebom mieszkańców. Dlatego współprganizowałem tą imprezę. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się badanie USG tarczycy. Wykonano kilkadziesiąt badań,obecnie opracowuję naukowo uzyskane wyniki. Jedno już jest pewne -tego typu badanie było i jest bardzo potrzebne, a wielu pacientów ma wskazania do dalszego leczenia endokrynologicznego,rekomendować będę władzom samorządowym konieczność zorganizowania tego typu pracowni w Brzegu.Uzyskane wstępne wyniki badań jednoznacznie wskazują na potrzebę pogłębionych badań na terenie powiatu brzeskiego. Oczywiście, planuję prowadzenie tego typu akcji w przyszłości.
Dziękuję za rozmowę.
 

Reklama